Śląsk w finale Pucharu Polski!

Znamy już finalistów tegorocznych rozgrywek Intermarche Basket Cup. Będą to: Śląsk Wrocław i Turów Zgorzelec. Koszykarze Śląska pokonali odwiecznych rywali – Anwil Włocławek- 82:69 i już dziś o 20:00 zagrają o swój 14 w historii Puchar Polski! "Suli" popisał się w drugiej kwarcie efektownym wsadem, fot. Norbert Bohdziul Pierwsze punkty w meczu zdobyli goście po efektownym wsadzie Dulkysa, ale było to jedyne w meczu prowadzenie podopiecznych Milija Bogicevicia. Śląsk od tamtej pory, głównie za sprawą Michała Gabińskiego (10 punktów w pierwszej kwarcie), zanotował serię 13:0 i od pierwszych minut kontrolował wydarzenia na parkiecie. Efektowne wsady (Parzeński, Sulima) mieszały się ze świetną skutecznością zza linii 6,75 (Gabiński, Johnson) i po pierwszych 10 minutach Wojskowi prowadzili aż 15 oczkami. - Nie wiem, czy to było najlepsze nasze spotkanie w sezonie, ale na pewno najlepsza I kwarta – mówił po meczu trener Śląska Jerzy Chudeusz. W kolejnej ćwiartce „Trójkolorowi” nie zwalniali tempa. Kolejne rzuty trzypunktowe Mroczka-Truskowskiego oraz Gibsona (równo z końcową syreną) pozwoliły jeszcze powiększyć przewagę. W drużynie z Kujaw wynik próbowali ciągnąc „niscy”- Katnić i Dulkys, ale bez odpowiedniej skuteczności w rzutach za 3, i bez wsparcie podkoszowych, wiele nie zdziałali. - Graliśmy źle w pierwszej połowie, nie radziliśmy sobie z obroną przeciwników. Pozwalaliśmy Śląskowi rzucać łatwe punkty, oni nie mylili się z wolnych pozycji, szczególnie za 3 punkty. Zabrakło nam sił i czasu by dogonić wynik – skomentował Mateusz Kostrzewski, skrzydłowy Anwilu. Duża przewaga rozleniwiła gospodarzy – trzecią kwartę zaczęli od serii 0:9. Seryjnie mylił się Kikowski, proste faule popełniał Miller. Pierwsze punkty w tej kwarcie Wojskowi zdobyli po ponad 6 minutach (Gibson z linii rzutów wolnych), a na celny rzut z gry musieliśmy czekać prawie 9 minut. Skutecznie wykonywane rzuty wolne (bolączka z przegranego meczu z Rosą) Gibsona i Kikowskiego pozwalały jednak utrzymać przewagę. Kwartę zakończył wspaniały alley-oop wrocławskich graczy. Zza łuku piłkę nad kosz posłał Gibson, a tam czekał już na nią Dominique Johnson, który efektownym wsadem zdobył swoje 12 punkty w meczu. Danny Gibson ponownie był klasą samą dla siebie, fot. Norbert Bohdziul - Bardzo źle zaczęliśmy ten mecz, nie wcieliliśmy w życie nic z naszych ustaleń. W końcu zaczął trafiać Gabiński, Śląsk trafił wiele „trójek”, przez co nabrał pewności siebie. W drugiej połowie zagraliśmy tak, jak powinniśmy, ale to nie wystarczyło – powiedział Milija Bogicević, trener gości. Ostatnie dziesięć minut świetnie rozpoczął Gibson, bardzo szybko rzucając 5 punktów i finał dla Śląska był już przesądzony. Pod koniec meczu efektowną „czapą” popisał się obchodzący swoje 37. urodziny, Radosław Hyży, który po chwili dołożył jeszcze punkty spod kosza. W ekipie gości szalał Dulkys, ale jego 19 punktów na nic się zdały. Wynik był niezagrożony do końca i ostatecznie Śląsk zwyciężył 82:69. - Dobrze weszliśmy w mecz, trafialiśmy „trójki”, zyskaliśmy dobrą energię. Jutro bardzo ważny mecz, mamy szansę poprawić humor sobie i kibicom po ostatnich porażkach – skomentował Radosław Hyży, skrzydłowy WKS-u. Kluczem do triumfu nad włocławianami była lepsza skuteczność zarówno w rzutach za 2, za 3, jak i w osobistych. Śląsk zagrał też bardziej zespołowo – 16:9 w asystach, dzięki czemu zmierzy się w dzisiejszym finale z PGE Turowem Zgorzelec. Zgorzelczanie wysoko pokonali Stabill Jezioro Tarnobrzeg 89:51 i to oni wydają się być faworytami dzisiejszego meczu. Śląsk pokonał ich jednak na wyjeździe, więc we własnej hali, przy fantastycznym dopingu, może się pokusić o zwycięstwo i 14 w historii klubu Puchar Polski. Początek meczu o godzinie 20:00, transmisja w Polsacie Sport News. Jędrzej Rybak WKS Śląsk Wrocław – Anwil Włocławek (26:11, 24:17, 11:19, 21:22) Punkty dla Śląska: Gibson 21 (3), Johnson 12 (2), Gabiński 10 (2), Kikowski 9 (1), Parzeński 7, Sulima 6, Malasević 6, Mroczek-Truskowski 5 (1), Miller 4, Hyży 2 Punkty dla Anwilu: Dulkys 19 (3), Katnić 12, Kostrzewski 9 (1), Hajrić 8, Mijatović 7 (1), Pamuła 6 (2), Graham 3 (1), Witliński 3, Sokołowski 2

Śląsk trafia na Anwil! Do trzech razy sztuka?

