Własny parkiet ucieka…
- Szczegóły
- Opublikowano: niedziela, 19, kwiecień 2015 22:28
Pojedynek na szczycie Tauron Basket Ligi w 29. kolejce miał być ważnym punktem na drodze do rozstrzygnięć w tabeli przed play-offami. Sześć zwycięstw z rzędu i wygrana z Akademikami we Wrocławiu przemawiało na korzyść WKS-u, jednak AZS w swojej hali przegrał dotychczas tylko dwukrotnie i nie zamierzał trzeci raz zawieźć swoich kibiców. Niestety - dla fanów z Wrocławia - nie zawiódł. Po tej porażce Śląsk ciągle ma szansę na miejsce w pierwszej czwórce sezonu zasadniczego, ale w ostatniej kolejce będzie musiał liczyć nie tylko na siebie.
Bardzo zmobilizowany od początku meczu był Qyntell Woods, gwiazda gospodarzy. Amerykanin we Wrocławiu zagrał najsłabszy mecz w sezonie i zdobył tylko 5 punktów. Dziś chciał pokazać, że także przeciwko Śląskowi potrafi być liderem zespołu. W pierwszej kwarcie zdobył 8 punktów, ale tym samym odpowiedział Radivojević, który z kolei w pierwszym meczu tych drużyn debiutował jako gracz WKS-u.
Seria AZS-u 8:0 na początku drugiej ćwiartki zapewniła gospodarzom prowadzenie do przerwy. Śląsk kilkukrotnie odbierał piłkę w obronie, ale nie przekładało się to na punkty. Ofensywa przynosiła proste błędy i straty, które uniemożliwiały zniwelowanie rożnicy. Świetną kwartę rozegrał Pacocha i w końcówce Akademicy jeszcze powiększyli przewagę, prowadząc do przerwy 40:29.
Przez połowę trzeciej kwarty gospodarze kontynuowali dobrą grę z poprzednich 10-u minut, przewaga urosła do 13 oczek, było 31:44. Od tego momentu Śląsk poprawił skuteczność i kilkuminutowy fragment wygrał 14:3. Akcją 3+1 popisał się Ikovlev, a grą dyrygował Radivojević. W ostatniej ofensywnej akcji Wiśniewski wypatrzył Trice'a, ten trafił zza łuku i przed ostatnią ćwiartką mieliśmy tylko 53:51 dla podopiecznych Kostasa Flevarakisa.
Świetna trójka Wiśniewskiego rozpoczęła ostatnią kwartę i dała wrocławianom pierwsze od długiego czasu prowadzenie. Swoje dwie minuty miał potem Jakub Dłoniak – dwie trójki (w tym jedna po kontrze!) i Śląsk prowadził 60:55. Niestety, kolejny fragment to aż 12:2 dla gospodarzy i 67:62 dla Wodds'a i spółki na 2 minuty przed końcem. Dwa ofensywne błędy Mladenovicia spowodowały, że mimo szans, nie udało się odzyskać prowadzenia. 17 sekund przed końcem na remis za trzy rzucał Dłoniak. Spudłował... Oba wolne trafił z kolei Austin i Śląsk przegrał 64:69.
Ambitna walka do końca i odrobienie trzynastu punktów nie wystarczyło. WKS znów słabiej zagrał w pierwszej połowie i - mimo iż zdołał dojść rywali, a nawet odzyskać prowadzenie - w ostatnich minutach zabrakło sił na odniesienie wygranej. Gdyby w końcówce za trzy trafił Dłoniak, gdyby wcześniej nie pomylił się Mladenović, gdyby do Woddsa w zdobywaniu punktów nie dołączył Pacocha... Niewiele zabrakło, by podopieczni Emila Rajkovicia wygrali, jednak tym razem rywale okazali się minimalnie mocniejsi.
W następną niedzielę zakończy się sezon zasadniczy. Śląsk Wrocław zagra w o 20:00 w Hali Orbita z Asseco Gdynia. Wygrana jest celem nadrzędnym, dopiero potem będzie można patrzeć na wyniki pozostałych meczów i dowiemy się, z którego miejsca WKS ostatecznie zacznie play-offy. Najwiażniejsze jednak, że... zacznie. Pierwszy raz od 2008 roku drużyna WKS-u Śląska Wrocław zagra w ćwierćfinale mistrzostw Polski. Z kimkolwiek wrocławianie nie zmierzą się w 1/4 - nie będą bez szans na awans do półfinału i włączenie się do walki o medale.
Jędrzej Rybak
AZS Koszalin - Śląsk Wrocław 69:64 (19:19, 21:10, 13:22, 16:13)
AZS: Woods 17, Pacocha 11, Szewczyk 9, Radenović 8, Mielczarek 6, Dąbrowski 6, Swanson 6, Austin 4, Stelmach
Śląsk: Trice 15, Dłoniak 12, Mladenović 11, Radivojević 11, Wiśniewski 6, Ikowlev 4, Gabiński 3, Tomaszek 2, Kinnard