- Szczegóły
-
Opublikowano: czwartek, 21, listopad 2013 14:48
Przyglądamy się bliżej pierwszemu spotkaniu Śląska Wrocław w tegorocznych rozgrywkach Pucharu Polski Intermarche Basket Cup. Śląsk przed własną publicznością pokonał AZS Koszalin 74:69 i jest bliżej awansu do kolejnego etapu. Oto kluczowe statystyki, fakty i ciekawostki.
Dziewczyny Śląska jak zawsze trzymały poziom, fot. Norbert Bohdziul
FAKT: Śląsk Wrocław jest dwunastokrotnym zwycięzcą Pucharu Polski. Ostatni raz trofeum trafiło nad Odrę w sezonie 2004/2005. W poprzedniej edycji, I-ligowy wtedy WKS, odpadł z Anwilem Włocławek. AZS rok temu grał w finale tych rozgrywek (jako gospodarz imprezy), ale musiał uznać wyższość Trefla Sopot. Wtorkowy mecz rozegrany w Hali Orbita zakończył się pięciopunktowym zwycięstwem gospodarzy. Jeżeli w rewanżu, 21 grudnia w Koszalinie, Śląsk Wrocław ponownie wygra lub przegra różnicą nie większą niż czteropunktową, będzie w II rundzie IBC.
ZAWODNICY: Trener Śląska, Milivoje Lazić, znów zdecydował się zmienić pierwszą piątkę. Taka sytuacja miała miejsce w tym roku już po raz piąty na przestrzeni siedmiu rozegranych meczów. Tym razem od pierwszej minuty na parkiet wyszli Skibniewski, Johnson, Hyży, Malesević i Parzeński. Z aktywnych zawodników już tylko Adrian Mroczek-Truskowski ani razu nie pojawił się w podstawowym składzie.
Przede wszystkimi na wyróżnienie zasługuje Jakub Parzeński, ponieważ zaliczył najlepszy występ w tym sezonie, zdobywając 9 punktów (4/6 z gry), zbierając 6 piłek i wymuszając na przeciwnikach 4 przewinienia. Jego obecność pozytywnie wpływała na grę obronną całej drużyny. Znów efektywny był Nikola Malesević, który pokazał wszechstronność w zdobywaniu punktów. W sumie rzucił ich 19 (6/11 z gry), ale na różne sposoby. Trafił trójkę, grał tyłem do kosza i parę razy agresywnie wchodził dwutaktem. Zapytany o to przyznawał, że jego gra uzależniona jest od zachowania partnerów i obrony rywala, którą stara się na bieżąco odczytywać. Nie bez echa musi obejść się również to, że siedmiokrotnie był faulowany, miał 5 „desek”, 2 asysty i tyle samo przechwytów.
Paweł Kikowski natomiast powoli wyrasta na zawodnika czwartej kwarty, w której tym razem dał Śląskowi 6 oczek. Znów wykazał się stalowymi nerwami w końcówce. Zdobył ostatnie cztery punkty dla swojego zespołu.
Ofensywna gra AZS-u Koszalin opierała się głównie na indywidualnych popisach Amerykanów. Najlepszym strzelcem meczu był LaceDarius Dunn, który w nieco mniej niż 20 min zdążył zdobyć 24 punkty, cztery razy trafiając zza łuku. Pomagał mu rozgrywający, Sek Henry (17 punktów) oraz środkowy, Raymond Sykes (10 punktów). Leworęczny Henry celnie za trzy rzucił dwa razy, a także zabrał Śląskowi 6 piłek. Sykes również popisywał się dobrą obroną – miał 4 przechwyty. Łącznie, wymieniona trójka zdobyła 73% wszystkich punktów drużyny.
Nikola Malesević znów oczarował wrocławskich fanów, fot. Norbert Bohdziul
USŁYSZANE: „Był to dla nas bardzo ważny mecz. Nie oddzielamy spotkań ligowych od pucharowych, są dla nas tak samo istotne. Nie dlatego zmieniłem pierwszą piątkę. Przez ten tydzień mieliśmy problem z kontuzjami, dlatego należy mieć 10, 11 zawodników gotowych do gry od pierwszej minuty.” –Milivoje Lazić.
STATYSTYKA-KLUCZ: Śląsk z gry miał 49% i dodał 17 asyst. AZS Koszalin rzucał ze skutecznością 39% z gry (skuteczność w pierwszej kwarcie meczu: 2/13) i rozdał tylko 7 asyst.
