- Szczegóły
-
Opublikowano: niedziela, 16, marzec 2014 11:59
Nieważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy. W decydujących momentach przegranego sześcioma punktami meczu z Turowem Śląsk popełnił kilka błędów kardynalnych, które uniemożliwiły wywalczenie zwycięstwa w derbach. Przyglądamy im się uważnie.
"Kiko" spisał się na medal, pomimo nieudanego dunku, fot. Norbert Bohdziul
FAKT: 97 – najwięcej straconych punktów w sezonie. Jerzy Chudeusz w ostatnich kilku tygodniach narzekał na atak, a chwalił obronę. W czwartek wszystko się odwróciło. Mecz był ofensywny, otwarty, obie drużyny w regulaminowym czasie gry zdobyły razem 188 punktów. Tym razem Orbita została wzięta, Śląsk przegrał 91:97 i aktualnie zajmuje 9. – niepremiowane awansem do play-off – miejsce w tabeli. Dla Turowa była to dziesiąta wygrana z rzędu, a więc najdłuższa passa w rozgrywkach trwa. Zwycięska seria i niespodziewana porażka Stelmetu z Asseco pozwoliła zgorzelczanom poważnie myśleć o fotelu lidera. Aby na nim usiąść, muszą wygrać w środę w Zielonej Górze.
ZAWODNICY: Najlepszy czwartkowego wieczoru strzelec Śląska (19 pkt., 3/4 za trzy) Paweł Kikowski dwoił się i troił, ale tylko przez trzy kwarty, bo w ostatniej przedwcześnie musiał usiąść na ławce, ponieważ na nieco ponad 3 minuty do jej końca złapał piąte przewinienie. Już w pierwszych dziesięciu minutach pokazał, że jest w formie – 7 pkt., asysta i… blok na J. P. Prince! W drugiej części dorzucił kolejną trójkę i dwa osobiste, w trzeciej zdobył 5. oczek z rzędu na 54:57, pozwalając drużynie wciąż być w grze. Niestety, zabrakło go w kluczowych momentach meczu. Słabszy występ Paula Millera – choć był o jedną zbiórkę od double-double, to zbyt rzadko trafiał (6/17 z gry) – zmusił do większej aktywności Roberta Skibniewskiego. Rozgrywający nie przejął się nieskuteczną w jego wykonaniu pierwszą połową (2/9 z gry) i w drugiej części odpowiedział na wołanie kolegów. Trafił trzy trójki, raz z półdystansu i skończył zawody z dorobkiem 18. punktów i 5. asyst.
Aż pięciu zawodników Turowa zanotowało dwucyfrową zdobycz punktową. Najwięcej – 23 – rzucił Damian Kulig, dwoma oczkami mniej wspomógł zespół niezwykle energetyczny i chyba najbardziej zmotywowany J. P. Prince. Za szybki dla Skibniewskiego i Adriana Mroczka-Truskowskiego okazał się duet amerykańskich rozgrywających – Tony Taylor (10 pkt.), Mike Taylor (16 pkt.). Wielokrotnie zostawiali obrońców na zasłonach lub mijali ich na koźle, po czym mieli otwartą drogę do kosza. 12 oczek i 8 zbiórek dołożył Filip Dylewicz.
USŁYSZANE: „Myślę, że jeden czy dwa niepotrzebne faule spowodowały, że musiałem opuścić parkiet. Szkoda, bo na pewno starałbym się wnieść coś do drużyny w końcówce. Wszedł jednak za mnie Adrian Mroczek (3/3 z gry, 8 punktów) i całkiem nieźle się zaprezentował, także ciężko mieć do siebie pretensje.” – Paweł Kikowski
STATYSTYKA-KLUCZ: Pięcioosobowa ławka Śląska vs. siedmioosobowa ławka Turowa 23:50.
PUNKT ZWROTNY: Na pięć i pół minuty przed końcem meczu Damian Kulig trafił trójkę, dającą gościom 11-punktowe prowadzenie. Wtedy było jasne, że odebranie tej przewagi wiceliderowi będzie zadaniem niezwykle trudnym, ale…
"DJ" zanotował 13 pkt. i 7 zb., fot. Norbert Bohdziul
NA PLUS: …Śląsk wierzył i grał do końca. Od momentu trafienia Kuliga wrocławianie wygrali końcówkę 15:10. Udane akcje, postawa, wola walki i kontrowersyjne decyzje arbitrów wywoływały wrzawę na trybunach, które nie umilkły do ostatniej syreny. Przeraźliwe gwizdy pierwszy raz rozległy się, gdy Dominique Johnson biegnąc do kontry z piłką nastąpił na linię boczną. Drugi raz, kiedy sędziowie nie uznali punktów Adriana Mroczka-Truskowskiego, który był faulowany, zdaniem kibiców, w akcji rzutowej. Wcześniej wrocławianie nie poddali się, kiedy dzięki akcji 2+1 Paula Millera dogonili rywali na początku trzeciej kwarty, po czym ci niezauważalnie odskoczyli na 9 punktów. Koszykarze Chudeusza znów pokazali determinację i charakter.
DO POPRAWY: Nonszalancja w ataku. Grając z przeciwnikiem tego kalibru co Turów, nie można pozwalać sobie na nieudane próby wsadów w kontrze (Kikowski), przestrzelone dwutakty (Gabiński), porywczość centrów i silnych skrzydłowych w postaci prób rzutów za trzy (Miller, Parzeński). Trzeba też pilnować łatwych punktów, a parę razy spod kosza zdarzało się pudłować Sulimie czy Millerowi.
