I kto by o tym pomyślał w 1948 roku, kiedy to kilku żołnierzy OWKS-u Wrocław zaczęło zabawę w koszykówkę… Początkowo grano dla przyjemności i podtrzymania dobrej kondycji. W pierwszej połowie lat pięćdziesiątych drużyna awansowała jednak do II ligi, a następnie zdobyła Mistrzostwo Wojska Polskiego, ogrywając m.in. potęgę tamtych czasów – Legię Warszawa.
Wojskowi poszli za ciosem i w 1956 roku po raz pierwszy wystąpili w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na pierwszy tytuł mistrzowski trzeba było jednak trochę poczekać. Mimo, że wrocławianie od kilku lat byli już w ścisłej krajowej czołówce, to złote medale na ich piersiach zawisły dopiero w 1965 roku. Głównymi autorami tamtego sukcesu byli Kazimierz Frelkiewicz i ojciec aktualnego zawodnika Śląska Mirosława Łopatki – Mieczysław – swego czasu jeden z najlepszych koszykarzy świata. Po sukcesach na własnym podwórku przyszedł czas na grę w europejskich pucharach. Trójkolorowi pokonali m.in. wielki Real Madryt, zyskując sympatię wielu fanów koszykówki w całej Polsce.
Do drużyny Śląska trafiali co raz to nowi utalentowani gracze. Bracia Kalinowski, bracia Chudeusz, Ryszard Białowąs, Jerzy Hnida – to oni z czasem stawali się głównymi postaciami wrocławskiej drużyny. Pod koniec lat 70. gwiazdami zespołu byli Ryszard Prostak, a także zaledwie 20-letni superstrzelec Dariusz Zelig, którego pozyskano z AZS-u Koszalin.
W 1991 roku po pasjonującym decydującym trzecim meczu finału Śląsk pokonał po dogrywce Lecha Poznań i zdobył swój ósmy tytuł w historii. „Kolejorz” miał ich na swoim koncie 11 i wydawało się , że w tej statystyce długo pozostanie jeszcze niedościgniony. Nikt jednak nie zdawał sobie sprawy, iż od tego momentu zapanuje moda na Śląsk. Do Wrocławia zawitał profesjonalizm. Sponsorem została firma PCS, a do zespołu dołączył Amerykanin Keith Williams. Nie dość, że grał fenomenalnie, to był szalenie medialnym zawodnikiem. Wszystko to sprawiło, że na mecze wrocławian często brakowało biletów, a w hali zasiadał nadkomplet widzów. Wojskowi wygrali wtedy ligę 4 razy z rzędu i już w 1994 roku zrównali się z Lechem w liczbie tytułów mistrza Polski.
W lidze szło mu jednak znacznie gorzej. Śląsk zajął „dalekie” 4. miejsce, po czym (po raz pierwszy w historii) zdecydował się sięgnąć po szkoleniowca z zagranicy – drużynę miał poprowadzić Słoweniec Andrej Urlep.Postać niezwykle kontrowersyjna, które jednak na lata odmieniła całą polską ligę. Jego znakiem rozpoznawczym stały się nerwowe meczowe gestykulacje, wywieranie presji na sędziach, no i przede wszystkim nacisk na agresywną obronę swojej drużyny. Z czasem zaczęto nawet mówić „na problemy – Andrej Urlep”. Wszystko dlatego, że dotąd nikomu nieznany, wręcz anonimowy trener w czterech sezonach swojej pracy we Wrocławiu wykazał się stuprocentową skutecznością. Do klubowej gabloty Śląska trafiły kolejne cztery puchary za Mistrzostwo Polski.
W 2004 roku we Wrocławiu zbudowano niezwykle silny zespół, z Amerykaninem Lynnem Greerem na czele i Muli Katzurinem na ławce trenerskiej. Wydawało się niemożliwe, by ktokolwiek mógł Śląskowi przeszkodzić w zdobyciu mistrzostwa. W mieście wisiały m.in. plakaty„Zapraszamy na 18-stkę”, odwołujące się do kolejnego tytułu. W finale lepszy okazał się jednak budujący swoją potęgę Prokom Trefl Sopot, za którego sterami stali bogaci nadmorscy biznesmani. Wrocławianie musieli zadowolić się drugim stopniem podium i… ostatnim jak się okazało miejscem w finale na lata.
WKS wrócił do Europy i choć w Pucharze ULEB nie dawano mu zbyt wielkich szans, awansował z grupy w tyle zostawiając ekipy z Niemiec, Francji, Hiszpanii i Estonii. Los sprawił jednak, że w kolejnej fazie Śląsk trafił na faworyta całych rozgrywek – Dynamo Moskwa. Zielono-biało-czerwoni dwukrotnie napędzili Rosjanom strachu, ulegając w dwumeczu bardzo nieznacznie.
Przed sezonem 2011/2012 posadę prezesa drużyny objął Maciej Zieliński, a na współpracę z klubem zdecydowali się liczni sponsorzy, nie tylko polscy. Do zespołu dołączyli tacy zawodnicy jak Adrian Mroczek-Truskowski, Mirosław Łopatka, czy Radosław Hyży mający na swoim koncie nie tylko grę w ekstraklasie, lecz także występy w Eurolidze, czy reprezentacji Polski. W końcu powstał zespół, który obrał sobie jasny cel – awans do I ligi i systematyczną, sportową walkę o nawiązanie do imponującej historii. Drużynie udaje się wywalczyć upragniony "sportowy awans" na zaplecze ekstraklasy, oczywiście nie bez przeszkód. Największy opór w półfinałach fazy play-off postawiła ekipa Pogoni Prudnik, która wygrała pierwszy mecz we Wrocławiu i w rywalizacji do dwóch zwycięstw miała przed sobą mecz na opolszczyźnie. Wojskowi prowadzeni przez Norberta Kulona odnieśli zwycięstwo na trudnym terenie. W spotkaniu numer trzy nie mogło dojść do podobnej sensacji i Śląsk pewnym zwycięstem przypieczętował swój udział w finale.