PUNKT ZWROTNY: Każda drużyna miała wzloty i upadki. Śląsk zaczął wspaniale za sprawą Dominiqua Johnsona (15 punktów w meczu, 9 w pierwszej połowie) i Nikoli Malesevicia. Wrocławianie szybko uzyskali prowadzenie 18:2. I wtedy serią 21:6 odpowiedzieli goście. Głównie za sprawą tercetu zawodników z USA, na sześć minut przed końcem drugiej kwarty obie ekipy dzielił tylko 1 punkt, dzięki czemu mecz ponownie stał się ciekawy i pełen napięcia.
W końcówce emocje poniosły Dunna i trenera AZS-u, Gaspera Okorna, którzy za zbyt ekspresywne zachowanie zostali nagrodzeni przez sędziów faulami technicznymi (Dunn za próbę wymuszenia na sędziach przewinienia ofensywnego). Konsekwencją były celne rzuty osobiste Pawła Kikowskiego. Po pierwszym „dachu” „Kiko” stanął na linii na 2:45 min przed końcową syreną i wyprowadził Śląsk na jednopunktowe prowadzenie. Drugi raz rzucał już w ostatniej minucie. Po obu celnych próbach było 72:68 dla Śląska. Gospodarze mieli jeszcze dodatkowe posiadanie, które zamienili na dwa punkty. Udanym wejściem pod kosz zwycięstwo trójkolorowym zapewnił…Kikowski.
NA PLUS: Praca zespołowa. Wysoka liczba asyst, a ponadto punktowali wszyscy koszykarze Śląska, oprócz Sulimy, którzy przebywali na parkiecie. Znów niezwykle groźne okazały się kontry. Szybkość Johnsona i Gibsona sprawia, że przeciwnicy albo tracą punkty, albo przerywają szybki atak WKS-u faulami. Nawet center Parzeński pokazał, że potrafi szybko biegać. Obsłużony podaniem przez Johnsona, zakończył jedną z kontr oburęcznym wsadem.
DO POPRAWY: Znów dużo strat, w sumie 15, co daje prawie 4 na kwartę.
AND 1, fot. Norbert Bohdziul
DUCH DRUŻYNY: Wprawdzie koszykarze Lazicia pokazali więcej determinacji i woli walki niż w meczu w Radomiu, ale kiedy jeden z zawodników (w tym przypadku Malesević) nie podnosi się z parkietu przez kilkanaście sekund, zwyczaj koleżeńskiego zachowania nakazuje natychmiastową pomoc. Wydaje się też, że gdyby znakomicie ustawiający się i zbierający Thomson nie podpierał się tak często kozłem, Śląsk zdobywałby więcej punktów spod kosza. Sama skuteczność w trumnie, także nie jest zadowalająca. Śląsk spudłował kilka razy z oczywistych podkoszowych pozycji.
DOBRY RUCH: Pierwsza piątka z Parzeńskim i Hyżym broniła zdecydowanie lepiej niż w poprzednich spotkaniach robił to cały zespół Śląska. Koszalin rzucił w pierwszej kwarcie tylko 9 oczek, pierwsze punkty z gry zdobywając po trzypunktowym rzucie Dunna na 2:34 min przed końcem kwarty otwarcia. Śląsk wyraźnie wygrał też walkę na tablicach – 34 (11 ofensywnych) do 18.
ZŁE ZACHOWANIE: Ostatni zespół ligi potrafił odrobić szesnastopunktową przewagę Śląska z początku spotkania. Grając we własnej hali, z teoretycznie słabszym przeciwnikiem, należało być bardziej skoncentrowanym. Szczególnie, gdy w perspektywie rewanżu liczy się każdy punkt.
USŁYSZANE II: „Człowieku, co za mecz! Gratuluję koszykarzom AZS-u. Pod wodzą nowego trenera wstąpiła w nich świeża energia, co widać było na boisku. Gratuluję też kolegom zespołu skuteczności w trudnych momentach. Pokazaliśmy, że praca na treningach zaczyna przynosić efekty. Widać, że mamy potencjał, który musimy nauczyć się wykorzystywać. Przed nami jednak wiele pracy.” – Nikola Malesević
WOKÓŁ PARKIETU: Mniej kibiców na trybunach niż w poprzednich meczach w Orbicie. Pierwszy raz zabrakło również Macieja Zielińskiego. Nie przeszkodziło to jednak w stworzeniu miłej, rodzinnej atmosfery. Licznie na spotkanie przybyły całe rodziny, dzieci tańczyły, wygłupiały się i głośno dopingowały koszykarzy Śląska. Na miejscach przeznaczonych dla fanów gości również pierwsze skrzypce dopingu grali najmłodsi.
