RZUT OKA: FIBA Śląska
- Szczegóły
- Opublikowano: czwartek, 04, luty 2016 12:56
Wrocławianie zakończyli udział w FIBA Europe Cup na drugiej rundzie, czyli wśród 32 czołowych drużyn rozgrywek. Powrót do europejskich pucharów po siedmiu latach przerwy przyniósł sporo emocji, kilka ciekawych pojedynków, ale - niestety - więcej porażek niż zwycięstw.
FAKT. Od 19 lutego 2008 roku, kiedy Śląsk podejmował w Orbicie Dynamo Moskwa, do 29 października 2015 czekaliśmy we Wrocławiu na europejskie rozgrywki. Pierwszy mecz po powrocie – z litewskim BC Siauliai – okazał się zwycięski. W sumie WKS zagrał 12 spotkań i 4 z nich rozstrzygnął na swoją korzyść.
ZAWODNICY. Liderem zespołu był Jarvis Williams, co dobitnie udowodnił w ostatnim spotkaniu. Średnio zdobywał 16.5 pkt., 9.2. zb. i 1.4 prz., rzucając ze skutecznością 45.6% z gry. Czterokrotnie (wystąpił w 10 spotkaniach) notował też double-double. Równo grał też Vitaliy Kovalenko – 9.5 pkt., 5 zb. i 1.1 blk. Jedynym zawodnikiem, który wystąpił we wszystkich 12 meczach był z kolei Michał Jankowski (6.3 pkt.).
Dwa ostatni nowi gracze - Francis Jonathan Han i Denis Ikovlev - zagrali w czterech spotkaniach. Rozgrywający dostawał sporo szans (średnia minut 25) i wypracował statystyki 2.8 pkt., 4.8 zb. i 3.3 as (najwięcej w zespole). Ikovlev stał się drugim obok Williamsa liderem drużyny. Grał niemal 38 minut w meczu, zdobywając przeciętnie 16.5 pkt., 3.8 zb., 2.3 as. i 1.3 prz. Notował 45.8% skuteczności z gry, trafił także 13 z 26 prób za trzy punkty.
USŁYSZANE. „Teraz przed nami ważne i niezwykle trudne mecze w lidze” – Emil Rajković.
STATYSTYKA-KLUCZ. Średnia 12.7 asysty w meczu to dopiero 51. wynik wśród 58 uczestników pucharu FIBA. Słabe dzielenie się piłką było ważnym powodem niewielkich zdobyczy punktowych wrocławian – 70.6 pkt./mecz to 49. rezultat rozgrywek.
PUNKT ZWROTNY. Za taki trzeba uznać trzeci mecz w pierwszej fazie, a właściwie to, co stało się kilka dni po nim. Śląsk przegrał na wyjeździe z Royal Hali Gaziantep 46:74 i było to ostatnie spotkanie pod wodzą trenera Mihailo Uvalina. Drużynę ponownie przejął Emil Rajković. Kierowany przez Macedończyka WKS wygrał trzy kolejne mecze, dzięki czemu awansował z grupy M do kolejnej fazy turnieju.
NA PLUS. Po prostu – pierwsza faza rozgrywek. Wrocławianie wygrali wtedy wszystkie mecze w Orbicie, pokonując nawet wyżej notowany zespół z Gaziantep. Na wyjeździe poszło gorzej, bo na tarczy Trójkolorowi wracali z Turcji i Bratysławy, ale w Siauliai odnieśli zwycięstwo kluczowe dla ostatecznego układu grupy.
DO POPRAWY. Ofensywa. Zdobycz punktowa na poziomie 70.6 pkt./mecz okazała się dopiero 49. siłą 58-zespołowych rozgrywek. Asysty – patrz wyżej. Skuteczność z gry także nie powalała – 41.8% (w tej statystyce najlepszy okazał się rywal z grupy Q - Turk Telekom Ankara - 53.2%). Wrocławianie w ataku notowali też zbyt dużo strat. Ze średnią 15.1 straty na mecz WKS zajął w tej klasyfikacji 12. miejsce.
USŁYSZANE. „Gratulacje dla przeciwników, bo byli od nas po prostu lepsi. Prezentowali większą kulturę gry. Uważam jednak, że walczyliśmy i sprawiliśmy rywalom duże kłopoty” – Norbert Kulon. Nasz rozgrywający mówił to po domowym spotkaniu z Ankarą, jednak jego wypowiedź w pewnym stopniu oddaje poczynania Śląska w całej drugiej rundzie.
DOBRE ZACHOWANIE. Defensywa. Obrona Śląska nie była co prawda czołową formacją pucharu, jednak 79.5 traconych na mecz punktów jest wynikiem - biorąc pod uwagę klasę rywali - poprawnym. Na uwagę zasługuje zatrzymanie w Orbicie Turk Telekomu na 69 oczkach. Turcy ze średnią 90 pkt. na mecz byli bowiem najskuteczniejszą drużyną rozgrywek, a najtrudniej trafianie do kosza przychodziło im właśnie we Wrocławiu. 35.5 zbiórki na spotkanie (20. rezultat pucharu), 2.4 bloku (19.) oraz 5.8 przechwytu także świadczą o nie najgorszej grze obronnej WKS-u.
WOKÓŁ PARKIETU. Sześć wyjazdowych meczów oznaczało dla zespołu wiele godzin w podróży. Ekipa Śląska na mecze FIBA Europe Cup pokonała od listopada do lutego ponad 11 tys. kilometrów! Zjechany został kawał Europy, pięć krajów, sześć hal i… nigdzie nie było takich cheerleaderek jak Cheerleaders Wrocław. Oglądając mecze - a właściwie przerwy - w wyjazdowych spotkanich Śląska można było się przekonać, że w Orbicie tańczą nie tylko najlepsze cheerleaderki w Polsce, ale i wyjątkowe w skali Starego Kontynentu.
USŁYSZANE. „Chciałbym pochwalić trenera Rajkovicia za to, że dał pograć niedoświadczonym zawodnikom. To bardzo ważne, żeby ogrywali się w takich meczach” – Dario Gjergja, trener Telenetu Ostenda.
PODSUMOWANIE. Powrót do Europy na pewno przysporzył sporo emocji kibicom wrocławskiej koszykówki. W Hali Orbita znów oglądaliśmy naprawdę silne zespoły, jak Telenet czy Turk Telekom. W pierwszej fazie pucharu drużynę odmienił powrót trenera Rajkovicia, dzięki czemu przygoda z FIBA Europe Cup trwała dłużej niż początkowo można się było spodziewać. Druga runda to niestety komplet porażek i pożegnanie się z Europą. Na pewno nie na zawsze.
KOLEJNE MECZE. Oby za mniej niż siedem lat…
Jędrzej Rybak