Droga do I ligi usłana była od początku wieloma klubami z którymi historia często kojarzyła WKS. Nie mogłobyć inaczej w finale, gdzie o awans "Trójkolorowi" stoczyli bój ze Stalą Ostrów Wielkopolski. Ostatecznie zwycięstwo w stosunku zwycięstw 3:1 wysłało jasny komunikat w stronę koszykarskiej Polski - WRACAMY! Zawodnicy, trenerzy, pracownicy klubu i kibice świętowali awans w koszulkach z napisem "Awans. Bez drogi na skróty", co bezpośrednio komunikowało w jaki sposób Śląsk Wrocław ma zamiar wrócić do walki o kolejne trofea w Polskiej Lidze Koszykówki.
Wyczekiwana inauguracja rozgrywek skończyła się porażką ze Spójnią Stargard Szczeciński, co wzbudziło wątpliwości dotyczące siły tego zespołu oraz możliwości zrealizowania celu. Drużyna jednak szybko osiągnęła oczekiwany poziom i kolejno gromiła wszystkie ekipy w lidze, bijąc rekord 25. zwycięstw z rzędu. Sezon zasadniczy "Trójkolorowi" zakończyli na pierwszym miejscu i byli niekwestionowanym faworytem do gry w finale. W pierwszej rundzie play-off Śląsk wygrał kolejno trzy spotkania ze Startem Lublin.
Kolejnym rywalem w drodze do ekstraklasy miał być Siden Toruń. Po dwóch zwycięstwach w „Kosynierce” zespół trenera Jankowskiego przegrał dwukrotnie na parkiecie rywala. Śląsk, podobnie jak przed rokiem, czekał mecz o wszystko w półfinale. W piątym meczu wrocławianie nie pozostawili złudzeń ekipie z Torunia, pewnym zwycięstwem meldując się w finale. Ostatnim przeciwnikem w sezonie była drużyna MOSiR-u Krosno prowadzona przez Dusana Radovicia. Po zaciętym pierwszym meczu w Hali Orbita Śląsk zwyciężył, jednak przegrana w drugim meczu stawiała faworytów do awansu w niełatwym położeniu. W daleką podróż do Krosna zawodnicy jechali ze świadomością, że najważniejsze jest zwycięstwo w pierwszym meczu na trudym terenie. To gwarantowało powrót do Wrocławia na ostatni mecz, w przypadku przegranej w czwartym meczu.
Po niezwykle zaciekłym spotkaniu zakończonym dogrywką, Śląsk uzyskał przewagę 2:1 i wrocławianom brakowało już tylko jednego zwycięstwa do mistrzostwa. Po drugim meczu na Podkarpaciu "Trójkolorowi" wrócili tam, gdzie od zawsze było ich miejsce – na parkiety ekstraklasy.
Trzy kolejne lata to walka na parkietach Polskiej Ligi Koszykówki z różnym skutkiem. Przebudowy składu, zmiany na ławce trenerskiej i brak stabilizacji przełożyły się na sportowe wyniki. W pierwszym sezonie po powrocie na najwyższy poziom Śląsk po raz pierwszy w historii nie awansował do fazy play-off. Słaby wynik w lidze osłodziło jednak zdobycie czternastego w historii Pucharu Polski. Sezon 2014/15 Śląsk zaczął od siedmiu zwycięstw, a w rundzie zasadniczej na własnym parkiecie przegrał tylko raz. Drużyna pod wodzą Emila Rajkovicia do końca pierwszej fazy sezonu walczyła o trzecie miejsce, lecz ostatecznie zakończyła ją na piątej pozycji. W pierwszej rundzie play-off rywalem Śląska byli Czarni Słupsk. W nadmorskiej miejscowości Wojskowi walczyli dzielnie, lecz dwukrotnie ulegli rywalom po dogrywkach. Czarni, którzy byli jedyną drużyną, która pokonała Śląsk w tym sezonie w Hali Orbita, ponownie wygrali we Wrocławiu i wyrzucili Trójkolorowych z rozgrywek. Kolejny rok był pełen przetasowań zarówno w kadrze drużyny, jak i na trenerskiej ławce - w trakcie sezonu Mihailo Uvalina zastąpił Rajković, który wrócił do Wrocławia po krótkiej przerwie. Odbiło się to na postawie zespołu, który zakończył zmagania w PLK dopiero na 14. pozycji.
Z powodu kłopotów finansowych przed sezonem 2016/17 klub ponownie spadł do II ligi. Trzon drużyny oparty został na młodych zawodnikach pod wodzą legend Śląska - Dominika Tomczyka i Jacka Krzykała. Nowy zespól sprostał stawianym wobec niego oczekiwaniom. W sezonie zasadniczym Śląsk przegrał zaledwie dwa spotkania, a w play-offach okazał się lepszy od rywali z Kątów Wrocławskich, Opola, Łowicza oraz Warszawy i wywalczył awans do I ligi. Przed kolejnym sezonem młoda drużyna została wzmocniona doświadczonymi zawodnikami, którzy mają pomóc w walce o jak najwyższe miejsce na zapleczu ekstraklasy.