Parzyk i Kiko byli ważnymi graczami spotkania z AZS-em, fot. Norbert Bohdziul
Należy w końcu pochwalić dziewczyny tańczące w przerwach. Zróżnicowana choreografia i muzyka, wykorzystanie rekwizytów i zmiana strojów w przerwie po raz kolejny umilały widzom czas spędzony w Orbicie. Warto zauważyć, że w tym roku zespół taneczny jest ubrany za każdym razem inaczej. Kiedy mecz był już teoretycznie rozstrzygnięty, tancerki wbiegły na parkiet przy piosence „Beautiful Day” zespołu U2, świętując zwycięstwo WKSu.
P.S. W pierwszej połowie nasz redakcyjny kolega miał bliskie spotkanie pod koszem za linią końcową z Kevinem Thompsonem. Na całe szczęście Thomson wyszedł z tego cało i mógł kontynuować zawody.
PODSUMOWANIE: Śląsk w Koszalinie będzie bronił pięciopunktowej zaliczki. MVP spotkania był Nikola Malesević. Koszykarze gospodarzy starali się, częściej niż w ostatnich spotkaniach, zdobywać punkty z pomalowanego, co niewątpliwie optymistycznie pozwala patrzeć na przyszłe mecze. Martwi jedynie to, że wrocławianie nie potrafią grać na równym poziomie przez 40 min. Trener na pomeczowej konferencji podkreślał, że jego podopieczni naprawdę dobrze spisywali się przez 25-30 min, grając z odpowiednim zaangażowaniem. Na szczęście Koszalin nie potrafił w pełni wykorzystać słabszych okresów gry Śląska, który w decydujących momentach meczu pokazał charakter i większą koszykarską dojrzałość. Mecz nie stał na wysokim poziomie, ale ostatnie minuty były bardzo emocjonujące.
USŁYSZANE III: „Brawo dla koszykarzy WKS-u. Był to dla nas trudny mecz, ponieważ to drugi wyjazd z rzędu. Zaczęliśmy źle, co było konsekwencją porażki w Tarnobrzegu w poprzednim meczu. Było to nerwowe spotkanie. Graliśmy nieźle w obronie, choć pewne rzeczy wymagają jeszcze poprawy. Przez ostatnie 4, 5 minut nie byliśmy wystarczająco skoncentrowani, zgubiliśmy parę ważnych zbiórek, popełniliśmy łatwe straty i w konsekwencji przegraliśmy. Możemy to jednak odrobić w Koszalinie.” – Gasper Okorn
KOLEJNE MECZE: Rewanż 21 grudnia w Koszalinie. Wcześniej, w niedzielę 24 listopada, na ligowy mecz przyjeżdża do Wrocławia aktualny mistrz Polski, Stelmet Zielona Góra. Niecały tydzień później, 30 listopada, Śląsk podejmie u siebie Asseco Gdynię.
Błażej Organisty
- Szczegóły
-
Opublikowano: czwartek, 21, listopad 2013 14:47
Euroligowy Stelmet Zielona Góra – aktualny mistrz naszego kraju – będzie w niedzielę o godzinie 20:00 gościł w hali Orbita podczas pojedynku o ligowe punkty ze Śląskiem Wrocław. Bilety na to wydarzenie pierwszej rundy sezonu zasadniczego oczywiście w stałych punktach sprzedaży.
Ceny biletów na mecz WKS Śląsk Wrocław – Stelmet Zielona Góra (niedziela, 24.11, godz. 20:00):
- Kategoria I- sektory brązowe – 30 zł (bilet normalny), 25 zł (bilet ulgowy)
- Kategoria II- sektory żółte – 25 zł (bilet normalny), 20 zł (bilet ulgowy)
- Kategoria II- sektory żółte – bilet rodzinny (2 dorosłych+ jedno dziecko (do lat 16) ) - 51 zł.
- Kategoria II- sektory żółte – bilet rodzinny (2 dorosłych+ dwoje dzieci (do lat 16) ) - 52 zł.
