Przebić turecką defensywę
- Szczegóły
- Opublikowano: wtorek, 01, grudzień 2015 19:51
Dla wrocławskiego Śląska rozgrywki FIBA Europe Cup i mecze ligowe to jak na razie zupełnie inna "bajka". W lidze WKS nie wygrał żadnego meczu u siebie, za to w europejskim pucharze jest... niepokonany w Orbicie! Odkąd trenerem zielono-biało-czerwonych ponownie został Emil Rajković, jego podopieczni przegrali wszystkie ligowe spotkania i... wygrali wszystkie w pucharze FIBA. Wreszcie w tabeli PLK Śląsk plasuje się na 15. miejscu, a tabeli grupy M - na drugim, będąc już pewnym awansu.
Przeciwko Royal Hali Gaziantep WKS rozegrał najgorszy mecz nie tyko w Europe Cup, ale i w całym sezonie. Porażka 46:74 była ostatnim spotkaniem pod wodzą Mihailo Uvalina. Goście zagrali bez Jarvisa Williamsa oraz Vitaliya Kovalenki i nie byli w stanie nawiązać równej walki z Turkami. Pod nieobecnośc podkoszowego duetu więcej minut dostał Maurice Sutton, dla którego najsłabszy mecz drużyny stał się najlepszym osobistym występem. Amerykanin zdobył 12 punktów, do których dołożył aż 19 zbiórek. Ledwie 46 zdobytych przez Śląsk punktów było efektem nie tylko bardzo słabej ofensywy gości, ale i bardzo mocnej obrony gospodarzy.
Właśnie defensywa wydaję się być największym atutem najbliższych przeciwników. Najlepiej zadziałała przeciwko WKS-owi, ale niewiele słabiej radziła sobie w innych spotkaniach. Dość powiedzieć, że nigdy nie stracili więcej niż 72 oczka w meczu. Dzięki temu ich średnia traconych punktów jest najniższa wśród wszystkich 56 zespołów, biorących udział w FIBA Europe Cup. Turcy dają rywalom rzucać przeciętnie tylko 64,6 punktów.
Atak podopiecznych Jure Zdovca nie jest zależny od jednego czy dwóch zawodników. Nie znajdziemy więc w składzie Gaziantep graczy zdobywających podobną ilość punktów co np. bracia Rancikowie z Interu Bratysława. Najwięcej rzuca Earl Calloway. Rozgrywający, który grając w drużynie Unicaja Malaga występował w przeszłości na euroligowych parkietach, jest mózgiem drużyny - kieruje poczynaniami kolegów i rozdaje prawie pięć asyst na mecz. W punktowaniu najbardziej wspierają go Rautins, King, Balasić, Erol i - były gracz Clevland Cavaliers - Williams. Cała szóstka rzuca ponad 10 punktów na mecz. Royal notuje też bardzo wiele asyst (19,6). Po prostu - Turcy grają niezwykle zespołowo.
Drużyna Śląska także nie ma zdecydowanego lidera w zdobyczach punktowych. Równomierne rozłożenie akcentów w ofensywie jest zaletą, jednak niekiedy przydałaby się większa powtarzalność u poszczególnych graczy. Niemal każdy zawodnik z podstawowej rotacji ma już za sobą mecz, w któym był najlepszym strzelcem drużyny. Brakuje powtarzalności. Widzieliśmy już bardzo dobre spotkania w wykonaniu Brandona Heatha (Bratysława), Rashada Maddena (Tarnobrzeg), Kamila Chanasa (Gaziantep), Anthony'ego Smitha (przeciwko Interowi w Orbice), Maurice'a Suttona (Gaziantep), Michała Jankowskiego (przeciwko Polfarmexowi w Orbicie), czy Mateusza Jarmakowicza (Szawle). Każdy z nich zaliczał jednak również sporo słabszych, albo znacznie słabszych, występów.
Wydaje się, że najbardziej regularnymi zawodnikami Śląska są Vitaliy Kovalenko i Jarvis Williams. Było to widać chociażby podczas ostatniego meczu, przegranego w Kaliszu ze Stalą 82:87. Ukrainiec z polskim paszportem jest najlepszym strzelcem WKS-u w FIBA Europe Cup ze średnią 14 punktów na mecz. Amerykański podkoszowy zdobywa z kolei najwięcej punktów w PLK wśród 17-krotnych mistrzów Polski. To właśnie tej dwójki zabrakło w Gaziantep. Teraz są już jednak w pełni sił. Liczymy, że z nimi w składzie Śląsk postawi Royal Hali znacznie trudniejsze warunki i powalczy o wygraną. Początek spotkania w Orbicie w środę o 18:30. Transmisja na kanale YouTube FIBA.
Bilety na mecz Śląsk-Royal Hali TUTAJ.
Jędrzej Rybak