Po wyeliminowaniu Energi Czarnych Słupsk to odwieczny rywal – Anwil Włocławek – będzie przeciwnikiem wrocławskiego Śląska w półfinale Pucharu Polski Intermarche Basket Cup. To prestiżowe starcie już w sobotę o godzinie 20:00 w hali Orbita. O tym, że to włocławianie przyjadą do Wrocławia powalczyć o Puchar Polski w turnieju finałowym, a nie ekipa Andreja Urlepa (Energa Czarni Słupsk) zadecydowało środowe starcie obu ekip, z którym obronną ręką (65:63) wyszli właśnie koszykarze z kujawsko-pomorskiego. Anwil przyjedzie zatem do Wrocławia w tegorocznych rozgrywkach już po raz drugi. Wcześniej gościł tu 12 października 2013 roku podczas inauguracji sezonu 2013/14 – wtedy zwyciężył 73:61. Do rewanżu we Włocławku doszło na początku drugiej rundy sezonu zasadniczego TBL, przy okazji trenerskiego debiutu Jerzego Chudeusza. I tym razem jednak Śląsk nie miał zbyt wiele do powiedzenia przegrywając ostatecznie 60:78. Do trzech razy sztuka? Wcześniej, bo o godzinie 17:30, w pierwszym półfinale turnieju Final Four zagrają między sobą wicemistrzowie Polski – PGE Turów Zgorzelec – którzy minimalnie pokonali Rosę Radom, a także koszykarze Stabill Jeziora Tarnobrzeg, którzy sensacyjnie wyeliminowali grających na 100% swoich możliwości mistrzów kraju – Stelmet Zielona Góra. Szczegółowy program turnieju Final Four Intermarche Basket Cup: Sobota, 8 lutego: 17:30 – PGE Turów Zgorzelec – Stabill Jezioro Tarnobrzeg 20:00 – WKS Śląsk Wrocław – Anwil Włocławek Niedziela, 9 lutego: 20:00 – Finał z udziałem zwycięzców meczów półfinałowych Ceny biletów na pojedynczy dzień turnieju: - Kategoria I – sektory niebieskie - 35 zł (bilet normalny), 30 zł (bilet ulgowy) - Kategoria II – sektory brązowe - 30 zł (bilet normalny), 25 zł (bilet ulgowy) - Kategoria III – sektory żółte - 25 zł (bilet normalny), 20 zł (bilet ulgowy) - Kategoria III – sektory żółte – bilet rodzinny (2 dorosłych + jedno dziecko do lat 16) - 50 zł - Kategoria III – sektory żółte – bilet rodzinny (2 dorosłych + dwoje dzieci do lat 16) - 55 zł - Kategoria IV – Sektory zielone - 15 zł (bilet normalny), 10 zł (bilet ulgowy) Ceny karnetów na cały turniej (sobota i niedziela): - Kategoria I – sektory niebieskie – 65 zł (bilet normalny), 60 zł (bilet ulgowy) - Kategoria II – sektory brązowe - 55 zł (bilet normalny), 45 zł (bilet ulgowy) - Kategoria III – sektory żółte - 45 zł (bilet normalny), 35 zł (bilet ulgowy) - Kategoria III – sektory żółte – bilet rodzinny (2 dorosłych + jedno dziecko do lat 16) - 90 zł - Kategoria III – sektory żółte – bilet rodzinny (2 dorosłych+ dwoje dzieci do lat 16) - 95 zł - Kategoria IV – Sektory zielone - 25 zł (bilet normalny), 15 zł (bilet ulgowy) UWAGA: Jako, że organizacją turnieju finałowego IMBC (a także sprzedażą biletów na ten turniej) zajmuje się Polska Liga Koszykówki S.A., posiadacze karnetów na domowe mecze Śląska Wrocław w sezonie 2013/14 nie mają darmowe wstępu na Final Four (tak jak to miało miejsce podczas spotkania fazy grupowej pucharu przeciwko AZS-owi Koszalin). Mapka Hali Orbita Bilety do nabycia tylko na stronie kupbilet.pl

RZUT OKA PO MECZU: Śląsk lepszy, a jednak znacznie gorszy

