- Szczegóły
-
Opublikowano: piątek, 14, marzec 2014 11:58
Śląsk Wrocław przegrał z Turowem Zgorzelec 91:97 w spotkaniu 21. kolejki TBL. Derby Dolnego Śląska obfitowały w walkę do końca, głośny doping i wiarę w zwycięstwo WKS-u. Przeciwnik był jednak za silny. Ta porażka ostatecznie niweluje niestety szansę Śląska na awans do pierwszej „szóstki”, pokazując również, że play-offy są tuż tuż.
W tej akcji sędziowie nie zaliczyli kapitanowi Śląska 2+1, fot. Norbert Bohdziul
Nie udało się Śląskowi Wrocław ustrzelić hattricka w pojedynkach z derbowym rywalem. Po zwycięstwie w pierwszej rudzie TBL w Zgorzelcu i triumfie w finale Pucharu Polski, tym razem Wojskowi musieli uznać wyższość zgorzelczan. Nie oznacza to, że Trójkolorowi nie walczyli. Zostawione na boisku serce, głośny doping fanów i 91 rzuconych punktów okazały się jednak tego wieczoru na Turów za mało.
Po wyrównanym początku i prowadzeniu gospodarzy (9:4), do ataku ruszyli goście ze Zgorzelca. W ostatnich minutach tej ćwiartki Turów zdobył 6 oczek przewagi. Śląsk nie radził sobie pod tablicami – aż 16 z 24 punktów w tej części wicemistrzowie Polski zdobyli spod kosza. Raziła również fatalna skuteczność – 6/21 z gry.
- Śląsk zawsze przeciw nam gra świetnie, tak było i tym razem. Bardzo cieszę się z wygranej, ale nie jestem zadowolony z gry w obronie moich graczy. Chociaż mam na treningach do dyspozycji wszystkich zawodników, nie gramy lepiej w defensywie. To się musi zmienić przed następnymi meczami – mówił po meczu Miodrag Rajković, trener PGE Turowa.
Początek kolejnych 10-ciu minut nie zwiastował niczego dobrego dla Wojskowych. Dzięki trzypunktowym rzutom gości, wynik w pewnym momencie wyglądał już bardzo niekorzystnie – 20:30. Sygnał do ataku dał Kikowski – jego „trójki” , oraz punkty Johnsona i Skibniewskiego, pozwoliły nawiązać kontakt. Pomimo ciągle fatalnej skuteczności (13/39 drużyny z gry, „Skiba-” 2/8, Miller- 1/9), straty przed drugą połową wynosiły zaledwie 3 oczka.
- Włożyliśmy dużo serca w ten mecz, daliśmy z siebie wszystko, ale nie ustrzegliśmy się błędów. Turów zasłużył na zwycięstwo. Zdecydowanie lepiej czujemy się we własnej hali, przy swoich kibicach. Dziś jednak nie udało się wygrać – skomentował porażkę WKS-u, jego najlepszy strzelec, Paweł Kikowski.
Szósty zawodnik Śląska, fot. Norbert Bohdziul
Po akcji 2+1 Millera zaraz na początku 3. kwarty, Śląsk w końcu doprowadził do remisu. Niestety, zaraz potem zielono-czarni mieli swoją najdłuższa serię punktową w meczu. Z remisu błyskawicznie zrobiło się 9 punktów straty. Wciąż brakowało rzutów spod kosza, słabiej niż z Treflem grał Miller, pozostali wysocy nie byli w stanie dać drużynie tyle punktów ile amerykański center. Na szczęście skuteczniej zaczęli grać zawodnicy obwodowi. Dwie „trójki” trafił Skibniewski, po jednej dołożyli Johnson i Kikowski. Przed ostatnią kwartą wynik ciągle był sprawa otwartą, Turów prowadził, ale tylko 63:67.
- Mozolnie budowaliśmy przewagę, którą rywale szybko odrabiali. To był typowo ofensywny mecz. Dwa razy z nimi przegraliśmy, ale w końcu udało się przełamać kompleks Śląska – szczerze powiedział po spotkaniu Filip Dylewicz, silny skrzydłowy zgorzelczan.
Koncertowa gra Kuliga i Prince’a (faulowanego w tym meczu aż 12- krotnie!) dała gościom aż 11 punktową przewagę na 6 i pół minuty do końca – mogłoby się wydawać, że jest po meczu. Nie w derbach, nie w Orbicie i nie przeciwko Śląskowi. Gromki doping fanów dodał skrzydeł wrocławianom. Trafiać zaczął Miller, czwarty raz zza łuku trafił Skibniewski i już po kilku minutach strata wynosiła zaledwie 4 oczka. Dwie minuty przed końcem w dobrej sytuacji pod koszem znalazł się Sulima. Nie zdobył jednak punktów i zamiast -2, szybko zrobiło się -6. Spod kosza spudłował w końcówce jeszcze Miller, sędzia odgwizdał przekroczenie linii końcowej przez Johnsona, gdy ten sunął po łatwe punkty z kontry i w ten sposób zwycięstwo coraz bardziej się oddalało. Skutecznie wykonywane przez graczy Turowa rzuty wolne w końcówce meczu pozbawiły Śląsk szans na triumf. 91:97…
DJ jak zwykle był bardzo aktywny, fot. Norbert Bohdziul
- Mecz nie ułożył się tak, jak chcieliśmy. Graliśmy trochę „góra-dół”, raz lepiej, raz gorzej, ale wracaliśmy z wynikiem. Gratuluję moim chłopakom walki. Mieliśmy złą defensywę, ale Turów był dla nas przeciwnikiem dużej klasy, wysoko zawiesili nam poprzeczkę. Życie nie zna pustki – gramy dalej- analizował mecz Jerzy Chudeusz, szkoleniowiec Śląska.
23 punkty Kuliga, 21 Princa, 16 Taylora – gwiazdy Turowa nie zawiodły i poprowadziły drużynę do zwycięstwa. Do 10. zwycięstwa z rzędu. Śląsk w całych rozgrywkach zwyciężał… 9-cio krotnie. Czego zabrakło „Trójkolorowym”? Skuteczności, szerszej ławki (punkty zmienników – 23:50), asyst (12:19 na korzyść gości)…
Śląsk stracił już szansą na awans do czołowej szóstki, lecz już 19 marca o godzinie 20:00 w hali Orbita zmierzy się z AZS-em Koszalin w niezwykle istotnym spotkaniu w perspektywie walki o play-offy. Play-offy, które – jak pokazały ostatnie mecze – nawet z siódmego czy ósmego miejsca – nie oznaczają dla tego zespołu pewnej porażki. Bilety na ostatni bój w rundzie zasadniczej tego sezonu można nabywać na kupbilet.pl oraz w siedzibie Klubu przy ul. Mieszczańskiej 11.
Jędrzej Rybak
Śląsk Wrocław – PGE Turów Zgorzelec 91:97 (18:24, 24:21, 29:30, 20:22)
Śląsk: Kikowski 19, Skibniewski 18, Miller 16, Johnson 13, Mroczek-Truskowski 8, Sulima 7, Hyży 6, Parzeński 2, Gabiński 2, Kulon 0.
PGE Turów: Kulig 23, Prince 21, M. Taylor 16, Dylewicz 12, T. Taylor 10, Jaramaz 5, Zigeranović 4, Stelmach 3, Chyliński 3, Krestinin 0, Karolak 0.