- Sektory zielone – 10 zł (bilet normalny), 5 zł (bilet ulgowy)
W DNIU MECZU W KASACH, BILETY SPRZEDAWANE BĘDĄ O 5 ZŁ DROŻEJ (RODZINNE SĄ O
10 ZŁ DROŻSZE)
Bilety można nabywać:
- od poniedziałku do piątku w godzinach 10:00-17:00 w siedzibie klubu WKS Śląsk Wrocław- Hala „Kosynierka”, ul. Mieszczańska 11
- w dniu meczu, tj. 24.11. w kasach basenowych przy Hali „Orbita” przy ulicy Wejherowskiej 34, od godziny 18:00
Bilety można nabywać także przez całą dobę na stronie kupbilet.pl oraz we wszystkich punktach sprzedaży strony kupbilet.pl w dniach i godzinach ich otwarcia, a także w punktach STS we Wrocławiu oraz salonach Empik.
Więcej informacji pod nr. tel. 71 798 10 50
- Szczegóły
-
Opublikowano: wtorek, 19, listopad 2013 14:46
Wrocławscy koszykarze pokonali po zaciętym pojedynku AZS Koszalin 74:69 w I rundzie Intermarche Basket Cup. O zwycięstwie Śląska zadecydowała skuteczna defensywa w ostatniej kwarcie, w której miejscowi odrobili 5 punktów straty. Rewanż w Koszalinie 21 grudnia.
Jakub Parzeński zaskoczył wysoką formą, fot. Norbert Bohdziul
Trener Milivoje Lazić na mecz pucharowy zdecydował się po raz kolejny zmienić wyjściową piątkę. Obok najczęściej oglądanych w startowym ustawieniu Skibniewskiego, Johnsona i Malesevicia, zobaczyliśmy Hyżego i Parzeńskiego.
- Inna piątka nie była spowodowana tym, że mecz Puchar Polski potraktowaliśmy inaczej niż ligę. Wszystkie mecze są dla nas równie ważne. Mieliśmy w tym tygodniu problemy z kontuzjami, dwóch graczy nie zagrało w ogóle, kilku wystąpiło, mimo że w ciągu ostatnich dni nie trenowało ze względu na mikrourazy. To był dla nas bardzo ważny mecz, nikt się nie oszczędzał – argumentował trener wrocławian Milivoje Lazić.
Być może nieco inny od przewidywań skład zaskoczył gości z Koszalina, gdyż początek meczu wyglądał tak, jakby na parkiecie grała tylko jedna drużyna – Śląsk po „trójce” Malesevicia prowadził nawet 18:2! Pierwszy celny rzut z gry Akademicy oddali dopiero w 8. minucie gry! Śląsk grał twardo w obronie, czym wymuszał nieskuteczne rzuty gości. Defensywa Koszalina nie istniała.
- Fatalna w naszym wykonaniu pierwsza kwarta, to pokłosie dotkliwej porażki w Tarnobrzegu sprzed paru dni. Widać było nerwy w poczynaniu moich zawodników. Aspekt psychologiczny odegrał tu znaczącą rolę – opisywał fatalny początek swojej drużyny Gasper Okorn, trener AZS-u.
Na przełomie I i II kwarty goście zanotowali serial punktowy 13:2 (3 x za trzy Dunna), co oznaczało, że mecz się jeszcze nie skończył. W drugiej i trzeciej ćwiartce zawodnicy z Koszalina byli wyraźnie lepsi i szybko odrabiali poniesione na początku straty. Do przerwy Śląsk utrzymywał minimalną przewagę, ale – chwilę po zmianie stron – na pierwsze prowadzenie (37:36) wyszli goście znad morza.
DJ był w końcu bardziej skuteczny niż zwykle, fot. Norbert Bohdziul
Akademicy znów rozstrzeliwali kosz wrocławian rzutami za trzy punkty. Z dystansu odpowiadali Gabiński i Kikowski, a z „trumny” raz po raz trafiał Malesević. Koszaliński duet Dunn & Henry był jednak nie do zatrzymania i w pewnym momencie Trójkolorowi przegrywali już nawet 51:58.
Taka gra gości zdobyła uznanie nawet w oczachNikoli Malesevicia, najlepszego zawodnika wrocławian: – „AZS to dobry przeciwnik, postawił nam ciężkie warunki. Było widać, że każdy zawodnik chce się pokazać nowemu trenerowi. Mieli mnóstwo energii i determinacji.”
Za grę w tych częściach meczu bardzo chwalił swoich graczy trener Okorn: – To było świetne 20 minut. Graliśmy bardzo dobrze w defensywie, a w ofensywie zdobyliśmy ponad 50 oczek w tym czasie. Tak powinniśmy się prezentować, chcemy by to był nasz normalny poziom, a nie ten, który pokazaliśmy w pierwszej kwarcie.”
