- Szczegóły
-
Opublikowano: wtorek, 20, październik 2015 11:45
Po ciekawej walce Śląsk uległ mistrzom Polski 67:76 w inauguracyjnym spotkaniu na własnym boisku. Mecz skomentował Mihailo Uvalin, trener WKS-u, a w przeszłości szkoleniowiec zespołu Stelmetu. - Były szanse, by "złapać" Stelmet, nawet by wyjść na prowadzenie. Jednak w tych chwilach zawsze nam czegoś brakowało - albo popełnialiśmy straty, albo zabrakło nam twardej gry w obronie i pod koszem - mówi Uvalin.
Mihailo Uvalin: Gratuluję Stelmetowi zasłużonego zwycięstwa. Grali lepiej dłuższymi fragmentami niż my. Nasz moment to była druga część drugiej kwarty i cała trzecia - wtedy graliśmy naprawdę… więcej niż solidnie. Ale po tym, w czwartej kwarcie, coś się u nas zacięło. Były szanse, by "złapać" Stelmet, nawet by wyjść na prowadzenie. Jednak w tych chwilach zawsze nam czegoś brakowało - albo popełnialiśmy straty, albo zabrakło nam twardej gry w obronie i pod koszem. Na początku czwartej kwarty mogliśmy zdobyć prowadzenie, ale wtedy nie skończyliśmy punktami żadnej z czterech ofensywnych akcji z rzędu. Dwukrotnie straciliśmy piłkę, dwa razy nie trafiliśmy za trzy. Spodziewałem się, że tak to może wyglądać, że zawodnicy w ostatniej ćwiartce będę chcieli nico na siłę, jednym rzutem, zdobyć dla nas przewagę. Powiedziałem im pomiędzy trzecią i czwartą kwartą, że nie potrzebujemy zdobywać prowadzenia jedną akcją, tylko mozolnie, konsekwentnie, ułożonymi zagrywkami. Stelmet, doświadczony i najsilniejszy personalnie zespół ligi, momentalnie to wykorzystał.
Z niektórych rzeczy w naszej grze mogę być naprawdę zadowolony, z innych oczywiście nie. Myślę, że przez pierwsze trzy kwarty - może nie licząc początku meczu, gdy wyglądaliśmy na zszokowanych - graliśmy solidną defensywę, były chwile, gdy zmuszaliśmy zielonogórzan do maksymalnego wysiłku w ataku. Jednak jeśli chcemy wygrać z zespołem tak doświadczonym i mającym tyle jakości, musimy być nieustępliwym i konsekwentnym przez całe spotkanie. Mieliśmy drobne problemy personalne - np. dla Anthony’ego Smith’a to był pierwszy mecz po kontuzji, widać było, że nie czuje tego rytmu. Ale nie o to chodzi, by się tym tłumaczyć, na pewno nie.
Zmieniłem nieco rotację w drugiej połowie, głównie pod koszem. To dlatego, że - po pierwsze - gdy coś nie działa dostatecznie dobrze, staramy się reagować i to zmieniać. Po drugie - bardzo trudno jest wpuścić na boisko każdego z pięciu wysokich zawodników w przeciągu dwóch kwart. Nie mówię o tym, że koniecznie trzeba dać szansę każdemu, ale należy starać się wpuścić kogoś, kto może wykonać dobrą pracę. W drugiej połowie wymieniłem w rotacji Suttona na Jarmakowicza. Amerykanin przez te kilka minut, które zagrał, wydawał się… nie chcę powiedzieć, że nie gotowy, ale był nieprzydatny w danym momencie. Jako trener zawsze szukam lepszego rozwiązania i to był powód, dla którego Jarmakowicz nie grał w pierwszej połowie, ale dostał sporo minut w drugiej. Podobna sytuacja była w Stelmecie - Szewczyk zagrał trzy minuty i to był koniec.