Dwie dogrywki, bloki, przechwyty, gra kosz za kosz i niesamowite emocje. Po dramatycznym spotkaniu Śląsk Wrocław minimalnie uległ Rosie Radom 88:90 przy komplecie publiczności w Orbicie. "Skiba" tym razem zawiódł, fot. Norbert Bohdziul FAKTY: Druga porażka Śląska w arcyważnym spotkaniu w kontekście awansu do Top 6. Przegrana jednak nie przekreśla jeszcze naszych szans na górną „szóstkę” tabeli w drugim etapie sezonu. Przed nami starcia z takimi markami jak: Stelmet Zielona Góra, Asseco Gdynia, PGE Turów Zgorzelec czy też Trefl Sopot. Łatwo nie będzie, ale jeszcze nie wszystko stracone. ZAWODNICY: Najlepszym strzelcem Śląska po raz kolejny okazał się Danny Gibson, który spędził na parkiecie prawie 43 minuty. Lider wrocławian zamienił swój rekord punktowy – 21-oczek ze spotkania w Słupsku na nowy -29. Nasz playmaker zagrał na skuteczności 45 % (9/20 z gry), zaliczył również 5 zbiórek, 4 asysty i 4 przechwyty. Drugim najlepiej punktującym w ekipie Śląska był Paul Miller, autor 20 oczek. Amerykanin spędził na parkiecie ponad 38 minut, miał skuteczność 58.3 %. W drużynie gości nie zawiedli liderzy: Kirk Archibeque 17 pkt. 8zb., Korie Locious 15 pkt. 4 as. 5 przechwytów, Jakub Dłoniak 16 pkt. i bohater ostatnich minut Łukasz Majewski 15 pkt. USŁYSZANE: „Jestem rozczarowany troszeczkę tym meczem, pozwoliliśmy drużynie z Radomia na zbyt wiele akcji, które przyniosły im łatwe i szybkie punkty(…). W dogrywkach zawsze wychodzi charakter zespołu, to czy umie wykonywać dobrze takie elementy gry jak rzuty wolne, czy rzuty spod basketu. Nie udało nam się to, drużyna z Radomia pokazała, że była dziś silniejsza. Jednak nie poddajemy się, trzeba walczyć do końca – mówił po spotkaniu trener Śląska Jerzy Chudeusz. Radosław Hyży zaliczył w meczu airballa, fot. Norbert Bohdziul STATYSTYKA-KLUCZ: Przede wszystkim nie trafialiśmy: (29/77 z gry) przy skuteczności – 37% – Rosa 42%. Większym problemem były jednak r zuty osobiste (21/33 – 63%) czy 73% Rosy. PUNKT ZWROTNY: W czwartej kwarcie radomianie popełnili 3 straty z rzędu. Trafienie Millera oraz wsad Johnsona pobudziły zespół jak i wrocławską publiczność. Minutę później Śląsk przejmował prowadzenie z rąk gości po dwóch trójkach Johnsona i Gibsona i celnym osobistym Millera. Fatalne błędy w końcówce i spudłowany osobisty Millera doprowadziły do dogrywki. Po pierwszych pięciu minutach w grę Śląska wkradła się nerwowość. Przez własne błędy w kluczowych momentach koszykarze Śląska znów schodzili z boiska z opuszczonymi głowami. NA PLUS: W przeciwieństwie do poprzedniego spotkania z Czarnymi Słupsk udało się poprawić grę na tablicach – 49-zbiórek. „Trójkolorowi” zdominowali rywala zbierając aż 18 piłek w ataku, przy ledwie 4 takich zbiórkach Rosy. Zagraliśmy również bardzo dobrze zespołowo notując 15 asyst przy 9 rywali. DO POPRAWY: Rzuty wolne, o czym mówił na konferencji prasowej Paul Miller: – To duży zawód dla nas, zdecydowały rzuty wolne, ja sam słabo je wykonywałem, a miałem sporo okazji. DOBRY RUCH: Danny Gibson, kolejny raz uświadamia nas w przekonaniu, że jego transfer to jedna z najlepszych rzeczy jaka spotkała Śląsk w tym sezonie. W ważnych momentach bierze ciężar gry na swoje barki. Groźny zarówno z dystansu jak i pod koszem. Doskonale czyta grę i widzi kolegów. Prawdziwy motor napędowy naszej drużyny. Ma również ogromne zaufanie trenera Chudeusza, co widać po minutach, które otrzymuje ZŁE ZACHOWANIE: Nieudany mecz Roberta Skibiniewskiego – 2 pkt w 32 minuty. Nie trafił żadnego z siedmiu wykonywanych rzutów, zaliczył 5 asyst, 4 faule i stratę. W końcówce nie próbował nawet odciążać Danny Gibsona w inicjowaniu akcji ofensywnych zespołu przetrzymując niepotrzebnie piłkę i oddając ją w ręce Amerykanina na kilka sekund przed upływem 24 sekund. Bezproduktywny – tak można w skrócie opisać mecz w wykonaniu „Skiby”. Paul Miller zebrał z tablic 10 piłek, a Śląsk zdecydowanie wygrał z Rosą walkę na tablicach, fot. Norbert Bohdziul WOKÓŁ PARKIETU: Radosław Hyży najpierw wzbudził jęk zachwytu na trybunach świetnym blokiem w niezwykle istotnym momencie czwartej kwarty, by później wywołać uśmiech na twarzy fanów „Wojskowych” „niedolotem” z linii rzutów wolnych. USŁYSZANE II: „Takie mecze, które