RZUT OKA: Niewystarczające oczko
- Szczegóły
- Opublikowano: poniedziałek, 02, luty 2015 03:27
W „Meczu Asów” Śląsk trafił karciane oczko – 21 punktów z rzędu. Okazało się, że to za mało na wicemistrzów Polski, bo w ich talii był as pik – Quinton Hosley. Stelmet ograł WKS 10 punktami i wciąż jest niepokonany w Zielonej Górze. Oto najważniejsze fakty i skrót sobotniego meczu.
FAKT: Stelmet zrewanżował się za jednopunktową porażkę we Wrocławiu głównie dzięki wspaniałej postawie Quintona Hosleya, który 27 punktami ustanowił personalny rekord sezonu. Śląsk miał szansę na zwycięstwo, ponieważ zdołał wrócić do gry za sprawą serii 21:0 – najwyższej w tym roku. To jednak nie wystarczyło, WKS ostatecznie zapisał piątą przegraną w ujemnym już wyjazdowym bilansie. Okazja do odgryzienia się Zielonej Górze nadarzy się w ćwierćfinale Pucharu Polski, 20 lutego w Gdyni.
ZAWODNICY: Najwięcej punktów dla WKS-u – 16 – zdobył Jakub Dłoniak, w czterech próbach perfekcyjny zza linii 6,75. Dwie trójki dorzucił Michał Gabiński, autor 10 oczek. Na wyróżnienie zasłużył także Roderick Trice – 14 punktów i 7 zbiórek.
Bohaterem meczu asów bezapelacyjnie był Hosley. Mr. NBA – jak nazwali go po spotkaniu koledzy – rzucił 27 oczek, jakby ignorując obronne starania Ikovleva. Niski skrzydłowy wicemistrzów Polski rozdał 5 asyst i 6 razy zabierał piłkę rywalom. Popisał się sprytnym podaniem tyłem zza głowy do Adama Hrycaniuka (10 pkt.), a wraz z Łukaszem Koszarkiem (8 pkt., 7 as.) efektownym alley-oopem.
USŁYSZANE: „Śląsk faktycznie gra dobrą koszykówkę. Są wysoko w tabeli i to widać na boisku. Grają zespołowo. Nie wiadomo, kto i kiedy jest w stanie podjąć ważną decyzję i trafić. Dzielą się piłką – takie drużyny są bardzo trudne do bronienia.” – Adam Hrycaniuk
STATYSTYKA-KLUCZ: Gabi przyznał, że WKS przegrał tylko jednym elementem koszykarskim – zespół z Zielonej Góry wymusił 27 strat, które przyniosły 31 punktów.
PUNKT ZWROTNY: Na 7 minut przed końcem Wrocław prowadził 64:57, ale na trafienia Zamojskiego, Koszarka i Hosleya nie było odpowiedzi – seria 13:0 przesądziła losy meczu.
NA PLUS: Śląsk nigdy nie spuszcza głowy, nawet gdy do przerwy przegrywa 39:48 z faworytem na obcym terenie. Z szatni wyszedł zdeterminowany i skory do pogoni. W trzeciej kwarcie wrocławianie pozwolili rzucić przeciwnikom tylko 9 punktów i zniwelowali straty do dwóch, a w czwartej wyszli na prowadzenie, którego nie udało się utrzymać.
DO POPRAWY: Łukasz Wiśniewski, Vuk Radivojević, Robert Skibniewski i Lawrence Kinnard nie mieli dobrego dnia. Razem oddali 9 rzutów za trzy, nie trafili ani razu.
DOBRY RUCH: Emil Rajković nie przywiązuje się do stałego składu i dostosowuje pierwszą piątkę do konkretnego rywala. Tym razem mecz rozpoczęli Wiśniewski, Radivojević, Ikovlev, Gabiński i Mladenović. Wyjściowi zawodnicy zdobyli 31 punktów, zmiennicy o 8 więcej.
ZŁE ZACHOWANIE: Na skutek zamiany krycia Robert Skibniewski zostawił Hosleya bez obrońcy. Złe zachowanie, wszakże Amerykanin w sobotę był bardzo skuteczny (10/18 z gry): - Piłka po prostu wpadała dziś do kosza. Są takie dni - skomentował swój występ.
USŁYSZANE II: „Gratulacje dla moich zawodników, którzy pokazali charakter i odrobili straty z pierwszej połowy.” – Emil Rajković
WOKÓŁ PARKIETU: Trener Trójkolorowych przyznał na pomeczowej konferencji, że mecz przebiegał we wspaniałej atmosferze, w pięknej hali. Na oficjalnej stronie Stelmetu czytamy, że kibice obu zespołów z najwyższą kulturą wspierali swoich zawodników oraz wypowiedź Bogdan Zela, kierownika ds. bezpieczeństwa imprez masowych firmy Hertz: „Dawno nie mieliśmy tak spokojnej ekipy fanów gości. Europejski poziom.” Przerwy w grze umilały kibicom cheerleaderki prowadzone przez Magdę Chanas, byłą tancerkę Cheerleaders Wrocław, żonę Kamila Chanasa.
PODSUMOWANIE: Mecz lepiej zaczęli gospodarze – po trafieniu Hrycaniuka było 7:2. Wszystko układało się po myśli faworytów, do przerwy Stelmet prowadził 9 oczkami. Karty rozdawał Hosley, trafiając raz za razem, nawet pod presją obrońców. W trzeciej kwarcie zielonogórzanie objęli najwyższe w meczu, 14-puntowe prowadzenie. Śląsk nie złożył broni i dogonił rywala w czwartej, a nawet go przegonił, ale wtedy wicemistrzowie włączyli szósty bieg i znów zostawili gości w tyle, ostatecznie wygrywając różnicą 10 punktów – 80:70.
USŁYSZANE III: „Udowodniliśmy, że możemy walczyć ze Stelmetem na wyjeździe i z każdym meczem będzie coraz lepiej.” – Michał Gabiński
KOLEJNE MECZE: Śląsk ponownie pokaże się wrocławskiej publiczności 10 lutego o 19.00 w spotkaniu z Energą Czarnymi Słupsk. Walentynki spędzi natomiast w Tarnobrzegu, gdzie zagra z miejscowym Jeziorem.
Błażej Organisty