TUŻ PRZED MECZEM: GDZIE TURÓW MA ROGI?

Czyli dla Śląska przestrogi tuż przed dzisiejszymi derbami Dolnego Śląska, które rozpoczną się o 20.00 w Hali Orbita. Zgorzelec przyjeżdża żądny rewanżu za finał Pucharu Polski. Transmisja w Polsacie Sport Extra od 19.45. Do końca pierwszego etapu rozgrywek zostały już tylko dwie kolejki! SERIA: Trzeba zacząć od przeciwników, bo to oni mogą pochwalić się najdłużej trwającą serią w sezonie. PGE Turów Zgorzelec jest niepokonany w lidze od dziewięciu spotkań, co oznacza, że jeszcze nikt nie wygrał z nimi w 2014 roku! Prawie nikt, bo przecież to Śląsk w finale Pucharu Polski wprawił w osłupienie wicelidera tabeli, odnosząc niespodziewane zwycięstwo w Orbicie. Turów wciąż depcze po piętach liderowi z Zielonej Góry, do którego traci zaledwie jeden punkt. WKS pokonał Turów dwa razy z rzędu. A w ostatniej kolejce wygrał w lidze pierwszy raz od czterech spotkań. Na razie jest na dziewiątej pozycji, ale wyprzedzające go Asseco i AZS mają taki sam bilans (9-11). Warto więc po raz kolejny wykorzystać atut własnej hali, aby zająć jak najlepszą lokatę przed zbliżającymi się „szóstkami”. Czy ręka MVP znów będzie gorąca przeciwko PGE?, fot. Norbert Bohdziul RETROSPEKCJA: Tym razem nie jedna, a dwie. – Dwa bardzo ważne zwycięstwa. Do Zgorzelca jechaliśmy, gdy większość skazywała nas na porażkę. Tak samo było w Pucharze Polski, także zaskoczyliśmy wiele osób – wspomina Robert Skibniewski. Pierwszy raz Śląsk sprawił niespodziankę na wyjeździe, wygrywając grudniowe starcie minimalnie – 70:69. Wówczas zwycięstwo rzutem na 1,7 sekundy przed końcową syreną zapewnił Danny Gibson. Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Łukasz Wiśniewski, zdobywca 14 oczek. Obie drużyny spotkały się raz jeszcze, w pamiętnym finale IMBC i wtedy znów Wrocław okazał się lepszy. Tym razem na własnym parkiecie wygrał 90:87, a MVP tego meczu został Michał Gabiński, który w końcówce rzucał trójkę za trójką. Ze strony Zgorzelca odpowiadali J. P. Prince i Filip Dylewicz, ale puchar został nad Odrą. Śląsk – Turów 2:0. POJEDYNKI: Wspomniany już J. P. Prince był najlepszym strzelcem Turowa (20 pkt.) w pucharowym pojedynku ze Śląskiem. Co więcej, w ostatniej kolejce zanotował potrójną zdobycz (22 punkty, 10 zbiórek i 10 asyst w meczu z Gdynią), co w historii PLK zdarzyło się jak dotąd tylko 7 razy. – Staram się grać zawsze dobrze, przeciwko Asseco zanotowałem triple-double, ale ze Śląskiem to będzie nowa historia – zapowiadał dziś we wrocławskim Radio RAM. – Dam z siebie wszystko! A w jego przypadku wszystko to niezwykle dużo, ponieważ skrzydłowy Turowa jest drugim strzelcem ligi (za Deividasem Dulkysem, którego przecież w TBL już nie ma), a także wiceliderem pod względem przechwytów (2,2 na mecz). Amerykanin to w dodatku niezwykle skuteczny koszykarz – ponad 55% z gry. Kto go zatrzyma? Zarówno Paweł Kikowski, jak i Adrian Mroczek-Truskowski są od niego niżsi i słabsi fizycznie, więc może Jerzy Chudeusz desygnuje do krycia „zgorzelskiego księcia” któregoś z silnych skrzydłowych? Śląsk potrzebuje wspaniałej gry Amerykanina, fot. Norbert Bohdziul POSTAĆ: Paul Miller – rzucił w styczniu Polpharmie 25 oczek i zaliczył 5 zbiórek, ale to spotkanie z faworyzowanym Treflem było jego najlepszym w barwach Śląska. 