trzymają długo w napięciu i cieszą kibiców pokazują, że warto promować polską koszykówkę. Cieszymy się niezmiernie, że te 2 punkty jadą do Radomia, bo było to dla nas bardzo ważne starcie”- mówił po spotkaniu Łukasz Majewski, bohater Rosy w końcówce. PODSUMOWANIE: Śląsk mimo tego, że nie najlepiej zaczął spotkanie (0:8) i przegrywał w trzeciej kwarcie różnicą nawet-11-oczek w mgnieniu oka doganiał rywala. Doping kibiców owocował w straty gości, kontry przynoszące szybkie punkty uskrzydlały wrocławian. Gra była wyrównana i niezwykle zacięta – co widać po pierwszych w tym sezonie dwóch dogrywkach w TBL. Zabrakło niestety trochę szczęścia i skuteczności. Gospodarzą w końcówkach drżała ręka, popełnialiśmy niewymuszone i infantylne błędy (Dominique Johnson, Paul Miller). KOLEJNE MECZE: W najbliższy weekend zagramy w roli gospodarza o Puchar IMBC z czołową czwórką ligi. W półfinale zmierzymy się z kimś z pary Anwil/ Czarni. W przypadku wygranej, w finale możemy trafić na naszego następnego ligowego przeciwnika, czyli na aktualnego Mistrza Polski. W Zielonej Górze o wygraną będzie bardzo ciężko, zważywszy na to, że Stelmet do tej pory przegrał jedynie dwa spotkania w TBL – wszystkie na wyjeździe. Ostatnio w „Winnym Grodzie” w pucharze EuroCup poległa nawet druga w hiszpańskiej ACB Valencja 77:82, w ostatniej kolejce ligowej Zdeklasował we Włocławku miejscowy Anwil 94:77. Potem Śląsk jedzie do Gdyni na pojedynek z Asseco. Marcin Poręba

Wolne pogrzebały Śląsk

W dramatycznym, zakończonym po dwóch dogrywkach meczu, Śląsk Wrocław przegrał z Rosą Radom 88:90. Głośny doping wypełniających po brzegi Halę Orbita kibiców, walka o każdy centymetr parkietu, emocje do ostatnich sekund – wszystko, czego oczekujemy od koszykówki można było znaleźć w sobotnim spotkaniu we Wrocławiu. Zabrakło tylko zwycięstwa Śląska… Paul Miller nie trafił w końcówce waznych rzutów wolnych, fot. Norbert Bohdziul Zwycięstwa, którego nie zapowiadały już początkowe minuty spotkania. Na pierwszy celny rzut do kosza, zawodnicy gospodarzy potrzebowali aż siedmiu prób i po spektakularnym początku Jakuba Dłoniaka, WKS przegrywał 0:8 Trójkolorowi odpowiedzieli jednak serią 11:0 i minimalnie prowadzili na koniec pierwszej kwarty. W drugich 10-ciu minutach, dzięki dobrej współpracy duetu Gibson- Miller, przewaga na chwilę urosła nawet do 6 punktów. Rosa nie pozwoliła uciec gospodarzom – dzięki skuteczności młodego Damiana Jeszke, wygrała tę kwartę i do przerwy na tablicy widniał remis po 39. - To był bardzo trudny mecz, dwóch równych drużyn. Gratuluje trenerom Śląska, bo teraz jest to dużo lepszy zespół, niż ten, który przyjechał do Radomia w pierwszej rundzie. Wtedy wygraliśmy łatwo, dziś tak nie było, spodziewaliśmy się tego – mówił po spotkaniu Wojciech Kamiński, trener Rosy. Po zmianie stron gra Śląska wyglądała gorzej. Gra w ataku opierała się niemal wyłącznie na Dannym Gibsonie, co mimo dobrej gry wrocławskiej „10”, nie było wystarczającą bronią na skutecznych radomian. Gracze gości mieli dużo okazji z linii rzutów wolnych, po wielu, wynikających z błędów w obronie, faulach Wojskowych. Lepiej zaczął grać Kirk Archibeque i przewaga Rosy urosła na moment nawet do 10 oczek. - Jestem rozczarowany. Pozwoliliśmy Rosie na zbyt wiele, na dużo łatwych punktów, daliśmy się im rozpędzić. Musieliśmy gonić wynik, co kosztowało dużo energii. Rosa okazała się twardsza w końcówce, pokazała siłę charakteru. Sezon się nie skończył, wierzę w postęp tej drużyny, w każdym spotkaniu będziemy walczyć o zwycięstwo – skomentował Jerzy Chudeusz, szkoleniowiec WKS-u. Ostatnią ćwiartkę Śląsk zaczął od efektownej pogoni za wynikiem. Sygnał do ataku dał niewidoczny