Wypowiedzi po spotkaniu Śląsk - Polfarmex
- Szczegóły
- Opublikowano: niedziela, 01, listopad 2015 16:28
Jarosław Krysiewicz (trener Polfarmexu Kutno): Przede wszystkim duże gratulacje dla mojej drużyny, bo zawodnicy walczyli od pierwszej do ostatniej minuty. Mieliśmy plan na ten mecz - wiedzieliśmy, że Śląsk jest po ciężkim spotkaniu w FIBA Europe Cup, dlatego w pierwszej połowie bardzo rotowaliśmy składem, zagraliśmy wtedy aż dziesięcioma zawodnikami. Po prostu chcieliśmy zamęczyć zespół z Wrocławia i myślę, że w jakimś stopniu to się udało. Nie jesteśmy zadowoleni szczególnie z jednej statystyki - zbiórek. W poprzednich meczach zbieraliśmy grubo ponad czterdzieści piłek, tutaj wygraliśmy deskę tylko jedną zbiórką, liczyliśmy na więcej.
W całej pierwszej połowie mieliśmy kłopot z naszym strzelcem, Bartłomiejem Wołoszynem. Nie mógł się wstrzelić, nie trafiał do kosza nawet z czystych pozycji. Gdyby wpadło chociaż 50% jego rzutów otwartych pozycji, łatiwej by nam było kontrolować ten mecz i robilibyśmy to przez większość czasu. Ważne jednak, że Wołoszyn wrócił do gry, lecz nie atakiem, a obroną. W końcówce przechwycił dwie kluczowe piłki, które odwróciły losy tego starcia.
Zwycięstwo to dla mnie podwójna satysfakcja - myślę, że dla „Gabiego” też. Jako trenerowi Polfarmexu nie udało mi się dotąd wygrać we Wrocławiu, więc teraz bardzo się cieszymy. I trzymamy kciuki za Śląsk w europejskich pucharach - to istotne dla polskiej koszykówki, że trzy drużyny, które startują w międzynarodowych rozgrywkach, wygrały swoje pierwsze mecze, oby tak dalej. A my musimy już myśleć o następnym ligowym spotkaniu. Przyjeżdża do nas Siarka, a nie chcemy pójść tropem Śląska i będziemy się mocno przygotowywać do tego meczu.
Michał Gabiński (silny skrzydłowy Polfarmexu): Bardzo fajny wieczór dla naszej ekipy, a dla mnie szczególnie. Bardzo chciałem pokonać trenera Radosława Hyżego. Przez trzy lata często rozmawialiśmy o tym, że kiedyś przyjdzie taki dzień, w którym staniemy po przeciwnej stronie. Oczywiście chcę bo bardzo serdecznie pozdrowić.
Jeżeli chodzi o samo spotkanie, to należą się wielkie ukłony dla mojego kolegi, Bartka Wołoszyna. On dobrą obroną i poświęceniem w końcówce odwrócił losy tego meczu. Cieszy to, że jako zespół zaczynamy nabierać charakteru. Naszą bardzo mocną stroną jest obrona. Straciliśmy na wyjeździe tylko 56 punktów, to super wynik. Jeśli udałoby się nam ograniczyć zbiórki Śląska w ataku z czternastu na - powiedzmy - dziewięć, to defensywę można by nazwać perfekcyjną.
Czuję się w Kutnie bardzo dobrze, a drużynę znam na wylot, bo jest w niej czterech chłopaków ze Stalowej Woli, gdzie razem się wychowywaliśmy. Do tego jest Marcin Malczyk, który grał z nami w ekstraklasie jeszcze w Stalowej Woli, więc czuję się jak na starych śmieciach. Jeżeli chodzi o atmosferę w Kutnie, to wszyscy mówią, że jest tutaj tak rodzinnie. I to prawda. Właśnie dlatego drużyna ma swój styl i charakter. Mam nadzieję, że będę w stanie bardziej rozwinąć skrzydła, bo chciałbym pomagać kolegom nie tylko w obronie, ale dać od siebie więcej również w ataku.
Mihailo Uvalin (trener Śląska): Gratuluję Polfarmexowi zwycięstwa. My przed meczem mieliśmy problemy kadrowe, zabrakło nam Mateusza jarmoakowicza i Vitaliya Kovalenko, dlatego musieliśmy dokonać zmian personalnych w zespole. Niestety, nie jestem zadowolony z postawy Mateusza Stawiaka, zagrał dziś słabo, choć wiemy, że ma duży potencjał. Nie podobało mi się za to, że niektórzy z kolegów stawiali go w takich sytuacjach, z których nie potrafił wybrnąć przez brak doświadczenia. Później udało nam się jednak wrócić do gry w drugiej kwarcie i przez chwilę wydawało się, że zdobywamy kontrolę nad tym meczem.