23 punkty, 9 zbiórek i 4 bloki walnie przyczyniły się do zwycięstwa drużyny z Wrocławia, a on sam trafił do najlepszej piątki kolejki. Jeżeli Miller jest w formie, stanowi zagrożenie dla wszystkich podkoszowych, nawet dla Damiana Kuliga i Ivana Zigeranovicia. Center Śląska uwielbia uciekać na półdystans, więc jeżeli uda mu się wyciągnąć wysokich rywali spod kosza, trumna będzie otwarta dla obwodowych graczy Jerzego Chudeusza. Miller to najlepszy aktywny strzelec Śląska (12,2 pkt. na mecz) i najczęściej zbierający (6,9 zb. na mecz, co daje mu piąte miejsce w lidze). Trafia co drugi rzut z gry i 81.1% prób za jeden. ZAGROŻENIA: Gdzie Turów ma rogi? Najlepsza obrona TBL – tracą tylko 73.1 oczka w każdym meczu. Indywidualnie też są tu nieźli obrońcy – Kulig, ze średnią 1,4 – jest drugim blokującym rozgrywek. Zgorzelec jest również trzecim najlepiej zbierającym zespołem ligi – tu ustępuje pola Śląskowi. Jeżeli chodzi o atak, to ekipa Miodraga Rajkowicia jest trzecią w lidze pod względem zdobywanych punktów (średnio 82,2 na mecz), przy skuteczności 46.6% oraz drugą najczęściej asystującą (ze średnią 18.1). Indywidualnie grożą wszechstronnością – Prince i Kulig to liderzy ligi w kategorii eval. - Przyjadą na pewno mocno skoncentrowani, będą chcieli się odkuć za tą porażkę w finale Pucharu Polski. Znam bardzo dobrze ich szkoleniowca i wiem, jak ich przygotuje. Mecz może być naprawdę bardzo agresywny, bardzo fizyczny, dlatego wszystko się może zdarzyć – przewiduje Robert Skibniewski. SZANSA: Michał Gabiński ma nadzieję, że drużynie uda się utrzymać tak dobrą skuteczność, jak w ostatnią sobotę przeciwko Treflowi. – Wtedy mecz będzie otwarty do ostatnich sekund i przy takiej sytuacji doping kibiców może nam pomóc i może uda się pokonać Turów trzeci raz w tym sezonie – zastanawia się „Gabi” w materiale przygotowanym przez TVP Wrocław. Znów cały mecz? Nie ma problemu! Fot. Norbert Bohdziul Przewaga psychologiczna z pewnością leży po stronie gospodarzy. Udowodnili dwukrotnie, że nie straszny im sąsiad z Dolnego Śląska. Jeżeli będą trafiać często, tak jak w finałowym starciu ze Zgorzelcem, czy ligowym z Sopotem, znów mogą pokazać wyższość. Paweł Kikowski w wywiadzie dla wroclaw.sport.pl podkreśla, że niemałą rolę będzie odgrywało również skupienie: – W tym spotkaniu musimy pozostać skoncentrowani i zagrać jeszcze mocniej niż z Treflem, bo Turów na pewno będzie chciał się odegrać za ostatnie porażki z nami w lidze i finale Pucharu Polski. MIEJSCE: Liczymy na to, że derby przyciągnął komplet widzów i ponad trzy tysiące gardeł stworzy niezapomnianą atmosferę na trybunach Orbity, gdzie Śląsk odnajduje się najlepiej. – W domu czujemy się dobrze i komfortowo – przyznaje Robert Skibniewski. To jest sprawa oczywista w przypadku tej drużyny Śląska Wrocław, w tym sezonie aż nadto widoczna. Wszystkie mecze rozgrywane na Orbicie, na naszej hali, są lepszymi niż wyjazdowe – dodaje Jerzy Chudeusz w rozmowie z Jakubem Mielczarkiem z wrocławskich Faktów. – Zawodnicy w tym meczu naprawdę będą musieli zagrać na więcej niż sto procent – kończy trener. Tym, którzy nie będą mogli bezpośrednio wspierać koszykarzy z trybun przypominamy, że od 19.45 transmisję na żywo przeprowadzi Polsat Sport Extra. Spóźnialscy i zapominalscy będą mogli obejrzeć jeszcze powtórkę o 23.15 na Polsacie Sport News. Błażej Organisty

Starczy sił i determinacji?