do tej Johnson, najpierw popisując się efektownym wsadem, a potem trafiając za 3. Po chwili jego wyczyn skopiował Gibson, punkty dokładał kolejny Amerykanin- Miller i Śląsk szybko odzyskał kontakt punktowy. Dwie „trójki” Łukasza Majewskiego i nieskuteczne rzuty osobiste wrocławian spowodowały jednak, że na 10 sekund przed końcem, przy remisie, Rosa miała piłkę i szansę na zakończenie meczu. Kamil Łączyński nie trafił zza łuku, co oznaczało pierwszą w tym sezonie dogrywkę w Orbicie. Na drugą nie musieliśmy długo czekać… Koncertowa gra Danny Gibsona to było za mało, fot. Norbert Bohdziul - Świetna walka, dla takich spotkań warto promować polską koszykówkę. Zagrały dwie równe, mocne drużyny, bardzo ważne zwycięstwo dla nas. Byliśmy super przygotowani i mimo głupot, które zrobiliśmy w III i IV kwarcie, pozwalając Śląskowi nas dogonić, zdołaliśmy wygrać, bardzo się cieszę – komentował Łukasz Majewski, trafiający kluczowe rzuty w końcówce. W dogrywce nie mógł wziąć udziału zdobywca 17 oczek, Kirk Archibeque (5 przewinień). Bez swojego najlepszego centra, goście częściej rzucali z dystansu i grali po obwodzie. Śląsk nie pozostawał dłużny. „Trójkami” wymienili się Gibson i Majewski. W końcówce prosty błąd popełnił Robert Skibniewski, przekraczając linię końcową, z dystansu nie trafił Gibson i to znów Rosa miała ostatnia akcję, mogącą przesądzić o wyniku. Tym razem z trudnej pozycji nie trafił jednak Witka i pierwszy raz w tym sezonie Tauron Basket Ligi mogliśmy być świadkami drugiej dogrywki w meczu. Kolejne 5 minut to dalszy ciąg rywalizacji na obwodzie. Tym razem trafiali Majewski dla Rosy i Johnson dla Śląska. Po kilku minutach ciężar zdobywania punktów przeniósł się jednak z linii 6,75m, na linię rzutów wolnych. To było kluczowe dla losów meczu. W rzutach dystansowych wrocławianie dotrzymywali kroku gościom, ale rzuty osobiste lepiej wykonywali podopieczni Wojciecha Kamińskiego. W ostatnich sekundach raz jedna, raz druga drużyna wykonywała „wolne”. W Śląsku mylili się: Gibson (5/6 „za 1” w dogrywce), Miller (6/10), Hyży (1/2) i Kikowski, który będąc faulowany przy rzucie trzypunktowym miał szansę zdobyć aż 3 oczka doprowadzając do remisu, ale jemu również raz zadrżała ręka. Ekipa Rosy lepiej radziła sobie z rzutami za1 punkt. Najczęściej taką szansę miał rozgrywający Lucious. Na 3 sekundy do końca wolne wykonywał Dłoniak. Pierwszy trafił, przewaga radomian urosła do dwóch punktów, ale drugi spudłował. Piłkę zebrał Miller i… jego długie podanie w kierunku Gibsona przechwycił Adams. Tak zakończył się ten mecz, Śląsk nie miał szansy oddać ostatniego rzutu, przegraliśmy 88:90. - To duży zawód dla nas, zdecydowały rzuty wolne, ja sam słabo je wykonywałem, a miałem sporo okazji. Obie drużyny zagrały twardo, to był wyrównany bój, nie zagraliśmy wystarczająco dobrze- powiedział Paul Miller, zdobywca 20 punktów dla Śląska w tym meczu. Kolejne ligowe spotkanie Śląsk rozegra 15 lutego w Zielonej Górze, z mistrzem Polski Stelmetem. By marzyć jeszcze o pierwszej szóstce, trzeba walczyć o zwycięstwo nawet tam. Wcześniej, w weekend 8-9 lutego, Final Four Intermarche Basket Cup w Hali Orbita. Półfinałowy rywal Śląska nie jest jeszcze znany. Mecz z Anwilem lub Czarnymi Słupsk, w sobotę o 20:00. Jędrzej Rybak WKS Śląsk Wrocław – Rosa Radom 88:90 (16:15, 23:24, 12:19, 17:10, dogr.: 7:7, 13:15) Punkty dla Śląska: Gibson 29 (4), Miller 20, Johnson 10 (2), Kikowski 8 (2), Hyży 7, Malesević 5, Parzeński 5 (1), Sulima 2, Skibniewski 2, Gabiński Punkty dla Rosy: Archibeque 17, Dłoniak 16 (3), Lucious 15 (1), Majewski 15 (3), Jeszke 10, Łączyński 6 (1), Witka 5 (1), Adams 4, Radke 2, Zalewski

W sobotę mecz sezonu!