Decydującą część meczu na prowadzeniu rozpoczęli goście. Świetna „czapa” założona w obronie przez Thompsona i wyprowadzona po tym zagraniu kontra, którą akcją 2+1 zakończył Malesević, poderwała trybuny i zawodników Śląska. Gospodarze odzyskali prowadzenie! Twarda gra w obronie oraz długie, przemyślane i często ponawiane (dzięki zbiórkom ofensywnym Thompsona i Parzeńskiego) akcje w ataku, powodowały, że gospodarze coraz bardziej przybliżali się do zwycięstwa. Pomogły w tym dwa przewinienia techniczne zespołu AZS-u. Błędy rywali wykorzystał Kikowski, trafiając wszystkie 4 rzuty wolne. Koszalinowi zabrakło już czasu by gonić.
Zwycięstwo Śląsk zawdzięcza bardziej zespołowej grze (17 asyst przy zaledwie 7 gości), lepszej skuteczności rzutów (49% – Śląsk, 39%- AZS) oraz wygraniu walki pod tablicami. Wrocławianie mieli zdecydowanie więcej zbiórek – zarówno defensywnych, jak i ofensywnych. W tym aspekcie gry pokonali przeciwników aż 38 do 23. Ze zbiórek wynikały również punkty drugiej szansy, których gospodarze zdobyli 11, przy ani jednym ze strony gości. Statystyka punktów spod kosza: 36-20 dla Wojskowych, również nie pozostawia złudzeń, kto wygrał walkę pod tablicami.
Mimo porażki w Orbicie, zawodnicy z Koszalina wierzą w awans. – Przegraliśmy, ale w Koszalinie będziemy silniejsi, mamy szansę na awans. Wrócimy do domu, potrenujemy i będziemy czekać na rewanż – mówił po spotkaniu rozgrywający gości, Oded Brandwein.
Zarówno trener Lazić, jak i najlepszy gracz meczu Malesević, komplementowali kibiców i dziękowali im za doping. – Byli naszym szóstym zawodnikiem. Dzięki nim mamy więcej sił i energii, by walczyć na parkiecie – twierdzili zgodnie.
Wojownicy z Wrocławia w niedzielę zagrają ze Stelmetem Zielona Góra. Mecz rozpocznie się o godzinie 20:00.
Jędrzej Rybak
WKS Śląsk Wrocław – AZS Koszalin 74:69 [20:9, 16:23, 20:28, 18:9]
Punkty dla Śląska: Malesević 19 (1), Johnson 15 (1), Kikowski 11 (1), Parzeński 9, Gabiński 5 (1), Thompson 5, Skibniewski 4 (1), Hyży 4, Gibson 2, Sulima
Punkty dla AZS-u: Dunn 24 (4), Henry 17 (2), Sykes 10, Brandwein 8 (1), Labović 5 (10, Mielczarek 3, Białek 2, Wołoszyn
- Szczegóły
-
Opublikowano: niedziela, 17, listopad 2013 14:45
Rozpoczynamy walkę o Intermarché Basket Cup. We wtorek (19.11.) w Hali Orbita WKS Śląsk Wrocław podejmie AZS Koszalin w pierwszej rundzie Pucharu Polski. Mecz zapowiada się bardzo emocjonująco, gdyż nasi koszykarze kolejny raz muszą udowadniać, że we własnej hali są w stanie wygrać ze wszystkimi.
Puchar Polski, czyli cykliczne, krajowe rozgrywki sportowe, prowadzone są systemem pucharowym przez Polski Związek Koszykówki oraz Polską Ligę Koszykówki S.A. Rozgrywki zostały zainaugurowane w sezonie 1933/1934 i trwają, po dziś dzień, mimo przejściowych kłopotów. Od sezonu 2011/2012, rozgrywki otrzymały nazwę Intermarché Basket Cup.
Pierwszym zdobywcą trofeum była Polonia Warszawa. Obecnym triumfatorem jest Trefl Sopot, lecz niepodważalny rekord- 12-stu zwycięstw, należy do zespołu WKS Śląsk Wrocław. To właśnie w tych rozgrywkach przed rokiem, koszykarze siedemnastokrotnych mistrzów Polski mieli okazję jako I-ligowiec zagrać przeciwko Anwilowi Włocławek, z którym przegrali po zaciętych zawodach.
Naszym pierwszym przeciwnikiem dwumeczu jest drużyna z Koszalina, która w poprzednim sezonie zdobyła brązowy medal Tauron Basket Ligi. W pierwszych spotkaniach ekstraklasy AZS miał na swoim koncie aż cztery porażki w czterech meczach. Włodarze klubu zdecydowali się na zmianę trenera – w klubie pojawił się Słoweniec Gasper Okorn, który zastąpił Zorana Sretenovicia. Oprócz nowego szkoleniowca, do Koszalinian dołączył również serbski środkowy Dragan Labović.