Po kapitalnym spotkaniu w hali Orbita i sensacyjnej wygranej z Treflem Sopot 86:73, wrocławianom do zakończenia sezonu zasadniczego TBL zostały już tylko 2 spotkania, kolejno z PGE Turowem Zgorzelec i AZS Koszalin. Skoro Śląsk ma już tylko iluzoryczne szanse na awans do top 6, teraz musi się skupić, żeby upilnować pierwszej ósemki. Pojedynki Paula Millera z Damianem Kuligiem zapowiadają się pasjonująco, fot. Norbert Bohdziul Choć pokonany ostatnio Trefl i PGE Turów Zgorzelec to sąsiedzi w tabeli, pojedynek z tymi drugimi będzie o niebo cięższy. Nawet jeśli Śląsk pokonał uczestników Ligi VTB w tym sezonie już dwukrotnie – pierwszy raz po zaciętym spotkaniu w Zgorzelcu (70:69), gdzie na 1,7 sekundy przed ostatnią syreną rzut Danny’ego Gibsona zapewnił Śląskowi sensacyjną wygraną, drugi raz w finale IMBC (90:87), co dało Śląskowi 14. w historii Puchar Polski. W tym ostatnim spotkaniu przed miesiącem, wśród gości wyróżniali się przede wszystkim liderzy Turowa: J.P Prince (20 pkt), Filip Dylewicz (19) i Łukasz Wiśniewski(15 pkt). W ekipie Wojskowych najwięcej oczek – 21 – rzucił MVP finału – Michał Gabiński, a po 14 dołożyli Paul Miller i Robert Skibniewski. Zgorzelczanie są 3 ekipą w TBL pod względem zdobywanych punktów (średnio 82.2 na mecz) przy skuteczności 46.6%. „Tury” przegrały dotychczas w lidze 4 spotkania, kolejno z Anwilem Wlocławek, Śląskiem, Asseco Gdynia i Treflem Sopot. Ekipa Miodraga Rajkovicia zajmuje obecnie drugie miejsce w tabeli z dorobkiem 36 pkt i bilansem 16-4. Dwóch zawodników ekipy ze Zgorzelca bryluje we wskaźniku efektywności całej ligi. J.P Prince (19.6 eval/mecz) i Damian Kulig 17.9 eval/mecz) to statystycznie najbardziej wartościowy duet w TBL. Prince jest w świetnej dyspozycji, w ostatnim wygranym spotkaniu z Asseco, zdobył triple-double – 22 pkt,10 zbiórek i 10 asyst – dopiero ósme w historii PLK! Mecze z Turowem wyzwalają w "Gabim" niezwykłe emocje, fot. Norbert Bohdziul Pod nieobecność Gibsona, Robert Skibniewski i Adrian Mroczek-Truskowski zmierzą się z trio Tony Taylor (9.3 pkt,3.7 as.), Nemanja Jaramaz 8.1 pkt/mecz i Mike Taylor (5.9 pkt/mecz). Paul Miller będzie miał za zadanie zatrzymać środkowego PGE Damiana Kuliga, którego wspomagać będzie Ivan Zigeranović. Kluczem do zwycięstwa będzie solidna obrona i nie dopuszczanie rywala do uruchamiania szybkiego ataku. Duże znaczenie może mieć również zdobywanie oczek z ponowienia akcji. Wojskowi są dotychczas najlepszą drużyną ligi jeśli chodzi o zbiórki ofensywne – średnio 17 w meczu. We Wrocławiu Śląsk już kilka razy pokonywał wyżej notowanych rywali dzięki magii wypełnionej i głośnej od dopingu Hali Orbita. Czy PGE Turów ulegnie wrocławskiemu beniaminkowi po raz trzeci? Czy Śląskowi starczy sił i determinacji by po raz kolejny udowodnić swą wyższość na bogatszym sąsiadem? ) Zapowiedź meczu wideo TUTAJ. Marcin Poręba Ceny biletów na mecz WKS Śląsk Wrocław – PGE Turów Zgorzelec (13.03.2014, godz. 20:00): PRZEDSPRZEDAŻ: - Kategoria I- sektory brązowe – 30 zł (bilet normalny), 25 zł (bilet ulgowy) - Kategoria II- sektory żółte – 25 zł (bilet normalny), 20 zł (bilet ulgowy) - Kategoria II- sektory żółte – bilet rodzinny (2 dorosłych+ jedno dziecko (do lat 16) ) - 51 zł. - Kategoria II- sektory żółte – bilet rodzinny (2 dorosłych+ dwoje dzieci (do lat 16) ) - 52 zł. - Sektory zielone – 15 zł (bilet normalny), 10 zł (bilet ulgowy) W DNIU MECZU W KASACH, BILETY SPRZEDAWANE BĘDĄ O 5 ZŁ DROŻEJ (RODZINNE SĄ O 10 ZŁ DROŻSZE) Bilety w przedsprzedaży można nabywać: - w siedzibie klubu WKS Śląsk Wrocław – Hala „Kosynierka”, ul. Mieszczańska 11, w godzinach 10:00-17:00 w dniach: 12 marca (środa) 13 marca (czwartek) - do 15:30, od godz. 18:00 – w kasach przy hali Orbita Bilety można nabywać także przez całą dobę na stronie kupbilet.pl oraz we wszystkich punktach sprzedaży strony kupbilet.pl w dniach i godzinach ich otwarcia, a także w punktach STS we Wrocławiu oraz salonach Empik. Więcej informacji pod nr. tel. 71 798 10 50

