- Szczegóły
-
Opublikowano: sobota, 08, marzec 2014 11:52
WKS Śląsk Wrocław pokonał Trefl Sopot 86:73 w spotkaniu 20. kolejki Tauron Basket Ligi. Do niespodziewanego triumfu drużynę Trójkolorowych poprowadziło trio Robert Skibniewski, Paul Miller i Paweł Kikowski. Z okazji Dnia Kobiet- Drogie Panie- to było dla Was!
Kontuzja Gibsona – najlepszego gracza drużyny w sezonie, odejście Malasevicia, kłopoty zdrowotne Gabińskiego i Johnsona, 4 kolejne porażki, przyjazd wicelidera rozgrywek – niemal wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że Śląsk nie ma prawa wygrać meczu z Treflem – wiceliderem. Okazało się jednak, że im gorzej – tym lepiej. Wrocławianie nie tylko wygrali, ale i kontrolowali grę przez całe spotkanie, ostatecznie pokonując rywali różnicą aż 13 oczek.
Wyrównaną pierwszą kwartę wygrali co prawda goście, ale już wtedy, w pierwszych minutach spotkania, widoczna była dobra gra Trójkolorowych. Dobrze zaczęli nieskuteczni w ostatnich meczach strzelcy: Kikowski i Johnson, a z trudnego zadania zastapienia Danny’ego Gibsona od początku meczu świetnie wywiązywał się Skibniewski. Śląsk podjął rękawicę.
Paweł Kikowski wziął rewanż na Adamie Waczyńskim, fot. Norbert Bohdziul
- Na pewno nie zlekceważyliśmy drużyny z Wrocławia. Wiedzieliśmy, ze u siebie są naprawdę groźni. Od początku byli mieli większą chęć walki i zaangażowanie w grę. Doszła do tego nasza słaba skuteczność. W następnym meczu w Radomiu z Rosą zagramy lepiej, bo tak słabo jak dziś nie może być - powiedział po meczu Paweł Leończyk, skrzydłowy sopocian.
Drugie 10 minut to popis dwójki: Skibniewski- Miller. Obaj zdobyli po 11 punktów w tej ćwiartce. Cały Trefl- 15. Słabo grały gwiazdy gości – Waczyński czy Leończyk do przerwy rzucili zaledwie po 4 oczka. Po kilku spektakularnych akcjach Wojskowych – efektowna ”czapa” Millera i akcja 3+1 Skibniewskiego, przewaga gospodarzy urosła do 10 punktów. Śląsk łapał wiatr w żagle.
- Gratuluje moim zawodnikom, bardzo dziś na to sobie zasłużyli. Byli skoncentrowani od początku, dobrze zagraliśmy w obronie – Trefl dopiero w końcówce przekroczył granicę 70 oczek. Magia Orbity, własnego parkietu, zadziałała - komentował po spotkaniu Jrzy Chudeusz, szkoleniowiec WKS-u.
Kolejne minuty to skuteczna gra gospodarzy i budowanie przewagi. Kolejne punkty co chwila dokładał Miller, a Kikowski pokazywał, ze ciągle umie rzucać „za 3”. Po jednej z jego”trójek” Śląsk prowadził już 58:41. Sopocianie gubili się – świadczy o tym m.in. statystyka fauli Sarunasa Vasiliaskasa – podstawowy rozgrywający drużyny w zaledwie 3 minuty popełnił aż 4 faule. Cały zespół gości przez 3 kwarty trafił tylko 2 z 13 rzutów „za trzy” (WKS- 5/9). Śląsk kontrolował mecz.
- Śląsk zagrał naprawdę dobrze. Więcej chcieli, więcej biegali, więcej walczyli. Zagraliśmy złe spotkanie, przede wszystkim z tragiczną skutecznością. Źle nam zrobiły te 2 tygodnie przerwy. Nie mogliśmy trenować optymalnym składem przez różne urazy i kontuzje - szukał przyczyn porażki Darius Maskoliunas, trener Trefla Sopot.
Chwilowy zryw w ostatniej kwarcie nie pomógł gościom znad morza. Przegrali i tę ćwiartkę, i cały mecz. W końcówce znów skteczniejsi byli Majtorović i Waczyński, ale ze strony gospodarzy odpowiadali im Kikowski, Skibniewski i Miller. Ostatnie minuty uplynęły pod znakiem kuriozalnej decyzji arbitra, który odgwizdał niezwykle dyskusyjny faul Mroczka-Truskowskiego, oraz sprzeczki między Johnsonem i Waczyńskim. Dla Amerykanina oznaczała ona 5 faul i na 22 sekundy przed końcem musiał on opuścić boisko. Pierwszy raz w meczu… Wcześniej bowiem, przez ponad 39 minut, „DJ” grał bez przerwy. Przewaga Śląska w końcówce nie była ani przez chwilę zagrożona. Śląsk triumfował zasłużenie.
"SKiba" zagrał jak profesor, fot. Norbert Bohdziul
- Bardzo cieszymy się z tego zwycięstwa. Dziekujemy za wsparcie kibiców,którzy przyszli na nasz mecz, mimo że nasze szanse na czołową szóstkę już są tylko iluzoryczne. Wszystkiego najlepszego dla wszystkich kobiet z okazji ich święta - nie zapominał o Dniu Kobiet Robert Skibniewski, rozgrywający wrocławian.
Śląsk nie miał większych kłopotów z pokonaniem faworytów z Sopotu. Zaważyła na tym lepsza skuteczność i indywidualne popisy graczy Trójkolorowych. Świetny mecz rozegrał Paul Miller – 23 punkty,9 zbiórek i 4 bloki. 18 oczek dorzucił Kikowski (3/3 zza łuku). Wyjątkowe słowa uznania należa się jednak świeżo upieczonemu tatusiowi. Popularny „Skiba”, bo o nim mowa, w tym meczu stawił czoła nie lada oczekiwaniom. Mimo przeciętnego w jego wykonaniu całego sezonu, w wyniku kontuzji amerykańskiego rozgrywającego, z dnia na dzień musiał stać się liderem drużyny. Poradził sobie znakomicie. Rozegrał najlepszy mecz w całych rozgrywkach, rzucił 18 pkt, rozdał 9 asyst i dodatkowo zaliczył 7 zbiórek. Okazało się, że jest życie po Dannym Gibsonie.
Kolejne spotkanie Śląsk rozegra 13 marca w hali Orbita. Do Wrocławia znów przyjedzie ekipa z górnej półki – aktualny lider tabeli, Turów Zgorzelec. Zwycięstwem z Treflem Śląsk zachował jeszzce cień nadziei na pierwszą szóstkę, więc… wszyscy na derby!
WKS Śląsk Wrocław – Trefl Sopot 86:73 [23:24, 26:15, 16:14, 21:20]
Punkty dla Śląska: Miller 23, Skibniewski 18 (3), Kikowski 18 (3), Johnson 8 (1), Gabiński 6, Mroczek-Truskowski 4, Parzeński 4, Hyży 2, Kulon 2, Sulima 1
Punkty dla Trefla: Majstorović 12, Waczyński 10, Jeter 9, Vasiliauskas 9 (1), Stefański 8, Leończyk 7, Michalak 7 (1), Gadri-Nicholson 6, Brembly 5 (1), Buterlevicious
Jędrzej Rybak