RZUT OKA: Trash talking
- Szczegóły
- Opublikowano: środa, 11, luty 2015 14:26
„Nic nie może przecież wiecznie trwać.” Czarni prowadzeni przez Jerela Blassingame’a są pierwszym zespołem, który pokonał waleczny Śląsk w Orbicie. Ważną rolę odegrały słowne przepychanki i dysonans rzutowy – oto szczegóły.
FAKT: Emil Rajković na drugą połowę wyszedł z szatni bez marynarki. Jego zespół rzucił się w pogoń, wygrał dwie ostatnie kwarty 39:29, ale to nie wystarczyło i ostatecznie przegrał całe spotkanie 69:74. Pierwszy raz w Orbicie. Passa dziewięciu domowych zwycięstw dobiegła końca. Tymczasem Czarni notują bilans 7-1, odkąd dołączył do nich Jerel Blassingame.
ZAWODNICY: Jakub Dłoniak od stanu 55:62 trafił dwie trójki pod rząd, po pierwszej, przy linii bocznej, charakterystycznymi gestami podrywał kibiców z krzeseł, utrzymując nadzieję na zwycięstwo. Z dorobkiem 16 punktów i 6 zbiórek był najlepszym graczem Śląska. W drugiej połowie wynik ciągnęli też Denis Ikovlev (12 pkt., 3 zb.) i Vuk Radivojević (12 pkt., 2 as.).
W pierwszej i drugiej kwarcie karty rozdawał Jerel Blassingame. Mierzący 175 cm rozgrywający nic nie robił sobie z wyższych obrońców. Dominował szybkością, panowaniem nad piłką i agresywnością. Mijał, rzucał, podawał, słowem: robił, co chciał. Do przerwy zgromadził 11 pkt. i 6 as. Skończył z dorobkiem 18 i 6, do czego dołożył 7 zbiórek. Pomagali mu Callistus Eziukwu (16 pkt., 9 zb., ale 6/13 za 1) i Kyle Shiloh (14 pkt., 8 zb.).
USŁYSZANE: „45 punktów straconych w pierwszej połowie, 29 w drugiej – to mówi wszystko. Przegraliśmy mecz w dwóch kwartach.” – Emil Rajković
STATYSTYKA-KLUCZ: Skuteczność rzutów z gry Śląska w początkowych 20 min wyniosła 26%. Później było lepiej – 43%, ale ta dychotomia okazała się przyczyną porażki.
PUNKT ZWROTNY: Tomasz Śnieg z Czarnych wskazał trójkę Jarosława Mokrosa na 61:66 jako kluczową dla losów meczu. – To dało nam oddech – przyznał. Na cztery minuty przed końcem miała miejsce jeszcze jedna ważna sekwencja: pod koszem rywali piłkę dostał Mladenović; powinno być 2+1, a skończyło się na dwóch osobistych ledwie dorzuconych do obręczy.
NA PLUS: - Pozytywem jest to, że wróciliśmy do gry w drugiej połowie – zauważa Michał Gabiński. Śląsk drugi raz z rzędu podniósł się po bolesnych ciosach rywala. Tym razem zdobył się na serię 10:0 w trzeciej kwarcie, a w ostatniej zbliżył się na jeden punkt.
DO POPRAWY: - Obrona pick & rolla. Jeżeli tego nie poprawimy, to będzie nasz największy mankament. I skuteczność w ataku. Dziś szwankowała, nie potrafiliśmy zdobyć punktów z najłatwiejszych sytuacji – przyznał po meczu Michał Gabiński.
DOBRY RUCH: Gabi zdradził także, że zaplanowane defensywne zagrywki okazały się błędne: - Mieliśmy problemy z obroną. To, co sobie założyliśmy, kompletnie nie funkcjonowało. Więc zmiana: niżsi i szybsi obrońcy na pozycjach 4 i 5 oraz odcinanie od piłki Blassingame’a. Efekt: wygrana druga połowa.
ZŁE ZACHOWANIE: - Zaczęliśmy mecz bardzo wycofani, zabrakło agresywności – stwierdził Gabiński. I faktycznie – wrocławianie, jakby przytłumieni poczynaniami i krzykami rozgrywającego Czarnych, skupili się bardziej na kiwaniu głowami i krytykowaniu pracy sędziów niż na walce.
USŁYSZANE II: „W drugiej połowie wreszcie zaczęliśmy grać, tak jak powinniśmy byli przez cały mecz. Mieliśmy swoje szanse na wygraną.” – Vuk Radivojević
WOKÓŁ PARKIETU: Trash talking, czyli boiskowe słowne przepychanki. Blassingame wygrał pierwszą połowę nie li tylko punktami i asystami, ale właśnie zadziornymi pyskówkami w kierunku sędziów i rywali. Gestykulował, ekspresywnie marszczył czoło i od samego początku nieustannie zaczepiał wszystkich. Zdeprymował tym przeciwników. Jednemu z nich Jerel powiedział, że jest miękki, sędziom tłumaczył przepisy, a siedząc na ławce wrzeszczał: „Rzućcie im punkty, przecież oni nie grają w obronie!”
PODSUMOWANIE: O pierwszej połowie Śląsk chce zapomnieć. O drugiej pamiętać i z niej wyciągnąć wnioski. Że zawsze warto walczyć do końca. Wzmógł się doping i pojawiły się szanse na zwycięstwo: Wiśniewski mógł trafić sam na sam w kontrze, Mladenović zagrać 2+1, Tomaszek skończyć spod kosza akcję Dłoniaka, Trice nie stracić piłki w ostatniej minucie. Koszykarzom WKS-u zdarzyły się szkolne błędy, ale każdy ma prawo mieć słabszy dzień. Właściwie pół, bo w drugiej części meczu było tylko lepiej.
USŁYSZANE III: „Przystępując do tego spotkania wiedzieliśmy, że czeka nas trudny mecz z dobrą drużyną, mocną w obronie i bardzo zdyscyplinowaną.” – Donaldas Kairys, trener Słupska.
KOLEJNE MECZE: Następny mecz Śląska już w sobotę, 14 lutego, o 18.00 w Tarnobrzegu. Pięć dni później w Gdyni startuje turniej o Puchar Polski, którego właścicielem są Trójkolorowi.
Błażej Organisty