Rzucony na głęboką wodę – wywiad z Robertem Skibniewskim

To na niego skierowały się ostatnio oczy fanów i koszykarskiego środowiska Wrocławia. Pojawiły się pytania, czy da radę, czy wytrzyma fizycznie, czy wciąż ma odpowiednie umiejętności. Wystarczył jeden mecz, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości. Oto bohater ostatnich dni – Robert Skibniewski! Śląsk po raz kolejny pokazał, że – nawet mimo kłopotów kadrowych – może pokonać każdego. Szczególnie w Orbicie. Taką jesteśmy drużyną w tym sezonie. W domu czujemy się dobrze i komfortowo. Szkoda, że nie gramy tak na wyjazdach, ale to już jest temat na inną rozmowę. Mecz z Treflem był bez wątpienia Twoim najlepszym występem. Niewiele zabrakło nawet do triple-double. Z czego byłeś najbardziej zadowolony? Że wytrzymałem fizycznie, pomijając nawet te skurcze w czwartej kwarcie. Byłem najbardziej zadowolony, że dałem radę i wygraliśmy. Zmęczenie dało się we znaki, fot. Norbert Bohdziul Dawno nie spędziłeś na parkiecie tak wielu minut. To nie było za bardzo obciążające? Sam przed chwilą wspomniałeś o problemach z mięśniami. Tak to była obawa z mojej strony – czy podołam fizycznie. Dwa lata temu, kiedy grałem we Wrocławiu, nie było problemu, bo byłem na to przygotowany. Tak samo było rok wcześniej w Polpharmie, a tutaj po prostu zostałem rzucony na głęboką wodę, ale wszystko dobrze się skończyło i to jest najważniejsze. Nie tylko Robert Skibniewski grał bardzo długo. Żeby nie piąty faul, cały mecz rozegrałby Dominique Johnson. Nie było pomysłu, aby wykorzystać którychś dwóch zawodników z rezerw? To nie do mnie pytanie. Ja nie odpowiadam przecież za takie ruchy. Z perspektywy zawodnika nie myślimy o tym, bo to nie nasza działka. Naszą jest trenowanie i granie, i wykonywanie poleceń trenera, także tyle na ten temat. Każdy ma swoją robotę, a do nas należy trenowanie i granie. Na Twoich barkach spoczywa teraz duża odpowiedzialność. Poprowadzisz Śląsk do zwycięstwa również z Turowem i AZS-em? Mam nadzieję, że tak, a jak będzie, zobaczymy. Gramy już kilka ładnych lat w basket i mam nadzieję, że się to uda. Wierzę w siebie, wierzę w kolegów, wierzę w ten zespół, a jak będzie, przekonamy się już niedługo. Już dwa razy pokonaliście Zgorzelec w tym roku. Macie na nich jakiś magiczny sposób? Ich działką jest słuchać trenera, fot. Marcin Karczewski Nie ma żadnego magicznego sposobu. Pokonaliśmy Zgorzelec dwa razy – raz w lidze, raz w pucharze. Oni wygrali dwa razy przed sezonem, dlatego mogę śmiało powiedzieć, że jest 2-2. Oni przyjadą na pewno mocno skoncentrowani, będą chcieli się odkuć za tą porażkę w finale Pucharu Polski. Znam bardzo dobrze ich szkoleniowca i wiem, jak ich przygotuje. Mecz może być naprawdę bardzo agresywny, bardzo fizyczny, dlatego wszystko się może zdarzyć, a my postaramy się dobrze wypaść przed własną publicznością. A który z tych dwóch meczów bardziej zapadł Ci w pamięć? Nie myślałem o tym. Dwa bardzo ważne zwycięstwa. Do Zgorzelca jechaliśmy, gdy większość skazywała nas na porażkę. Tak samo było w Pucharze Polski, także zaskoczyliśmy wiele osób. Może tak ma być, może mamy grać jako outsider i wtedy lepiej nam idzie? Żadne z tych dwóch spotkań jakoś specjalnie nie utkwiło mi w pamięci. Wygraliśmy! Z tego się cieszyliśmy najbardziej i teraz żyjemy następnym spotkaniem. Rozmawiał Błażej Organisty

Debry Dolnego Śląska – bilety już w sprzedaży!