Po roszadach w ekipie akademików przyszedł czas na pierwszy poważny test. Do hali HWS w Koszalinie, po punkty przyjechał Anwil Włocławek. Rottweilery, trapione kontuzjami swoim liderów, niespodziewanie uległy gospodarzom66:70 i tym samym koszykarze AZS-u, zanotowali przed tygodniem pierwsze zwycięstwo w tegorocznych rozgrywkach.
Liderami ekipy z zachodniopomorskiego jest głównie dwójka rozgrywających: Sek Henry i LaceDarius Dunn. Zdobywają oni razem średnio 30 punktów w meczu, czują się świetnie z piłką w rękach i często sami potrafią kończyć akcje ofensywne. W zdobywaniu „oczek” pomagają im zawodnicy z polskim paszportem: Zbigniew Białek, Artur Mielczarek i Rafał Bigus. Ci dwaj ostatni, w przeszłości byli zawodnikami WKS-u.
Forma naszej drużyny wciąż nie jest unormowana. Wojskowi dobre spotkania przeplatają słabszymi.
- Cały czas gramy sinusoidą, która jest raz u góry, raz na dole. Potrafimy zagrać bardzo dobre spotkanie, a potrafimy zagrać tak jak dzisiaj: słabo w obronie, w ataku też nie za dzielnie- podsumował po ostatnim przegranym spotkani Paweł Kikowski.
Bilety można przez całą dobę nabywać na portalu kupbilet.pl, w siedzibie Klubu przy ul. Mieszczańskiej 11 w godzinach 10:00-17:00, a także we wszystkich salonach Empik we Wrocławiu oraz punktach STS.
Kasy w dniu meczu otwarte będą od godziny 17:00.
- Szczegóły
-
Opublikowano: niedziela, 17, listopad 2013 14:35
Przedstawiamy kilka faktów, statystyk oraz ciekawostek po ostatnim, przegranym przez wrocławski zespół meczu przeciwko Rosie w Radomiu. Wrocławianie przegrali 65:83 i spadli w tabeli o kilka pozycji.
FAKT: Najwyższa przegrana. Śląsk Wrocław drugi raz z rzędu wyszedł na parkiet bez klasycznego centra. Trener Lazić znów nie mógł skorzystać z Kyrylo Fesenko, który leczy uraz stopy. Tymczasem w pierwszej piątce Rosy Radom znalazło się aż dwóch nominalnych środkowych – Kim Adams (9 asyst, 6 zbiórek i 4 punkty) oraz Kirk Archibeque (16 punktów – 7/10 z gry – 8 zbiórek i 2 bloki). W Tauron Basket Lidze zadebiutował, powołany przed meczem na miejsce kontuzjowanego Roberta Witki, Łukasz Sobuta.
ZAWODNICY: Najlepszym jak dotąd meczem w sezonie pochwalić się możePaweł Kikowski. Rezerwowy (wyjątkowo) rzucający obrońca Śląska zdobył 18 punktów (6/10 z gry), miał 2 asysty, 2 zbiórki i 2 przechwyty. Jego celny, trzypunktowy rzut zakończył pierwszą kwartę spotkania. W piątkowy wieczór Kikowski był najlepszym strzelcem spośród koszykarzy z Wrocławia. W ekipie gości obok niego na wyróżnienie zasługuje także inny gracz ławki, Nikola Malesević, zdobywca 11 punktów. Serb zebrał w dodatku 6 piłek. Pierwsza piątka zagrała jednak poniżej oczekiwań – Danny Gibson i Dominique Johnson byli groźni, ale tylko na początku, później stwarzając zagrożenie jedynie w nielicznych kontrach.
Jedno oczko więcej niż Kikowski rzucił zawodnik Rosy Radom, Elijah Johnson, któremu, oprócz Archibequa i Adamsa, pomagali też Jakub Dłoniak, autor 14 punktów (6/12 z gry) oraz Kamil Łączyński (8 asyst, 7 zbiórek i 1 przechwyt). To właśnie dwójkowe akcje Łączyńskiego, czy to z Archibeque’iem, czy z Adamsem, były ozdobą piątkowego spotkania. Trzy trójki dorzucił Korie Lucious, zdobywając w sumie 16 punktów.
