Walka była, wygranej nie ma
- Szczegóły
- Opublikowano: niedziela, 22, listopad 2015 22:13
Nie udało się Śląskowi zdobyć niezdobytej w tym sezonie hali we Włocławku. WKS przegrał z Anwilem 74:82, choć po pierwszej połowie to goście prowadzii. - Widać poprawę w naszej grze, ale potrzebne są zwycięstwa - mówi Kamil Chanas. "Katem" wrocławian został David Jelinek. Czeski strzelec gospodarzy rzucił 28 punktów.
"Powstrzymać Devida Jelinka" - przed meczem Anwilu to zdanie pada najczęściej, jeśli omawiane są kluczowe zadania dla przeciwników włocławian. Śląsk też o tym wiedział. Nie wiedział o tym chyba tylko czeski strzelec, który w pierwszej kwarcie zdobył aż 11 punktów, a potem kontynuował skteczną grę. W ataku problem WKS-owi sprawiała agresywna obrona strefowa gospodarzy. Z czasem podopieczni Emila Rajkovicia radzili sobie z nią jednak lepiej, a że sami co chwila trafiali zza łuku, w drugiej kwarcie objęli prowadzenie. Kilka punktów dorzucił m.in. Jarvis Williams, który zdołał wyleczyć uraz i jednak wybiegł dziś na parkiet. Anwil gubił się w ataku, w którym przez kilka kolejnych akcji wszystko zależało od Jelinka. W drugiej kwarce WKS był zdecydowanie lepszy. I do przerwy prowadził 42:36.
Gospodarze szybko odrobili kilkupunktową stratę z pierwszej połowy. Pierwsze punkty w meczu zdobyli byli wrocławianie - Robert Skibniewski i Robert Tomaszek, ale zwycięstwo w tej kwarcie zapewnił Anwilowi David Jelinek. Już przed ostatnią ćwiartką Czech miał na koncie 26 punktów. W niej rozrzucał się z kolei Fiodor Dmitriew, trafiając dwa razy zza łuku. Po drugim rzucie zrobiło się już 72:64. Wtedy serię 7:0 zapewnił Śląskowi tercet Madden, Heath i Williams i strata zmalała do jednego oczka. Chwilę później Rashad Madden rzucał za trzy na wagę remisu. Nie trafił, cztery punkty z rzędu rzucił Tomaszek, kolejną głupią stratę zaliczył Heath i zwycięstwo uciekło. Ostatecznie gospodarze zwyciężyli 82:74
WKS nie został pierwszą drużyną w sezonie, która wygrałaby we Włocławku. Gdyby taką grę jak w II kwarcie przedłużyć na przynajmniej dwie inne ćwiartki - wtedy można było pokusić się o zwycięstwo. Niestety, mnóstwo trafiał Jelinek (28 punktów), w drugiej połowie wspierał go Dmitriew (19 oczek), a w ważnych chwilach doświadczenie pokazał Tomaszek. Dla Śląska najlepiej punktowali Vitaliy Kovalenko, Rashad Madden i wracający po kontuzji Jarvis Williams - po 12 punktów. Drużyna Emila Rajkovica zanotowała więcej zbiórek (35:31) i asyst (17:16), ale znów zdecydowanie za dużo było strat - aż 18. W 98. "świętej wojnie" Anwil notuje 41 zwycięstwo i ma obecnie w lidze bilans 5-2. Śląsk legitymuje się bilansem 2-6.
Po meczu w telewizyjnym wywiadzie wypowiedział się Kamil Chanas: W czwartej kwarcie zrobiliśmy za dużo błędów. Walka była dobra, ale nie ma zwycięstwa. Musimy się pozbierać i zrobić Anwilowi mocny rewanż. Po tym co słyszę, co kibice nam tu śpiewają - w Orbicie trzeba będzie zrobić piekło. Klimat tych spotkań jest świetny, ma swoje uroki, oby to trwało zawsze. Na pewno w naszej grze jest jakaś poprawa, ale potrzebne nam są zwycięstwa. Należy skupić się na oczekiwaniach trenera i wykonywać jego zalecenia w kolejnych meczach.
Kolejne spotkanie Śląska już we wtorek. O 18:30 WKS podejmie w Orbicie Inter Bratysława w V kolejce FIBA Europe Cup. Powrót na ligowe parkiety 30 listopada - przed wrocławianami wyjazdowy pojedynek z BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski.
Jędrzej Rybak
Anwil Włocławek - WKS Śląsk Wrocław 82:74 (22:17, 14:25, 25:6, 21:16)
Anwil: Jelinek 28(3), Dmitriew 19(2), Diduszko 9, Tomaszek 6, Skibniewski 5(1), Łączyński 5(1) Stelmach 5(1), Bristol 3, Kukiełka 2
Śląsk: Kovalenko 12(1), Madden 12(3), Williams 12, Chanas 10(2), Jarmakowicz 9(1), Heath 7(1), Smith 6, Sutton 6, Jankowski