Śląsk lepszy od Czarnych! Zwycięska seria trwa

Śląsk Wrocław wygrał wczoraj już czwarty mecz z rzędu i awansował na fotel wicelidera PLK. Tym razem wrocławianom nie sprostali na własnym parkiecie Czarni. Po defensywnym meczu pełnym walki WKS wyjechał z Słupska z tarczą, wygrał 67:63.

Kibice oglądają tegoroczne występy WKS-u w napięciu przez pełne 40 min. Cztery spotkania wygrane łączną różnicą 16. punktów. I tym razem szale zwycięstwa przechyliły się na stronę Śląska w końcówce spotkania, kiedy to w ostatniej minucie gry najpierw skuteczna obrona, następnie półdystansowe trafienie byłego koszykarza Słupska, Manatasa Cesnauskisa, aż wreszcie bezbłędne egzekwowanie rzutów wolnych zdecydowały, że to trener Emil Rajković wzniósł ręce do góry.

Zaczęło się jednak od „Pieśni o małym rycerzu" z trybun i prowadzenia Czarnych 9-4 po dwóch trafieniach Kyla Shiloha. – „Postaramy się wygrać mecz, a nie zatrzymać Shiloha" – zapowiadał Rajković. Śląsk starał się o to wysoką obroną i ofensywą graną przez Mladenovicia, który popisywał się klasycznymi hakami, niestety w większości nieskutecznymi, ale jego koledzy co raz zbierali w ataku po niecelnych rzutach. Faule bez piłki, przy walce na deskach oraz zacięta gra pod koszami wyrównała kwartę. Po pierwszej części 3. punktami wygrywali gospodarze.

Obie drużyny miały problemy z kreowaniem otwartych pozycji rzutowych, te pod presją pudłowały. Nie wpadały rzuty z dystansu (w pierwszej połowie 2/14 Śląsk, 3/10 Czarni), więc Trice i Ikovlev starali się grać tyłem do kosza, natomiast słupszczanie penetrowali po zasłonach. Ikovlev trafił pierwszą trójkę dla WKS-u, zmniejszając stratę do 6. oczek. To część 12-punktowej serii, która wyprowadziła Śląsk na minimalne prowadzenie do przerwy, 29-28. – „Mieli dużo ofensywnych zbiórek, okazji do ponowień, co zrobiło różnicę" – żalił się po meczu obrońca Energi, William Franklin.

W drugiej połowie wciąż przeważała obrona, skutecznie uniemożliwiająca jakiekolwiek popisy strzeleckie. W tym meczu na każdy punkt koszykarze musieli ciężko zapracować. Walka na zasłonach i pod obręczami trwała w najlepsze. Dzięki kolejnej serii Śląsk objął prowadzenie 40:33 - trafiał Ikovlev (najlepszy strzelec meczu – 16 pkt.) i Roderick Trice (11 pkt. z ławki). O to, aby goście nie uciekli za daleko, troszczyli się Franklin (15 pkt., 5 as.) i rezerwowy Trajkovski (9 pkt.). Słupsk na zakończenie trzeciej części wciąż jednak przegrywał, 41:47.

Zaraz po tym jak tancerka Czarnych, wzniesioną nad głową tabliczką, oznajmiła początek ostatniej kwarty, celnym rzutem zza łuku kibicom Słupska przypomniał o sobie Cesnauskis. Wysocy Śląska chętnie dzielili się między sobą piłką (double-double Kinnarda), niestety problemy ze skutecznością nie chciały opuścić Mladenovicia (2/7 z gry). Przeciwnicy skrzętnie to wykorzystali, 7. oczkami bez odpowiedzi zmniejszyli straty do dwóch. Do wyrównania nie pozwoliła doprowadzić agresywna obrona Śląska, a chwilę później skutecznie zagrał rezerwowy Cesnauskis (10 pkt, 3 as.). Franklin niecelną trójką sprawił, że trener Mijatović aż wyskoczył z krzesła, a... Cesnauskis dorzucił dwa osobiste. Różnica znów wzrosła do 6., ale Czarni nie zamierzali składać broni. Trajkowski nie pomylił się z dystansu, choć koledzy prawie zgubili piłkę. Śląsk sprytnie kradł czas, unikając faulu, a gdy w końcu Ikovlev stanął na linii, nie zadrżała mu ręka. Pomimo tego że Shiloh trafił jeszcze za trzy, to Wrocław cieszył się z wygranej, bo osobiste na punkty zamienił Dłoniak. Czas się skończył, a na tablicy świecił się smutny dla gospodarzy wynik – 67:63.


Energa Czarni Słupsk – WKS Śląsk Wrocław 63 : 67 (16:13, 12:16, 13:18, 22:20)

Czarni: Franklin 15, Shiloh 13, Gruszecki 12, Trajkovski 9, Eziukwu 8, Mokros 3, Seweryn 2, Borowski 1, Śnieg 0.

Śląsk: Ikovlev 16, Trice 11, Kinnard 11, Cesnauskis 10, Mladenović 8, Dłoniak 5, Tomaszek 4, Skibniewski 2, Gabiński 0, Burnatowski 0.

Błażej Organisty

Tabela

WKS Tabela