Halo, czy tu Wlocławek? Czyli kibice w "świętej wojnie"

Konfrontacje Śląska z Anwilem to nie tylko walka na parkiecie, ale również rywalizacja na trybunach. Często nie mniej zacięta i wzbudzająca równie wielkie emocje. Policyjne nyski, klepsydry, miłość wrocławianki i włocławianina, Maciej Zieliński w szaliku Anwilu... - zapraszamy na kibicowskie spojrzenie na "świętą wojnę".

                                                                                                                                                                                                                       

To właśnie na meczach z Anwilem atmosfera zawsze była i jest najbardziej gorąca. Emocje sięgały zenitu zwłaszcza podczas finałowych spotkań, a było ku temu aż 25 okazji, bo oba kluby pięciokrotnie mierzyły się w decydującej fazie boju o złoto. Podczas starć w rundzie zasadniczej absolutnie nie brakowało jednak temperatury. Kilka kibicowskich historii przeszło wręcz do legendy. Na przykład mecz we włocławskim "kurniku" (stara hala OSiR-u) w 1999 roku. Miejscowi kibicie zarzucili połowę parkietu, na której rozgrzewać mieli się koszykarze Śląska, ogromną ilością serpentyn. WKS nie miał jak skorzystać ze swojego kosza i musiał rozgrzewać się wspólnie z Anwilem na ich połówce.

0kibice unia tak anwil niePrzeciwne kibicowskie obozy wymyślały również mnóstwo okrzyków i transparentów, mających dogryźć, czy wręcz obrazić rywali. We Wrocławiu fani nie omieszkali wykorzystać np. ogólnonarodowej debaty przed wstąpieniem do Unii Europejskiej, prezentując plakat z napisem " Unia - TAK. Włocławek - NIE". Niezwykle popularne były też kartki "16:0" czy "17:0", pokazujące ilość mistrzowskich tytułów obu drużyn (dziś byłoby to już 17:1). Dostawało się także największej gwieździe zespołu Anwilu. Igor Griszczuk był we Wrocławiu "witany" przeraźliwym okrzykiem "Iiigoooooor!".

Po kolejnym wygranym finale fani WKS-u wymyślili też telefoniczną zabawę. Wykręcali numer z kierunkowym do Włocławka, a gdy po drugiej stronie ktoś podnosił słuchawkę, pytali "Halo, czy tu Włocławek?". Jeśli otrzymali twierdzącą odpowiedź, z całych sił wykrzykiwali: "Cała Polska w cieniu Śląska!". 

Swoje pomysły mieli także włocławianie. Oprócz wspomnianych serpentyn, wznosili na przykład klepsydry z napisem "ŚP Śląsk". Szczególnie dostawało się oczywiście Maciejowi Zielińskiemu. Kibice na trybunach machali np. pokaźnych rozmiarów lalką, krzycząc "Zieliński, chodź do mamusi!". Ciekawa historia wiążę się również z Maciej Zielińskim... kibicem Anwilu. Fan włocławian o takim samym imieniu i nazwisku jak legenda WKS-u, wybrał się w 2003 roku na półfinałowe spotkanie do Wrocławia. Goście zwyciężyli, przez co Śląsk stracił szansę na osiemnasty tytuł mistrzowski. - W drodze na mecz, w okolicach Wrocławia, zatrzymał mnie patrol policji drogowej. Gdy pokazałem im swoje dokumenty byli mocno zdziwieni - wspomina kibic Rottwailerów. - W Hali Ludowej ktoś zabrał i podeptał mi klubowy szalik, ale nie to było najważniejsze. Odwołaliśmy "osiemnastkę" i tylko to się liczyło! - mówi Maciej Zieliński, który podzielił się z nami zdjęciem swojego karnetu na mecze włocławian z autografem... Macieja Zielińskiego.

0kibice swieta karnet anwil zielony

Szczególne kibicowskie wspomnienia łączą się zwykle z meczami wyjazdowymi. Nie inaczej jest w przypadku wrocławskich fanów. - Gdy przyjeżdżaliśmy do Włocławka to auta kibiców Śląska, jak i autokar naszych zawodników, musiały być zaparkowane przy komendzie policji. W innym miejscu pewnie zostałyby zniszczone. Przy wyjściu z hali czekały policyjne nyski, koszykarze i kibice wsiadali do radiowozów i w takim kordonie jechaliśmy pod komendę do swoich samochodów. Z miasta policja wyprowadzała nas okrężną drogą, bo na wiadukcie przy wylocie z Włocławka mogli czaić się kibice Anwilu z kamieniami - opowiada Andrzej Zwierzyk, wieloletni fan WKS-u z Oleśnicy. Inny kibic z tego miasta prezentuje nam karty z "wielką trójcą" Zieliński - Wójcik - Tomczyk wraz z autografami swoich idoli. Dla fanów Śląska - wyjątkowy rarytas.

0zielony wojcik domino

- Dla włocławian koszykówka była największą atrakcją w mieście. Zainteresowanie meczami ze Ślaskiem było szczególnie ogromne. Przed "kurnikiem" stał nawet potężny namiot, a w nim telebim, na którym leciała transmisja spotkania. Z kolei w hali w pierwszym rzędzie siedział jeden z najbardziej zapalczywych kibiców Anwilu - włocławska pani prokurator... - dodaje oleśnicki kibic Trójkolorowych. Emocje "świętej wojny" udzielały się wszystkim, jednak w tej ostrej rywalizacji znalazło się również miejsca na... miłość.

00plakat anwil wierni tradycji

Ja - rodowita Wrocławianka - byłam na wakacjach we Włocławku. Poznałem wtedy chłopaka. I to - o zgrozo! - włocławianina! Między nami narodziła się wielka miłość, ale… Cóż, oboje interesowaliśmy się koszykówką. A był rok 1998... - opowiada Agnieszka Flaszyńska. Jak sama mówi, wspólnie ze swoim chłopakiem razem chodzili na mecze kibicować, ale często zdarzało się, że wracali osobno... Zupełnie odmienne sympatie koszykarskie nie zaprzepaściły na szczęście szans na związek. - Jesteśmy razem już 18 lat. W domu zapanował spokój, bo mamy 11-letnią córkę, która trenuje koszykówkę w MKS MOS Ślęza Wrocław. I kto wygrał w tej "świętej wojnie"? Koszykówka! Choć... serce sercem, miłość miłością, ale w naszym domu to Śląsk Wrocław górą! - uśmiecha się pani Agnieszka. 

Najbliższa "święta wojna" już 6 marca. I choć oba kluby są na zupełnie innych miejscach w tabeli, nie jest to mecz o finał czy mistrzowski tytuł, to i tym razem czekają nas niezapomniane chwile. Znów pełni wiary wejdziemy na trybuny, ubrani w zielony t-shirt WKS-u od marki Tyskie, staniemy się częścią ogromnej kartoniady, która zamieni Orbitę w zielono-biało-czerwoną twierdzą i wykrzyczymy "Cała Polska w cieniu Śląska!". Bo jesteśmy przecież #WierniTradycji!

Jędrzej Rybak 

Tabela

WKS Tabela