Można już nabywać wejściówki na bratobójczy pojedynek w Tauron Basket Lidze – WKS Śląsk Wrocław kontra PGE Turów Zgorzelec, który w czwartek (13 marca) o godzinie 20:00 odbędzie się we wrocławskiej Hali Orbita. Bilety w cenach 10zł – 30zł są do kupienia w stałych punktach sprzedaży, oraz na kupbilet.pl. Ceny biletów na mecz WKS Śląsk Wrocław – PGE Turów Zgorzelec (13.03.2014, godz. 20:00): PRZEDSPRZEDAŻ: - Kategoria I- sektory brązowe – 30 zł (bilet normalny), 25 zł (bilet ulgowy) - Kategoria II- sektory żółte – 25 zł (bilet normalny), 20 zł (bilet ulgowy) - Kategoria II- sektory żółte – bilet rodzinny (2 dorosłych+ jedno dziecko (do lat 16) ) - 51 zł. - Kategoria II- sektory żółte – bilet rodzinny (2 dorosłych+ dwoje dzieci (do lat 16) ) - 52 zł. - Sektory zielone – 15 zł (bilet normalny), 10 zł (bilet ulgowy) W DNIU MECZU W KASACH, BILETY SPRZEDAWANE BĘDĄ O 5 ZŁ DROŻEJ (RODZINNE SĄ O 10 ZŁ DROŻSZE) Bilety w przedsprzedaży można nabywać: - w siedzibie klubu WKS Śląsk Wrocław – Hala „Kosynierka”, ul. Mieszczańska 11, w godzinach 10:00-17:00 w dniach: 11 marca (wtorek) 12 marca (środa) 13 marca (czwartek) - do 15:30, od godz. 18:00 – w kasach przy hali Orbita Bilety można nabywać także przez całą dobę na stronie kupbilet.pl oraz we wszystkich punktach sprzedaży strony kupbilet.pl w dniach i godzinach ich otwarcia, a także w punktach STS we Wrocławiu oraz salonach Empik. Więcej informacji pod nr. tel. 71 798 10 50

Skiba gotowy na Turów

Gdy Robert Skibniewski upadł na parkiet kilka minut przed końcem spotkania z Treflem, kibicom zadrżały serca. Jedyny zdrowy rozgrywający w drużynie trzymał się za nogę i nie wrócił na boisko do końca meczu. Obeszło się na strachu. Nie doszło do żadnej kontuzji, zawodnika dopadły jedynie skurcze. Skiba zagra z Turowem. W spotkaniu przeciwko sopocianom Skibniewski zagrał najlepszy mecz sezonu. 18 punktów, 9 asyst, 7 zbiórek – takich statystyk nie powstydziłby się nawet podstawowy do tej pory rozgrywający Śląska – Danny Gibson. Amerykanin do końca sezonu jednak nie zagra, dlatego wzrok fanów WKS-u powędrował w stronę 30-letniego zawodnika z „6″ na koszulce. Bohater meczu z Treflem będzie mógł zagrać w derbach, fot. Norbert Bohdziul Skiba sprostał oczekiwaniom. Pokazał, że jest w świetnej formie i wciąż może brać odpowiedzialność za grę drużyny. Z bardzo dobrym skutkiem. Tym większy strach wzbudziła sytuacja z ostatniej kwarty. Wtedy to, podczas akcji w ataku, rozgrywający padł na boisko i przez chwilę na nim leżał. Gdy już wstał, udał się ławkę rezerwowych i nie podniósł się z niej do końca spotkania, ostatnie minuty meczu obserwując jedynie z boku. Czarny scenariusz, w którym to były reprezentant Polski wypada ze składu na mecz derbowy, na szczęście się nie sprawdził. Już w czwartek Skibniewski i spółka stawią opór aktualnemu wiceliderowi rozgrywek – Turowowi Zgorzelec. Czołowe drużyny ligi są niestraszne Śląskowi. Pokazał to chociażby w meczu z Treflem – 3. obecnie zespołem w tabeli. Wręcz przeciwnie – to zgorzelczanie powinni czuć respekt przed Trójkolorowymi. Przegrali bowiem z nimi już dwukrotnie w tym sezonie – najpierw w lidze, w Zgorzelcu, a później w finale Intermarche Basket Cup we Wrocławiu. Decydujący o jednopunktowym zwycięstwie wrocławian w pierwszym meczu z Turowem rzut oddał Danny Gibson. Robert… powtórka mile widziana! Mecz już w czwartek o 20:00 w Hali Orbita. Jędrzej Rybak

