W Zgorzelcu sprawić psikusa - wywiad z Michałem Jankowskim
- Szczegóły
- Opublikowano: piątek, 18, marzec 2016 10:36
Zgodzisz się z opinią, że spotkanie ze Stalą było najlepszym w waszym wykonaniu w tym sezonie?
Na pewno coś w tym jest. Zafunkcjonowaliśmy jako zespół, udało nam się to pierwszy raz po odejściu Jarvisa (Williamsa, red.). Dobrze zagrał nie jeden czy dwóch zawodników, ale cała drużyna. To cieszy, że zespołowa gra dała zwycięstwo. Można śmiało powiedzieć, że był to nasz najlepszy mecz.
Na ile zmieniła się wasza gra po odejściu Williamsa? Wcześniej był on główną opcją w ataku.
Na pewno musieliśmy przede wszystkim zmodyfikować nasze ustawienia w ofensywie. Tak jak mówisz, mieliśmy atak oparty na Jarvisie i trochę pod niego była ustawiana nasza gra. Musieliśmy zmienić nasz system, jest on rozłożony na większą liczbę zawodników. Przynosi to rezultaty, co było widać w ostatnim spotkaniu.
Twoje zdobycze, po zmianie systemu o którym mówisz, wzrosły. Czy to oznacza, że teraz większa rola spada na graczy obwodowych?
Niekoniecznie. Po prostu tak się ułożyło, że miałem więcej otwartych rzutów, które trafiłem. We wcześniejszych meczach oddawałem podobną ilość rzutów, tylko mniej wpadało. Wiadomo, że teraz trochę inaczej rozkładają się minuty dla poszczególnych graczy. Więcej gramy i to się może przekładać na większe zdobycze.
Ostatnio są one wysokie, ale nie przez cały sezon tak było. Grasz nierówno, miałeś nawet serię meczów, w których rzucałeś kolejno: z Treflem 13 punktów, z Polfarmexem 3, potem Czarni 13, Toruń 3, a następnie Wilki 12, Start 5.
Tak, przyznaję, to jest mój problem. Gra jest nierówna, trudno jest ustabilizować formę, choć staram się nad tym pracować. Ja jestem strzelcem, grę opieram na rzutach trzypunktowych i często przeciwnicy przygotowują się na mnie. Nie we wszystkich meczach mam otwarte pozycje. Chciałbym trafiać w każdym spotkaniu, ale niestety dyspozycja nie jest stabilna i czasem układa się inaczej. Mam nadzieję, że teraz w Zgorzelcu pociągnę jednak tę dobrą serię.
Zanim przejdziemy do Turowa, powiedz, którego meczu w przekroju całego sezonu najbardziej żałujesz. Może właśnie derby w Orbicie?
Dwa mecze od razu przychodzą mi na myśl. Najpierw ten w Tarnobrzegu z Siarką, w pierwszej kolejce (74:75, red.). Miałem wtedy rzut na zwycięstwo. Wiadomo, to są trudne rzuty, nie trafiłem, ale ogólnie źle zagraliśmy ten mecz. On długo siedział nam potem w głowach. I to mimo tego, że szybko się zrehabilitowaliśmy, bo w następnej kolejce pokonaliśmy Rosę w Radomiu. Drugie spotkanie to porażka w Szwecji w FIBA Europe Cup (75:80, red.). Przegraliśmy z Boras na własne życzenie i w niefajnym stylu zakończyliśmy przygodę z tymi rozgrywkami.
A najbardziej pozytywny moment sezonu?
Najwięcej pozytywnych emocji przysporzył mi ten ostatni mecz, wygrana z Ostrowem Wielkopolskim. Wszyscy nas skreślali, a ja wewnętrznie czułem, że możemy ich pokonać. Przyjechało wielu kibiców Stali, była rywalizacja na trybunach i to dodatkowo nas zmobilizowało. Chcieliśmy wygrać, pokazać, że mimo braków i tym składem, jaki mamy, możemy walczyć z lepszymi.
Do pozytywów tego sezonu można zaliczyć też młodych zawodników, którzy wchodzą do zespołu. Nie mówimy tu nawet o braciach Kulonach, bo to już niemal "stare wygi", ale Jakubiak, Stawiak, Krakowczyk, Pruefer, a to przecież nie wszyscy. Który ma największe „papiery” na granie?
