Boże Narodzenie po amerykańsku

Ruszamy z cyklem „Święta po…”! Każdego dnia aż do wigilii będziemy przedstawiać, jak wyglądają święta u naszych zagranicznych znajomych. Boże Narodzenie po kanadyjsku, litewsku czy bałkańsku? Na pierwszy ogień wraz ze skwierczącym indykiem i koniecznie miodową szynką idą Roderick Trice i Lawrence Kinnard, a więc święta po amerykańsku!


Z czym najbardziej kojarzą się święta Amerykaninowi? Roderick długo się nie zastanawia: - Jedzenie, człowieku! Bardzo dużo indyka i szynki, o tak.
- Miodowej szynki! Nie zwykłej szynki, człowieku, miodowej szynki – wtrąca się Lawrence.
- Tak… - zgadza się Rocky. - Przede wszystkim jemy to samo, co na Święto Dziękczynienia. Trice, jak każdy Amerykanin, nigdy nie odmawia sobie pizzy, jest częstym gościem wrocławskiej Pizzy Hut.

Obaj, będąc w Stanach, spędzają święta z rodziną i przyjaciółmi. Zawsze jest dużo osób. Większość licznej rodziny Trica mieszka w jego okolicy, więc nie ma z tym problemu. Ale nie wszyscy są w sąsiedztwie i mogą się wspólnie spotykać. - Spędzamy czas rodzinnie. Święta to moment, w którym możemy posiedzieć razem. Zwykle nie ma na to czasu, bo pochodzimy z Orlando, ale mieszkamy w różnych miejscach – opowiada obrońca Śląska.

Podobnie jest u Kinnarda. Jego siostra każdego roku przyjeżdża z Atlanty do Memphis. Trice ma więcej rodzeństwa, jest środkowy z grupy pięciorga. Ma starszą siostrę i starszego brata oraz młodszą siostrę i młodszego brata. – Wszyscy z nas są już jednak za starzy na św. Mikołaja i renifery – żartuje Rocky.
- No tak… Mikołaj pukał w moje okna dawno, dawno temu – przyznaje z kolei skrzydłowy. Ale jak już pukał, to przynosił dużo prezentów. Lawrence najlepiej wspomina PlayStation 3. Uwielbia grać w Call of Duty i Battlefielda: - W NBA nie gram, tylko w strzelanki.

- Takie prawdziwe, najlepsze prezenty dostawałem jak miałem 14, 15 lat – przypomina sobie Rocky. Któregoś roku Mikołaj zrobił sobie z niego żart: - Dostałem zepsute koło – śmieje się kibic Olkahomy i Kobe Bryanta.

Amerykanie nie są urodzonymi kolędnikami. Przy stole raczej nie śpiewają. Mają jednak kilka ulubionych bożonarodzeniowych hitów, które tradycyjnie lecą w tle, jak na przykład „Let it snow” czy „Rudolf czerwononosy renifer”. Trice’owi szczególnie przypadła do gustu „Cicha noc”, a Kinnard najczęściej puszcza piosenki w aucie: - Nie śpiewamy ich, ale ich słuchamy. Gdy jadę samochodem nie zmieniam stacji radiowej, pozwalam im brzmieć. Jestem wtedy szczęśliwszy.

Przed nimi święta we Wrocławiu, do którego już się przyzwyczaili. Trice postrzega je jako duże miasto, bez porównania do Słupska, w którym czuł się jak w sporej wiosce. Boże Narodzenie z grubsza już jest zaplanowane, do koszykarzy przyjeżdżają długo oczekiwani goście: - Moja żona tu będzie – cieszy się obrońca. Natomiast Lawrence zdradza, że Murphy, Rocky z żoną, Denis z żoną i on najprawdopodobniej spędzą nadchodzące święta razem: - Pójdziemy do Denisa i zmusimy go do gotowania! Ikovlev, słysząc to, wychyla się z krzesła i uśmiecha do kolegi. Dlaczego Denisa, pytam. - No wiesz, ma długie, złote włosy jak dziewczyna, więc zrobimy z niego szefa kuchni! – Kinnard potraktował to jako coś oczywistego.

A noc sylwestrowa? – Zbyt dużo do przytoczenia, zbyt dużo – odpowiadają jednym głosem, uśmiechając się od ucha do ucha. Trice opisuje, że imprezy są ogromne i są wszędzie. Wtóruje mu Lawrence, który uwielbia ostatnie sekundy przed nowym rokiem: – Tak, nawet jak wejdziesz do sklepu, będzie tam impreza. Najważniejsze jest odliczanie. 

Trice przed treningiem wciera maść w kolano, ale to nie przeszkodzi mu w noworocznej zabawie, o czym zapewnia Kinnard: - Z jego kolanem wszystko w porządku. Każdy gość, kiedy się starzeje, używa tych wszystkich maści i innych pierdół.

Błażej Organisty

Tabela

WKS Tabela