RZUT OKA: TRZY KOLORY MOCNIEJSZE NIŻ TREFL

O tym, jak wielkim atutem Śląska jest Orbita tym razem przekonał się Trefl Sopot. Wrocławianie byli lepsi w prawie każdym elemencie gry, ostatecznie wygrali trzynastoma punktami (86:73). Na taki mecz rzucamy okiem z największą przyjemnością! FAKT: Zdziesiątkowany (i to literalnie, bo trenerzy wpisali do protokołu tylko dziesięciu zawodników) w sobotni wieczór zespół Jerzego Chudeusza zwyciężył w ligowym meczu w Orbicie po raz szósty. Czy to w TBL, czy w Pucharze Polski, przegrywali w niej faworyci – Energa, Anwil, Turów. Teraz przyszła kolej na Trefl. Na wrocławskim parkiecie poślizgnęli się i mniej wymagający przeciwnicy – Kotwica, Stabill, Asseco, Polpharma i AZS. Śląsk, wygrywając z drużyną z Sopotu, przerwał wreszcie serię czterech porażek. Zakończył również, trwającą od czterech kolejek, zwycięską passę przeciwników. Po 20. spotkaniach WKS w tabeli jest 9., natomiast Trefl nie jest już wiceliderem, a spadł na 3. pozycję. Paul kończy dwójkową akcję ze Skibą, fot. Norbert Bohdziul ZAWODNICY: Robert Skibniewski udowodnił, że wciąż potrafi być wielki oraz pokazał, że w trudnych momentach można na niego liczyć. Poprowadził Śląsk do zwycięstwa, zdobywając 18 punktów, 9 asyst i 7 zbiórek. Błyszczał szczególnie w pierwszej połowie (13 oczek, 7 asyst), w której popisał się nawet trójką z faulem. Mądrze prowadził grę, kontrolował tempo i kreował kolegów – przede wszystkim Paula Millera. Kibice poderwali się z miejsc, kiedy rozgrywający znalazł centra pod koszem, a ten skończył akcję wsadem, dając Śląskowi 14-punktowe prowadzenie w trzeciej kwarcie. Amerykanin był najlepszym strzelcem wieczoru (23 pkt.), do tego dołożył 9 zbiórek i 4 bloki. Zdobywał punkty spod kosza, z półdystansu, półhakami, rzutami z odejścia, dobijał niecelne próby kolegów i ani razu nie pomył się z linii osobistych – mecz idealny. Do frustracji sopocian doprowadzał też Paweł Kikowski – perfekcyjny w trzech próbach zza łuku autor 18. oczek. W pierwszym meczu obu drużyn sporo krwi koszykarzom Śląska napsuli Adam Waczyński i Michał Michalak. Tym razem wrocławianie zmobilizowali się w defensywie i nie pozwolili rozwinąć skrzydeł liderom gości. Waczyński skończył wprawdzie mecz z dorobkiem 10. punktów i 10. zbiórek, ale był nieskuteczny – 5/14 z gry. Michalak po trzech kwartach zatrzymał się na 7. oczkach, a trafiał tego wieczoru tylko co trzeci rzut. Jeżeli w zespole Trefla ktoś zasłużył na pochwałę, to może być to tylko Milan Majstrović (12 pkt., 6 zb., 2 blk.), który starał się podrywać kolegów do walki, ale sam Serb to za mało na dobrze dysponowany tego wieczoru Śląsk. USŁYSZANE: „Poniżej oczekiwań, zdecydowanie. Wiem, że mogę dać więcej zespołowi. Pierwsza połowa nie była super w naszym wykonaniu, Śląsk przez to się nakręcił i ciężko mi było wrócić.” – narzekał na swoją