To będzie starcie na sportowe wyniszczenie. Żaden z zespołów nie może pozwolić sobie na porażkę, zwłaszcza gdy oba nieszczęśliwie przegrały w poprzedniej kolejce. To może być pojedynek kolejki o być albo nie być w walce o czołową „szóstkę” ligi. W sobotę o godzinie 19:00 w hali Orbita: Śląsk kontra Rosa! Do zakończenia sezonu zasadniczego zostało już tylko 6 kolejek. Obecnie najostrzejsza i najgorętsza walka toczy się o ostatnie premiujące grą z czołowymi zespołami w Polsce szóste miejsce. O tę lokatę aspirują 3 zespoły legitymujące się obecnie identycznym bilansem 8-8 – Rosa Radom, Asseco Gdynia i Śląsk Wrocław. Tylko 1 punkt więcej mają Energa Czarni Słupsk, którzy po wygranej nad naszą ekipą przed tygodniem mają również lepszy bilans bezpośrednich meczów niż ekipa Jerzego Chudeusza. Istotne starcie będzie miało miejsce w tej kolejce również w Gdyni pomiędzy Asseco i właśnie Czarnymi. Przed Śląskiem Wrocław natomiast spotkanie z Rosą Radom, które może okazać sie kluczowe w kontekście rywalizacji o czołówkę ligi. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego są w o tyle bardziej komfortowej sytuacji, że w Radomiu pokonali Śląsk aż 18-ma punktami. Aby przy takiej samej liczbie punktów na koniec rundy zasadniczej to wrocławski team był wyżej od radomskiego, potrzebne zatem nie same zwycięstwo, co wysokie zwycięstwo, najlepiej 19-ma punktami lub wyżej. Zadanie nie będzie jednak proste. Bo choć gospodarze świetnie ostatnio prezentują się we własnej hali, to w ostatnich dniach ciąży na nich klątwa. Ciągle niesprawny pozostaje Paul Miller, który skręcił sobie staw skokowy na rozgrzewce przed spotkaniem w Słupsku, a decyzja o jego występie zapadnie zapewne dopiero przed samym starcie. Jeśli zagra, jego forma (po tygodniu pauzy) pozostaje jedną wielką niewiadomą. Kilka dni przerwy w treningach miał również Michał Gabiński, który podczas meczu w Słupsku skręcił sobie kolano i musiał walczyć o to, aby zniwelować przykrą opuchliznę. Jakby tego było mało, w środę zatrucie pokarmowe wyeliminowało z treningów Dominique’a Johnsona, z tego samego powodu zajęcia opuścić musiał także trener Jerzy Chudeusz. Jeśli dodamy do tego obolała stopę Danny Gibsona, wychodzi na to, że Śląsk warunki do przygotowani na mecz z Rosą miał wyjątkowo utrudnione. W ekipie z Radomia atmosfera panuje wręcz odwrotna. – Myślę, że prezentujemy się coraz lepiej. Czuć w zespole tę chemię, a ostatni mecz dobrze to pokazały. Teraz skupiamy się na kolejnym, wyjazdowym meczu ze Śląskie i musimy w nim zagrać tak, jak tutaj – mówił po minimalnie przegranym ostatnim spotkaniu w Zielonej Górze środkowy Rosy Kirk Archibeque. W 16. kolejce Rosa napędziła stracha Mistrzom Polski, ulegając na wyjeździe nieznacznie bo tylko 89:91. Największym dorobkiem punktowym – 24 oczka – mógł pochwalić się Korie Lucious. W bardzo dobrej dyspozycji był również właśnie Archibeque, który zdobył dla swojego zespołu 21 punktów i zebrał z tablic 12 piłek. Pierwszy pojedynek Rosy i Śląska był meczem do jednego kosza. Śląsk – wówczas prowadzony jeszcze przez Milivoje Lazicia – nie potrafił zatrzymać gospodarzy w ataku. Rosa grała bardzo efektownie i robiła w ofensywie co chciała. Najskuteczniejszy był wówczas kontuzjowany obecnie i przebywający w USA Elijah Johnson, którego we Wrocławiu na pewno nie zobaczymy. W ekipie „Trójkolorowych” wykazał