DOBRY RUCH: Zgorzelec zaproponował szybki mecz oparty na ofensywie i grę z kontry. Pomimo tego, że Turów to najlepiej broniący zespół ligi, Śląsk się nie przestraszył i podjął rękawicę. W stosunku do ostatniego meczu z Treflem poprawił zastawienie bronionej tablicy, pozwalając tym razem przeciwnikom na 9 ofensywnych zbiórek, czyli na ponad dwa razy mniej niż w poprzednim spotkaniu. Trener Chudeusz nie bał się wpuścić na plac gry Maksyma Kulona już w pierwszej kwarcie, kiedy Dominique Johnson nie nadążał biegać za J. P. Princem. Pochwalić należy również to, że lider Turowa musiał walczyć to z Johnsonem, to z Kikowskim i nie mógł przyzwyczaić się do jednego obrońcy.
ZŁE ZACHOWANIE: W końcówce błąd na błędzie błędem poganiał. Bo nie można przecież nie nazwać błędem przekroczenia linii bocznej. Trochę pechowo, fakt, ale żeby Johnson zmieścił się w boisku i skończył kontrę wsadem, drużyna i kibice dostaliby dodatkowy zastrzyk energii. Sędzia stał przecież bardzo blisko. To jednak było wykroczenie najmniejsze. Później wielce nierozsądny faul na M. Taylorze popełnił Krzysztof Sulima. Przewinienie nieodpowiedzialne, bo był to 5. faul zespołu, a nie było zagrożenia utraty punktów. Amerykanin trafił dwa osobiste i zrobiło się 83:89. Później Sulima wchodził pod kosz. Rzucał wprawdzie lewą ręką, pozycja była jednak otwarta, strata miała już wynosić tylko dwa oczka, ale skrzydłowy Śląska przestrzelił. Z drugiej strony celnym rzutem odpowiedział J. P. Prince i na nieco ponad półtorej minuty przewaga Zgorzelca wynosiła 6 punktów.
USŁYSZANE II: „Bardzo trudny mecz. To spotkanie nie do końca ułożyło się tak, jak sobie tego życzyliśmy. Chodzi mi tu przede wszystkim o defensywę. Mimo tego, że były momenty, w których graliśmy up and down, to wracaliśmy do gry, chłopaki pokazali serce. Przeciwnik postawił nam dziś wysoko poprzeczkę. ” – Jerzy Chudeusz
WOKÓŁ PARKIETU: Może to i nudne, ale jak tu nie chwalić wrocławskich cheerleaderek? Znów zaprezentowały nowe stroje, tym razem aż dwa komplety. W pierwszej połowie tańczyły w błyszczących się, zwiewnych koszulkach, długich, lateksowych spodniach i rękawiczkach. W przerwie zmieniły styl, przebrały się w jeansowe spodenki, białe topy i związane z dołu koszulki bez rękawów. Wyglądały iście licealnie. Jako że mecz transmitował Polsat, wraz z dziewczynami w rytm muzyki podskakiwały Tauronki.
Cała Polska w cieniu tancerek Śląska! Fot. Norbert Bohdziul
Na trybunach zaskoczyła niewielka liczba przyjezdnych kibiców. Naliczyliśmy ich tylko dziesięciu. Nie było natomiast niespodzianek w przypadku fanów Śląska. Frekwencja dopisała, a doping przeszedł najśmielsze oczekiwania. Spragnieni udanych akcji swoich ulubieńców widzowie, wiwatowali po przechwycie Hyżego, oklaskiwali celne rzuty Kikowskiego i niemiłosiernie gwizdali, pokazując dezaprobatę decyzji sędziowskich. Szacunek Turowowi tym większy, bo pokonali nie pięciu, a sześciu wrocławskich zawodników.
PODSUMOWANIE: Otwarcie dla gospodarzy – po celnych rzutach osobistych Parzeńskiego było 11:6. Turów otrząsnął się jednak dość szybko i wyszedł na prowadzenie już w połowie pierwszej części, którą ostatecznie wygrał 24:18. Druga odsłona dla Śląska, choć koszykarze Chudeusza byli nieskuteczni, często brakowało im pomysłu i oddawali nieprzygotowane rzuty. Na początku trzeciej kwarty był remis po 45 i wtedy Turów znów odskoczył. Zgorzelczanie wielokrotnie mozolnie budowali przewagę, którą Śląsk niwelował. 4 zmiany prowadzenia, 6 remisów i 50 fauli świadczą o zaciętości derbów Dolnego Śląska. Zwycięzcę wyłoniła końcówka, w której Śląsk nie ustrzegł się pomyłek, za które zapłacił cenę porażki.
USŁYSZANE III: „Rzeczywiście, spodziewaliśmy się bardzo trudnego spotkania, szczególnie dlatego, że poprzednie dwa zakończyły się naszą porażką i wiedzieliśmy, że drużyna gospodarzy będzie chciała pójść za ciosem. Mieliśmy problemy z utrzymaniem przewagi, którą traciliśmy w zasadzie w dwie akcje, dlatego ten mecz w naszym wykonaniu nie był do końca bardzo dobry, ale musimy powiedzieć, że drużyna z Wrocławia nam nie leży, ale najważniejsze, że przełamaliśmy kompleks Śląska.” - Filip Dylewicz
KOLEJNE MECZE: Pierwszy etap sezonu 2013/2014 skończy się w środę meczem z AZS-em Koszalin, który rozpocznie się o 20.00 w Hali Orbita. Bilety można kupić na kupbilet.pl i w stałych punktach sprzedaży. Później Śląsk będzie walczył o play-offy w tzw. szóstkach. Zagra dziesięć spotkań przeciwko drużynom z miejsc 7-12. Oczywiście, połowę z nich rozegra we Wrocławiu.
Błażej Organisty