postawę Adam Waczyński, który dał upust emocjom w końcówce, kiedy to wdał się w przepychankę z Dominique Johnsonem – „Myślę, że taka ogólna frustracja po całym meczu. Nic wielkiego, po spotkaniu uścisnęliśmy sobie dłoń i jest OK.” STATYSTYKA-KLUCZ: Śląsk grał na blisko 50-procentowej skuteczności z gry (7/12 za trzy), tymczasem Trefl nie rzucał celnie – 35,6% (3/20 zza łuku). PUNKT ZWROTNY: 9-punktowa, najwyższa w meczu, seria Śląska z początku trzeciej kwarty. Tę część celnym rzutem otworzył Yemi Gardi-Nicholson, zmniejszając stratę Sopotu do 8. oczek, ale przez kolejne minuty punktowali już tylko koszykarze z Wrocławia, dzięki czemu znów odskoczyli, tym razem na 17 oczek (najwyższe prowadzenie), a trener Darius Maskoliunas poprosił o czas. Są powody do radości, fot. Norbert Bohdziul NA PLUS: Chciałoby się powiedzieć: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Osłabiony personalnie Śląsk wciąż potrafił pokonać mocniejszego przeciwnika. Jerzy Chudeusz podkreślał ostatnio, że zespół liczy dwunastu zawodników i brak dyspozycji czy obecności jednego, rekompensować powinien następny. Danny’ego Gibsona i Nikolę Malesevicia godnie zastąpili wszyscy po części i za to należy im się szacunek. Po meczu z Asseco trener narzekał na grę ofensywną i brak skuteczności. Podczas dwutygodniowej przerwy koszykarze odrobili lekcje i rzucili Trefowi 86 punktów. A warto zaznaczyć, że sopocianie tracą w tym sezonie średnio w każdym meczu o prawie 14 punktów mniej. DO POPRAWY: Trzeba bardziej pilnować bronionej tablicy. Zawodnicy Śląska pozwolili rywalom na 20 ofensywnych zbiórek. Nie przystoi najlepiej zbierającemu zespołowi ligi. Na szczęście, goście nie zawsze zamieniali je na punkty drugiej szansy – tych zdobyli bowiem 12. Bądź co bądź dopuszczanie przeciwników do tylu ponowień można przepłacić przegranym meczem. Niepokoi również liczba strat, których Śląsk zanotował 18. Dla porównania Trefl tracił piłkę dwa razy rzadziej. DOBRY RUCH: Dywersyfikacja działalności ofensywnej – 30 punktów spod kosza, 19 z linii osobistych, 16 z półdystansu i 21 zza łuku. Nie raz i nie dwa narzekaliśmy, że drużyna zbyt często opiera atak na rzutach z dystansu. W sobotę pierwsza trójka poleciała w kierunku obręczy dopiero na 4,5 min przed końcem pierwszej kwarty. I zrobił to gracz jak najbardziej do tego upoważniony – Paweł Kikowski. Od samego początku zawodnicy starali się penetrować, dogrywać do Paula Millera, co pozwoliło też wykonać 24 rzuty osobiste. ZŁE ZACHOWANIE: Sezon jeszcze potrwa, w jego drugiej części będzie trzeba grać dwa mecze w tygodniu, dlatego liczba minut Johnsona chyba była za duża. Usiadł na ławkę tylko raz, w dodatku zmuszony piątym faulem. Nieraz musiał odpoczywać w trakcie gry (dobrze, że w ataku), łapiąc oddech w rogu boiska i przyglądając się biernie akcjom kolegów. A i 30-letni Skibniewski spędził na parkiecie prawie 33 minuty, więc nic dziwnego, że w końcówce zaczęły go łapać skurcze. USŁYSZANE II: „Zacznę od gratulacji drużynie, zawodnikom, bo wykonali dzisiaj naprawdę fantastyczną pracę. Byli skoncentrowani na meczu, wykonywali zadania na dobrym poziomie