się tylko Paweł Kikowski, autor 18 oczek. - Nie boimy się rewanżu. Jesteśmy drużyną, która oczywiście ma szanse wygrać z Rosą. Musimy na pewno zagrać lepiej niż w Słupsku, ja osobiście muszę poprawić zdecydowanie poprawić swoją grę. W starciu z wysokimi graczami z Radomia to cała drużyna musi włączyć się w walce o zbiórki. Przeanalizowaliśmy spotkanie z Czarnymi i na pewno będziemy ćwiczyć ten element gry na treningach, aby być w pełni przygotowanym – mówi przed meczem Paweł Kikowski. Marcin Poręba

RZUT OKA PO MECZU – wielka dziura pod basketem

Duży pech wrocławian – kontuzja Millera – szybkie tempo gry, twarda walka, pot i krew na parkiecie – to wszystko działo się w Hali Gryfia w Słupsku. Śląsk po ciekawym, choć długimi momentami niestety jednostronnym widowisku, przegrał z Energą Czarnymi Słupsk 66:84. FAKTY: Śląsk Wrocław nie sprostał przeciwnikowi po raz pierwszy w 2014 roku przerywając serię trzech zwycięstw z rzędu. Porażka oddaliła naszych koszykarzy od ukończenia zasadniczej części sezonu w górnej szóstce ligowej tabeli, lecz absolutnie nie przekreśliła jeszcze ich szans. Obecnie 3 zespoły z miejsc 6-8 mają po szesnastej kolejce bilans 8-8 (Rosa Radom, Asseco Gdynia i Śląsk Wrocław). Najbliższe spotkanie z Rosą w hali Orbita będzie kluczowe w kontekście rywalizacji o miejsce w pierwszej szóstce. Początek w sobotę o godzinie 19:00. ZAWODNICY: Najlepszym strzelcem Śląska był Danny Gibson, który spędził na parkiecie prawie 37-miunt. Lider Wrocławian zaliczył swój rekord punktowy – 21 „oczek”, niestety na słabej skuteczności 42.9 % (6/14 z gry), asystował cztery razy, miał także 5 strat. Więcej zaufania tym razem od Jerzego Chudeusza dostał Nikola Malesević. Serb spędził na parkiecie ponad 25 minut, zdobył 16 punktów (4/6 z gry) przy skuteczności 66.7 %. Pozostali gracze Śląska niestety tego dnia byli tłem dla swoich kolegów. Wobec kontuzji Millera, której doznał na rozgrzewce, podkoszowi zawodnicy tacy jak Parzeński, Sulima, Gabiński (8 zbiórek) i Hyży nie wyróżnili się niczym. Najjaśniejszym ogniwem w drużynie gospodarzy okazał się wychowanek Śląska Mateusz Jarmakowicz. Z dorobkiem 20 punktów był najlepszym strzelcem meczu, trafiając 6/7 rzutów z gry. Po 15 oczek dla Słupska rzucili rozgrywający Tomasz Śnieg (6/8 z gry) oraz nowa podkoszowa „pantera” Joseph Taylor, który dołożył do swojego dorobku także 5 asyst. Joseph Taylor zdominował pod koszami zawodników Śląska, fot. Łukasz Capar, plk.pl USŁYSZANE: Mecz źle się otworzył, źle się ułożył , pierwsza kwarta tak naprawdę była determinująca, zamiast tego cośmy sobie założyli, że nie możemy pozwolić drużynie Słupska biegać, zdobywać łatwe punkty. Wszystko się odwróciło, pozwoliliśmy im na to, oni złapali pewność siebie i później wszystko im szło o wiele lżej – Jerzy Chudeusz. STATYSTYKA-KLUCZ: Czarni zdominowali grę na tablicach w stosunku 35:21! Skuteczność z gry „Wojskowych” poniżej oczekiwań – 33.3%. PUNKT ZWROTNY: Śląsk stracił w pierwszej kwarcie 32 punkty. W 4 minucie trzeciej kwarty po trafieniu Gibsona „Trójkolorowi” doszli Czarnych na 5 punktów. Wtedy jednak szczęśliwe punkty w ostatniej sekundzie akcji zdobył Taylor, Gabiński przestrzelił otwarty rzut trzypunktowy, a po chwili pozwolił trafić z dystansu Jarmakowiczowi i gospodarze znów odjechali na 10 oczek. NA PLUS: Udało się powstrzymać dwóch