USŁYSZANE PRZED MECZEM: „Rosa to według mnie jeden z 5, 6 najlepszych obecnie zespołów w naszej lidze. Są bardzo mocną drużyną, szczególnie na swoim parkiecie. Ich zawodnicy są naprawdę silni i agresywni w ataku, mają dobrą defensywę.” – Milivoje Lazić.
Słowa o szczelnej obronie Rosy znalazły odzwierciedlenie. Śląsk był w stanie rzucić przeciwnikom tylko 65 punktów.
STATYSTYKA-KLUCZ: 24 asysty przy 9 stratach Rosy Radom vs 13 asyst przy 19 stratach Śląska Wrocław.
UWAGA: Tylko trzy zespoły TBL tracą piłkę częściej niż koszykarze Śląska Wrocław.
PUNKT ZWROTNY: Druga kwarta, przegrana przez WKS 13:27. Tę część gry otworzył Elijah Johnson, rzucając 8 punktów z rzędu. Dwupunktową akcją odpowiedział Kevin Thompson, ale zaraz potem pięć kolejnych oczek zdobył Damian Jeszke. Po tych wydarzeniach, na blisko 6 minut przed końcem, było 32:21 dla gospodarzy, a trener Lazić poprosił o czas.
POKAZALI, ŻE…: Meczów nie da się wygrywać opierając grę tylko i wyłącznie na próbach zza linii 6,75 i szybkim ataku. Szczególnie, kiedy ten drugi element wyklucza dziurawa obrona. Parę razy dobrze się działo, kiedy wrocławianie dogrywali do wysokich, którzy albo kończyli akcje, albo podwajani odgrywali do lepiej ustawionych kolegów.
POPRAWILI: Rzuty osobiste. Wrocławianie trafili w poprzednim meczu z linii tylko 9/19 razy – teraz 8/11.
DOBRE ZACHOWANIE: W małej koszykówce, duży duch. Walka do końca, pomimo że gra ewidentnie się nie układała. Śląsk w trzeciej kwarcie stanął strefą, która pozwoliła wyprowadzić kilka szybkich kontr. Koszykarze Rosy nieco się rozluźnili, co Śląsk starał się wykorzystać (siedmiopunktowa seria).
ZŁE ZACHOWANIE: Obrona. Rywale mieli nadzwyczaj dużo miejsca w trumnie, brak pomocy, spóźniona rotacja. Śląsk stracił 83 punkty – najwięcej w tym sezonie. Nieskuteczna defensywa dziwiła tym bardziej, że przecież tak dobrze funkcjonowała w poprzednim meczu z Czarnymi Słupsk.
WOKÓŁ PARKIETU: Kibice Rosy do mocnej defensywy zachęcali okrzykiem „defense”. Może trybuny Hali Orbita tym sloganem przypomną koszykarzom Śląska o tym, że to obrona wygrywa mistrzostwa, jak mawiają trenerzy NBA. A jeżeli o NBA mowa, to Korie Lucious, zawodnik z Radomia, podobnie jak Derrick Rose z Chicago Bulls, koncentruje się przed rzutami osobistymi – dynamicznym ruchem przenosząc piłkę za głowę.
USŁYSZANE: „Śląsk chce wygrywać za każdym razem. Czasami nie gramy wystarczająco dobrze.” – Milivoje Lazić.
PODSUMOWANIE: Mecz odsłonił pewne braki wrocławian. Śląsk przegrał spotkanie z Rosą Radom głównie przez brak pomysłu na grę w ataku i bardzo słabą obronę. Przede wszystkim szukał rzutów z dystansu, rzadko penetrując i niezbyt często podając piłkę w pole trzech sekund. Wyraźnie brakowało pomysłu na rozgrywanie ataków pozycyjnych. Rosa tymczasem grała zespołową, ciekawą i pomysłową koszykówkę. Trafiali często – ponad 50% rzutów z gry.
WCIĄŻ CZEKAMY NA: Debiut Kyrylo Fesenko, który zapowiada: „Na pewno wniosę doświadczenie, twardą walkę na tablicach i mocną obronę. Myślę, że jestem walczakiem, sporo upycham się pod basketem, aby znaleźć się w jak najlepszej pozycji. Uwielbiam grać tyłem do kosza, wykorzystywać swoje umiejętności w grze 1 na 1.”
KOLEJNE MECZE: Śląsk Wrocław zagra w najbliższy wtorek o 19.00 we Wrocławiu z AZS-em Koszalin w ramach Intermarche Basket Cup. 24 listopada w siódmym meczu TBL, również w Hali Orbita, koszykarze Milivoje Lazicia zmierzą się o godzinie 20:00 z aktualnym mistrzem Polski Stelmetem Zielona Góra.