Trudno mi ocenić, bo nie chcę żadnego faworyzować. Każdy jest innym graczem i ma swoje mocne oraz słabsze strony. Śląsk robi super pracę w szkoleniu młodzieży, bardzo fajnie to wygląda w każdej kategorii wiekowej. Myślę, że w perspektywie kilku lat szanse, które teraz otrzymują w ekstraklasie, przyniosą bardzo duże korzyści. To na pewno zaprocentuje. Nie chcę oceniać indywidualnie, bo każdy daje z siebie sto procent, każdy zasuwa. Ostatecznie to trener decyduje, kto wybiega na parkiet. Wiadomo, minuty zależą też od pozycji na parkiecie danego gracza. Więcej na boisku spędzi zawodnik występujący na tej pozycji, z obsadzeniem której mamy w danym momencie problem.
Pozytywów mogłoby być więcej, jednak nie tylko Twoja forma była nierówna, ale i całej drużyny. Wygrana z Gaziantepem, wyrównane boje ze Stelmetem czy Telenetem w Ostendzie, a na przeciwległym biegunie porażki ze Startem Lublin czy Polpharmą. Łatwiej zmobilizować się na trudniejszego przeciwnika?
Myślę, że nie. Do każdego starcia podchodzi się podobnie, w każdym chce się wygrać. Moim zdaniem gorsze mecze wynikają ze słabszej koncentracji. Nie realizujemy założeń, które mamy od trenera przed spotkaniem. Czasem decyduje dyspozycja dnia lub jakieś kontuzje. Ale odpowiednia koncentracja na zrealizowaniu planu trenerskiego ma największy wpływ. Niekiedy ważną rolę odgrywają takie niuanse – jak się wejdzie w mecz, jak się go zacznie. Dla strzelców ważny jest pierwszy rzut, żeby go trafić i poczuć trochę komfortu. Gdy spudłuje się na początku dwie-trzy próby, to potem ręka może zadrżeć, zawahać się.
Teraz przed wami mecz z Turowem, który ostatnio złapał wiatr w żagle. Graliście z nimi sparing przed sezonem, graliście też w pierwszej rundzie. Spodziewałeś się, że ich zespół będzie właśnie w tym miejscu tabeli, czy może wyżej albo niżej?
Przed sezonem myślałem, że to my będziemy zdecydowanie wyżej. Po sparingach wydawało się, że gdy przyjdzie do ważnych meczów będziemy grać znacznie lepiej. Sytuacja potoczyła się jednak inaczej, zespół się przeobraził i jesteśmy teraz w zupełnie innym miejscu. Turów wykonał dobrą robotę, mocno wzmocnili się pod koszem, gdzie mieli problemy. Doszedł do nich doświadczony Kirk Archibeque, który odmienił ich grę. Widać, że po jego przyjściu zespół zaczął wygrywać. Są na dobrej drodze do play-off, ostatnio wygrali ważny mecz z Asseco. Na pewno z nami też będą bardzo chcieli zwyciężyć, co jeszcze bardziej przybliży ich do zajęcia minimum ósmego miejsca na koniec sezonu zasadniczego.
W Orbicie toczyliście z nimi walkę na styk przez trzy kwarty. Potem, nie wiadomo kiedy, odjechali na kilkanaście punktów.
Tak jak mówiłem – brak koncentracji. Nasze błędy w obronie pozwoliły im zagrać kontratakami, wykorzystali to, trafili kilka otwartych rzutów i w 3-4 minuty odjechali na piętnaście oczek. Było po meczu, nie potrafiliśmy już wrócić w końcówce.
To była 9. kolejka, więc problemy w IV kwarcie nie mogły wynikać z braków kondycyjnych. Teraz, wiele ligowych i pucharowych meczów później, także nie będzie z tym problemu?
Grania było dużo, ale od początku sezonu jesteśmy pod względem kondycyjnym dobrze przygotowani przez Bartka Bibrowicza. Cały czas mocno trenujemy i fizycznie na pewno nie zabraknie nam sił. Tym bardziej, że jesteśmy podbudowani zwycięstwem. Będziemy chcieli w Zgorzelcu sprawić psikusa.
Romawiał Jędrzej Rybak