Krok za krokiem, mecz za meczem – rozmowa z Michałem Gabińskim
- Szczegóły
- Opublikowano: niedziela, 26, październik 2014 10:23
- Przestaniecie myśleć „ja”, a zaczniecie myśleć „my” – powiedział im Emil Rajković. Są na początku drogi, ale Gabi głęboko wierzy, że odniosą sukces, bo obecny Śląsk jest lepszy od poprzedniego. Po nieudanych sparingach, start sezonu wypadł znakomicie.
Spodziewaliście się trzech zwycięstw na początek?
Nasza dobra gra nie jest dla nas zaskoczeniem, z tego względu, że ciężko pracowaliśmy w okresie przygotowawczym. Staraliśmy się nie myśleć o tym, czy osiągniemy trzy zwycięstwa, czy trzy porażki. Zamierzaliśmy poprawić jakość gry, a za tym przyszły wygrane, ciężko na nie pracujemy. Trzeba powiedzieć sobie jasno: jesteśmy dopiero na początku drogi, na razie nic wielkiego się nie stało.
Czyli grając z meczu na mecz, głów graczy nie zaprząta przede wszystkim wygrywanie, ale chęć udoskonalania waszej koszykówki.
Dokładnie. Po każdym meczu analizujemy nagranie wideo, gdzie widać błędy. Staramy się je eliminować, żeby rozwijać się jako zespół, krok za krokiem. Każdy kolejny mecz jest najważniejszy i z każdym kolejnym drużyna powinna być coraz lepsza.
Nie można jednak przejść obok wygranej takiej jak ze Stelmetem. Jak wpłynęła na zespół?
Kiedy pokonuje się przeciwnika, który jest teoretycznie lepszy, to dostarcza pewności siebie i dzięki temu zespół rośnie mentalnie, i to jest największy plus takich zwycięstw.
Po ostatnim sukcesie niektórzy zastanawiają się, czy Śląsk należy stawiać w roli faworyta do medali. Zgadzasz się z takimi opiniami?
Nie chciałbym wskazywać faworyta do mistrzostwa czy medalu, bo dopiero były trzy kolejki i jeszcze nie do końca wiadomo, który zespół na co stać.
A Wy jesteście już odpowiednio zgranym zespołem, rozumiejącym się na parkiecie i w szatni?
Na pewno jesteśmy zgrani, ale jest jeszcze wiele rzeczy, które można poprawić, zwłaszcza na boisku.
Jakich?
To są detale, ale właśnie szczegóły decydują o tym, czy zespół jest w stanie wygrywać mecz za meczem i bić się o najwyższe cele.
Jesteś jednym z trzech zawodników z poprzedniego składu. Pomogłeś nowym wejść w kulturę Śląska?
Na początku rozmawiałem z kolegami o tym, że Śląsk to zespół z wielką tradycją, że to jedyny zespół w kraju, który ma pod sufitem siedemnaście banerów i trzeba się z tym liczyć, bo to wielka nobilitacja. Każdy z nas jednak wie, jakim klubem jest Śląsk.
Jak podoba Ci się nowy skład?
Znam młodych zawodników z boiska, z częścią miałem przyjemność grać w innych drużynach. Jestem niezmiernie zadowolony, że zespół dogaduje się między sobą, jest bardzo dobry kontakt na linii trener – zawodnicy, a to wszystko pomoże nam w osiąganiu jak najlepszych wyników.
Czym różni się obecna drużyna od tej ubiegłorocznej?
Wydaje mi się, że przede wszystkim potencjałem – ten zespół jest po prostu lepszy.
Jakie zmiany w systemie gry wprowadził Emil Rajković?
Na pierwszym treningu powiedział nam, że zmieni się jedna podstawowa rzecz: każdy przestanie myśleć „ja”, a zacznie myśleć „my”. I dostrzegam, że to zdanie oddaje cały pomysł na prowadzenie zespołu przez trenera Rajkovicia. Każdy z nas myśli o drugim zawodniku, o tym, kto stoi obok niego. W taki sposób tworzymy kolektyw.
Udało się wdrożyć te słowa w koncepcję gry?
Każdy następny atak pozycyjny, każda następna akcja w obronie jest ich przedłużeniem.
Czy trener rozmawia też z każdym indywidualnie?
Rozmawiał z każdym wielokrotnie, bo lubi mieć kontakt z zawodnikami, a my to szanujemy.
Rozmawialiście w cztery oczy? Grasz mniej niż rok temu. Jaką rolę Ci przypisał?
Powiedziałem, że chcę być częścią drużyny i tak się czuję. To, że dostaję mniej minut niż w zeszłym roku niczego nie oznacza, bo w momencie, kiedy będę w lepszej dyspozycji, mogę występować częściej na parkiecie i wierzę, że dobrą postawą na treningach wywalczę to. Najważniejsze, żeby zespół wygrywał, a nie, kto ile dostaje minut. Głęboko wierzę, że takie myślenie doprowadzi do sukcesu.
Nad jakimi elementami musisz zatem skupić się podczas treningów?
Trener powiedział mi jasno, jakie stawia przede mną zadania: mam wnosić energię z ławki, nie popełniać błędów w obronie – i to są podstawowe rzeczy. W ataku, w momentach, kiedy jest okazja do wykreowania sobie pozycji do rzutu, mam być bardziej zdecydowany. I nad tym zdecydowaniem chciałbym pracować.
Czyli odwaga w podejmowaniu decyzji.
Dokładnie. Chciałbym być bodźcem z ławki, który sprawia, że zespół jest jeszcze lepszy.
Tak jak do tej pory Radosław Hyży, który nie gra?
Radek jest ważną częścią naszej drużyny i w trakcie, długiego przecież, sezonu jeszcze nie raz pojawi się na boisku.
Może już z Czarnymi. Później Jezioro i dwóch beniaminków. W obecnej sytuacji Śląsk może w tych spotkaniach uchodzić za faworyta. Nie boicie się presji?
Nie ma co się bać presji. Myślenie powinno oscylować wokół tego, jak zagrać kolejny mecz. Musimy koncentrować się na kolejnych elementach przygotowania taktycznego i realizacji założeń. Nie możemy zaprzątać sobie głowy tym, kto jest faworytem a kto ma ile zwycięstw.
Jak musicie zagrać w Słupsku, żeby przedłużyć serię do czterech?
Przede wszystkim musimy kontrolować tempo, bo Słupsk, zwłaszcza we własnej hali, dobrze biega. Musimy też skutecznie bronić zagrywkę pick & roll, bo to jest podstawowa broń Czarnych. Moim zdaniem będzie to jeszcze trudniejszy mecz niż ze Stelmetem.
Rozmawiał Błażej Organisty