i to przyniosło efekty. Zespół Trefla był nieco zdenerwowany, wytrącony z równowagi. Ostatnie spotkania naprawdę gramy nieźle w obronie, a dzisiaj do tego zawodnicy dodali bardzo dobry atak – mądrze, wspólnie grali.” – Jerzy Chudeusz To był piękny dzień kobiet, fot. Norbert Bohdziul WOKÓŁ PARKIETU: Na widowni jak zwykle nie zabrakło Macieja Zielińskiego. Był również Mieczysław Łopatka, którego imię i nazwisko skandowali Kosynierzy zgromadzeni w sektorze K. Fani mają nowy rekwizyt – rozłożystą na całą trybunę flagę w trójkolorową szachownicę. W przerwie menager klubu, Maciej Szlachtowicz, przeprowadził na boisku konkurs dla czterech widzów, wybranych losowo przez rozrzucające koszulki tancerki. Zabawa polegała na jak najszybszym dwukrotnym przebiegnięciu całej długości boiska i umieszczeniu piłki w koszu. Dwaj zwycięzcy otrzymali bony do Piazza di Moda o wartości 200 złotych. Przegrani nie odeszli z pustymi rękoma, dostali nagrody pocieszenia. Przyjechała też grupa kibiców z Trójmiasta, którzy przede wszystkim narzekali na pracę sędziów, wykrzykując w ich stronę epitety rodem z piłkarskich stadionów. Gry swoich koszykarzy podziwiać nie mogli, za to mogli docenić nowe stroje wrocławskich cheerleaderek. Dziewczyny, też osłabione kadrowo (jedna z nich w trakcie poprzedniego meczu skręciła kostkę), były doskonałym przykładem piękna wrocławskich kobiet, w tym szczególnym dla pań dniu. Po meczu na parkiecie pojawił się Danny Gibson, któremu w świętowaniu zwycięstwa z kolegami nie przeszkadzały nawet kule i orteza na kontuzjowanej nodze. PODSUMOWANIE: Kiedy w pierwszych akcjach meczu zobaczyliśmy dwa celne rzuty sopocian przeplecione błędem kroków Parzeńskiego, nie byliśmy optymistami. Złe dobrego początki, bo w miarę upływu czasu było tylko lepiej. Po udanej akcji Jetera po pierwszej kwarcie jednym punktem wygrywał jeszcze Trefl, ale od następnej części Śląsk włączył dodatkowy bieg i zaczął pokazywać przeciwnikom plecy. Prowadzeni przez Skibniewskiego, Millera i Kikowskiego wrocławianie kontrolowali boiskowe wydarzenia, byli waleczni, zdecydowani i skuteczni. A Trefl pudłował wszystko co się dało, wyraźnie nie mogąc odnaleźć się w żywiołowej Orbicie. Kiedy „Kiko” trafił trójkę na 81:66, było już jasne, kto jest zwycięzcą. Kibice dziękowali koszykarzom na stojąco, a w międzyczasie Michalak i Leończyk kolejno w jednej akcji przestrzelili szkolne rzuty spod kosza, co było bardzo dobrym zobrazowaniem sobotniej formy sopocian. USŁYSZANE III: „Dziękujemy wszystkim kibicom, którzy zjawili się dzisiaj w Orbicie. Wygraliśmy! Wszystkiego najlepszego wszystkim kobietom w dzisiejszym dniu, pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia na następnym meczu!” – Robert Skibniewski KOLEJNE MECZE: Do końca pierwszego etapu sezonu zostały już tylko dwa spotkania. Śląsk oba zagra we Wrocławiu. Najpierw kibiców czekają derby Dolnego Śląska – do Orbity 13 marca, w czwartek, zawita Turów Zgorzelec. Pierwszy rzut sędziowski tej rywalizacji o 20.00. W ostatniej kolejce, 19 marca, zespół Jerzego Chudeusza zmierzy się z AZS-em Koszalin. Błażej Organisty

Tabela

WKS Tabela