Trudno mi wytłumaczyć to, że zaraz po przerwie Polfarmex rzucił nam dziewięć punktów z rzędu. Kilku graczy wyszło na parkiet zupełnie nieskoncentrowanych i nieprzygotowanych do twardej walki. Gdybyśmy mówili o ostatnich pięciu minutach i zawodnicy byliby już zmęczeni - taka sytuacja byłaby do przyjęcia. Jednak w takim momencie jak dziś, trudno to zrozumieć. Z tego powodu po dwóch minutach trzeciej ćwiartki musiałem stracić swoją pierwszą przerwę na żądanie, żeby przywrócić zespół do porządku. Po przerwie dokonaliśmy kilku korekt w wyjściowym składzie - chcieliśmy znaleźć pięciu zawodników, którzy byliby naprawdę gotowi do ostrej walki. Niestety, nasze decyzje nie były trafne. Również przez to, że co najmniej dwóch chłopaków było kompletnie nieprzygotowanych do gry.
Bardzo trudno wygrać, jeśli nasi dwaj czołowi rozgrywający łącznie rzucają na skuteczności 0/10 z gry. Wyszło na to, że naszą najlepszą „jedynką” był dzisiaj Norbert Kulon, co niektórym zawodnikom powinno dać do myślenia. Nie dlatego, że Norbert jest złym graczem - ma wielkie serce do gry i zasługuje na swoje minuty dzięki ciężkiej pracy oraz poświęceniu podczas treningów i meczów. Myślę, że gdyby wszyscy w zespole podeszli do spotkania tak jak Norbert, wynik byłby lepszy. Musimy popracować nad naszym nastawianiem. Oczywiście nie twierdzę, że pod tym względem zawiódł cały zespół - wielu zawodników walczyło dzisiaj jakby byli szaleni. Moje stwierdzenie dotyczy tylko pojedynczych graczy. Musimy po prostu dążyć do tego, aby podobną determinacją wykazywała się cała drużyna, bez najmniejszych wyjątków.
Jeśli przeciwnik zdobywa tylko 64 punkty, to fantastyczny wynik obronny. To marzenie dla każdego trenera, szczególnie że zatrzymaliśmy rywali na dziesięciu oczkach w czwartej kwarcie. W dodatku kilka punktów zdobyli wtedy z rzutów osobistych. Ale gdy w jednym meczu mamy trzech zawodników, którzy grają na skuteczności 0/6, 0/7, czy 0/4 - to naprawdę trudno jest zwyciężyć. Statystyki nie grają, ale pokazują główną przyczynę naszej porażki.
Michał Jankowski (rzucający obrońca Śląska): Naszym największym problemem jest to, że źle zaczynamy spotkania, przez co szybko oddajemy inicjatywę rywalom. Zamiast od początku narzucić własny rytm i kontrolować wynik, tracimy masę energii i sił po to, aby wrócić do gry. Taki scenariusz powtarza się zawsze, dwa mecze udało nam się potem wygrać, ale za trzecim razem przegraliśmy. Myślę, że z naszej strony, ze strony zawodników, należą się przeprosiny dla kibiców. Za to, że tak słabo zagraliśmy. Na pewno nikt w zespole tego nie chciał.
Byliśmy dobrze przygotowani, sztab szkoleniowy wykonał swoją pracę bez zarzutu. Mieliśmy jednak katastrofalną skuteczność, bo 30% jest nie do przyjęcia. Tak jak powiedział trener - 64 punkty przeciwnika nie są złym wynikiem. Próbowaliśmy walczyć na tablicach mimo problemów kadrowych i w tym elemencie nie wypadliśmy tak źle. Przegraliśmy, ale mamy bardzo charakterną drużynę i myślę, że jeszcze w wielu spotkaniu pokażemy, na co nas stać. Wyciągniemy odpowiednie wnioski i będziemy w każdym spotkaniu bić się o zwycięstwo.
Ja czuję się świetnie, bardzo mocno przepracowałem okres przygotowawczy. Był bardzo ciężki i wiem, że właśnie taki będzie też cały sezon. Myślę jednak, że potrafię dać zespołowi jeszcze więcej. Na pewno mam wiele do poprawienia w obronie. Staram się wnosić maksimum tego, co mogę - czyli pozytywną energię i trafienia z otwartych pozycji. Zawsze daję z siebie sto procent, raz wyjdzie, raz nie. Tak naprawdę moje celne rzuty na nic się dzisiaj nie zdają, bo przegraliśmy. Nikt nie będzie o tym pamiętał i nie ma to teraz żadnego znaczenia.
Jędrzej Rybak