głównych liderów z amerykańskim paszportem Roderica Trice’a i Garretta Stutz’a, którzy zdobyli razem tylko 13 pkt. Niestety jak się okazało w tym spotkaniu to nie amerykanie grali pierwsze skrzypce. Swoją szanse świetnie wykorzystali wyżej wspomniani Mateusz Jarmakowicz i Tomasz Śnieg, którzy razem zdobyli 35 oczek. DO POPRAWY: Na pewno zawiedliśmy taktycznie. To co nam wpajał trener przed meczem to nie zrealizowaliśmy tego w ogóle. Na zasłonach typu pick’n’roll rozpracowywali nas przede wszystkim w pierwszej kwarcie jak chcieli, 33-punkty stracone, to zdecydowanie za dużo. Próbowaliśmy wrócić do gry, ale było ciężko, tym bardziej na takim gorącym terenie jaki jest w Słupsku – analizował po spotkaniu Jakub Parzeński. DOBRY RUCH: W końcu na więcej minut na parkiecie mógł liczyć Nikola Malesević. Serbski snajper nie zawiódł Jerzego Chudeusza i był obok Gibsona jedyna opcją Śląska w ataku. Malesević we wcześniejszych spotkaniach grał średnio po 14-15 minut. Tym razem przebywał na boisku ponad 25 minut i trafił 2/3 rzutów za 2, 2/3 rzutów za 3, dorzucił do tego 6 celnych osobistych z 8 wykonywanych. ZŁE ZACHOWANIE: Kolejny nieudany mecz Dominiqua Johnsona. Przed tygodniem z Kotwicą rzucił 1 punkt, teraz w Słupsku 4 na skuteczności 14.3 % z gry! Inny strzelec wyborowy wrocławian Paweł Kikowski nie trafił żadnego z siedmiu rzutów za 3 punkty i również zanotował fatalną skuteczność 3/14 (21,4%) ledwie raz stając na linii rzutów wolnych. Danny Gibson rzucił 21 oczek, ale nie uchronił swojego teamu od porażki, fot. Łukasz Capar, plk.pl USŁYSZANE II: Od kiedy go mamy jest wielką częścią gry ofensywnej. Jego kontuzja na rozgrzewce była sporym problemem, nasi wysocy walczyli jak tylko mogli, lecz było to dla nich bardzo ciężkie – komentował po meczu rolę Millera w Śląsku Danny Gibson. WOKÓŁ PARKIETU: Własna hala i publiczność jak powszechnie wiadomo potrafi być szóstym graczem gospodarzem – tak też było w Słupsku. Hala Gryfia należy do jednej z najcięższych do zdobycia w kraju. Wypełniona na każdym spotkaniu po brzegi kibicami, uznawana jest za trudny i bardzo gorący teren. Publiczność zgromadzona w obiekcie bardzo żywiołowo reaguje na to co się dzieje na parkiecie. Doświadczył tego Radosław Hyży, który podczas spotkania wdał się w przepychanki słowne z fanami Czarnych Panter. PODSUMOWANIE: Kolejne spotkanie wyjazdowe, które pokazało braki wrocławian. Zły początek spotkania, momentami bardzo słaba obrona, brak czołowego środkowego i słaba gra na tablicach przesądziły o porażce. Śląsk kolejny raz utwierdza nas w przekonaniu, że jest drużyną swojego parkietu. Ze skutecznością na poziomie 33% żadna drużyna nie byłaby w stanie wygrać w Słupsku. Najważniejszą bolączką trenera Chudeusza, był jednak brak pomysłu na zatrzymanie akcji Czarnych spod samej obręczy, po których zdobyli aż 35 oczek. KOLEJNE MECZE: Najpewniej najważniejsze spotkanie w walce o pierwszą szóstkę ligi Śląsk rozegra 1 lutego, na własnym parkiecie z Rosą Radom. Jeśli tego meczu nie wygramy, bardzo ciężko będzie myśleć o czołówce ligi. Następny mecz z Mistrzem Polski w Zielonej Górze, gdzie o wygraną będzie bardzo ciężko, zważywszy na to, że Stelmet do tej pory przegrał jedynie 2 spotkania – i to na wyjeździe. Inny decydujący mecz może mieć miejsce w Gdyni przeciwko Asseco 23 lutego. Marcin Poręba

Tabela

WKS Tabela