Opracował Błażej Organisty
- Szczegóły
-
Opublikowano: piątek, 15, listopad 2013 14:34
Szósty mecz Śląska Wrocław w tegorocznych rozgrywkach okazał się największą, bo aż osiemnastopunktową porażką. Koszykarze Milivoje Lazicia grają w tym sezonie w kratkę – tym razem nie byli w stanie nawet nawiązać walki z Rosą Radom. Najwięcej punktów dla Śląska zdobył Paweł Kikowski – 18, natomiast dla Rosy Elijah Johnson – 19.
WKS wyszedł niską piątką, bez nominalnego centra, za to z dwójką rozgrywających. Taki zabieg sprawdził się w poprzednim meczu, ale dziś nie przyniósł rezultatów. Słaba obrona uniemożliwiła wyprowadzanie kontrataków, ponadto brakowało pomysłu na grę pod koszem przeciwnika. Śląsk ograniczał się do trzypunktowych rzutów i krótkich akcji. W obronie też nie było najlepiej, o czym świadczą 83 punkty zdobyte przez zawodnikom z Radomia, którzy mieli bardzo dużo miejsca w trumnie i często rzucali z otwartych pozycji.
Danny Gibson i jego koledzy nie byli w stanie wywieść z Radomia wygranej
Śląsk w pierwszych dziesięciu minutach skutecznie odpowiadał na dwójkowe zagrania doskonale dysponowanego Kamila Łączyńskiego i Kirka Archibequa oraz akcje Kima Adamsa, Elijah Johnsona i króla strzelców poprzedniego sezonu, Jakuba Dłoniaka. Po pierwszej kwarcie był remis, 19-19, który to wrocławianom zapewnił Paweł Kikowski, trafiając trójkę tuż przed końcową syreną.
Później było już tylko gorzej. Początek drugiej kwarty to seria Rosy ośmiu punktów bez odpowiedzi. Niepoukładana, chaotyczna (16 strat) i mało zróżnicowana w ataku gra Śląska oraz zespołowe zagrywki Rosy przy słabej obronie WKS-u przyczyniły się do tego, że do przerwy było 46:32 dla gospodarzy piątkowego meczu.
Obraz gry nie zmienił się w drugiej połowie. Wciąż skuteczni byli koszykarze Wojciecha Kamińskiego, permanentnie wykorzystując słabą dyspozycję gości. Łatwe punkty zdobywali podkoszowi Rosy – 16 oczek Archibequa – celnie rzucali Johnson, Lucious i Dłoniak. Rosa grała bardzo zespołowo (24 asysty w meczu), raz po raz dzieląc się piłką. Najczęściej asystował Łączyński (8) i Adams (9). Śląsk nieźle zagrał drugą część trzeciej kwarty, głównie dzięki biegającemu dziś po boisku dłużej niż zwykle Malaseviciovi i Kikowskiemu (należy jednak zauważyć, że wtedy na parkiecie przebywali rezerwowi Rosy). Pomimo starać Śląska, w samej końcówce przedostatniej części znów lepiej zaczęła grać Rosa. Wynik po trzeciej kwarcie: 49:68 dla gospodarzy.
Czwarta część meczu to pełna kontrola wyniku i przebiegu spotkania przez koszykarzy z Radomia. Trener Kamiński nie chciał ponownie utracić panowania na boisku, dlatego długo grała pierwsza piątka. W ekstraklasie zdążył jednak zadebiutować Łukasz Sobuta. Mecz pokazał, że szybki atak oraz trzypunktowe rzuty to za mało na silne zespoły grające w ekstraklasie.
We wtorek Śląsk we Wrocławiu zmierzy się z ramach Intermarche Basket Cup z AZS-em Koszalin. Początek meczu o godzinie 19:00.
Rosa Radom – WKS Śląsk Wrocław 83:65 [19:19, 27:13, 22:17, 15:16]
Punkty dla Rosy: Johnson 19, Archibeque 16, Lucious 16, Dłoniak 14, Majewski 7, Jeszke 5, Adams 4, Łączyński 2, Zalewski, Radke, Kardaś, Sobuta
Punkty dla Śląska: Kikowski 18, Malesević 11, Johnson 10, Gibson 8, Thompson 6, Gabiński 5, Skibniewski 3, Hyży (2, Parzeński 2, Sulima
Błażej Organisty