RZUT OKA: PODWÓJNY SMAK ZWYCIĘSTWA

Seria wygranych meczów Śląska przedłużyła się do trzech, ale teraz czas na bardziej wymagających rywali. Koszykarze i trener doceniają zwycięstwo nad Kotwicą (79:65), ale martwią się stylem jego osiągnięcia. Oto szczegóły gry i wydarzeń, które miały miejsce podczas piątkowego pikniku w Orbicie. "Parzyk" to podstawowy gracz Jerzego Chudeusza, fot. Norbert Bohdziul FAKTY: Śląsk Wrocław wygrał trzeci meczu z rzędu. Oznacza to, że w 2014 roku koszykarze Jerzego Chudeusza jeszcze nie przegrali. Ostatnie zwycięstwa odnieśli nad zespołami niżej notowanymi w tabeli. W perspektywie planów o ukończeniu pierwszej, zasadniczej części sezonu w górnej szóstce ligowej tabeli był to wręcz obowiązek, z którego drużyna się wywiązała. Obecnie 3 zespoły z miejsc 5-7 (Rosa Radom, Energa Czarni Słupsk i Śląsk Wrocław) mają po piętnastu kolejkach taki sam bilans: 8-7. Kolejne spotkania, z Rosą i Czarnymi, wydają się być kluczowe, dlatego warto, aby Śląsk poprawił błędy, które popełniał w meczu ze słabszą Kotwicą (bilans ostatnich dziesięciu spotkań 1-9). ZAWODNICY: Najlepszym strzelcem Śląska był Robert Skibniewski. Najczęściej trafiał do kosza, korzystając z zasłon kolegów, aby wyjść do rzutu z półdystansu. Tego dnia ręka go nie zawodziła, zdobył 14 punktów (5/7 z gry)i zaliczył 3 przechwyty. Natomiast podstawowy rozgrywający w składzie Chudeusza, Danny Gibson, wziął na siebie dogrywanie piłek do parterów, którzy zamieniali jego podania na punkty. 8 asyst Amerykanina pozwoliło mu po meczu znaleźć się w pierwszej piątce najczęściej asystujących graczy ligi. Od kiedy Śląsk rozstał się z Milivoje Laziciem, zdecydowanie lepiej gra Jakub Parzeński. Już po udanym meczu z Jeziorem zaznaczał, że nowy trener dał mu większą motywację do treningów, gry i kilka cennych rad. Parzeński wskoczył na stałe do pierwszej piątki, a w ostatnich trzech meczach zdobył średnio ponad 8 punktów i zbiera więcej niż 7 zbiórek. W starciu z Kotwicą popisał się skutecznym rzutem z odejścia i czteroma punktami z rzędu w trzeciej kwarcie. Tym razem zebrał tylko dwie piłki, ale w tym elemencie gry dominowali Hyży i Miller (obaj po 11 zbiórek). Osłabioną kadrowo Kotwicę – w rotacji było tylko siedmiu zawodników – do góry próbował ciągnąć Terrell Parks. Z dorobkiem 20 punktów był najlepszym strzelcem meczu, a dodatkowo zapisał na koncie 14 „desek”. Po 13 oczek dla Kołobrzegu rzucili: strzelec Grzegorz Arabas (5/13 z gry) oraz doświadczony podkoszowy Rafał Bigus, który dołożył także 11 zbiórek. USŁYSZANE: „Koncentracja spadła i były problemy z grą zespołową. Nie dyktowaliśmy tempa i nie broniliśmy tak, jak żeśmy założyli, ale kładę to na karb tego, że łatwo przyszły wcześniejsze dwa zwycięstwa i to nam trochę przeszkodziło w dzisiejszym spotkaniu. Niemniej jednak gratuluję drużynie, że te trzy mecze, które mieliśmy wygrać, chłopcy wygrali. Teraz dopiero zaczynają się prawdziwe schody, spotkania z drużynami, które są wyżej od nas w tabeli. Mamy tydzień czasu na przygotowania, weźmiemy się do pracy i mam nadzieję, że zrobimy to dobrze.” – Jerzy Chudeusz STATYSTYKA-KLUCZ: Sześciu rezerwowych Śląska zdobyło 39 punktów, na co dwaj zmiennicy Kotwicy odpowiedzieli zaledwie trzema. Cheerleaders Wrocław tym razem z przymrużeniem oka, fot. Norbert Bohdziul PUNKT ZWROTNY: Śląsk zaczął mecz od serii 7-0 i nie oglądał się już za siebie. W trzeciej kwarcie prowadził 19. punktami, kontrolował mecz przez cały jego przebieg, aby ostatecznie wygrać różnicą 14. oczek. NA PLUS: Trzeci raz z rzędu rywal nie rzucił Śląskowi więcej niż 70 punktów. Wprawdzie trener Chudeusz martwi się nieco organizacją obronny, to jest to powód do zadowolenia. Do przerwy Kotwica rzucała z gry na skuteczności 22,8% (!), w tym trafiła tylko raz na 12 prób zza linii 6,75m. Udało się powstrzymać zawsze groźnego Jessie Sappa. Amerykanin grający w Kołobrzegu zdobył 9 punktów, a piłka wyraźnie nie chciała wpadać do kosza po jego akcjach (3/16 z gry). Na plus, bo narzekaliśmy na to za czasów Lazicia, jest także fakt wykrystalizowania się pierwszej piątki. Od meczu z Tarnobrzegiem Śląsk wychodzi w składzie: Gibson, Johnson, Kikowski, Parzeński (z Anwilem Chudeusz spróbował z Gabińskim) i Miller. DO POPRAWY: Nad czym należy pracować, wyjaśnił na pomeczowej konferencji Jerzy Chudeusz: – „Poprawiać trzeba zawsze wszystko – oczywiście jest to banał, ale dziś spotkanie nam pokazało, że nie ustabilizowaliśmy jeszcze tego, co wychodziło w poprzednich meczach. Chociażby szybki atak, transmisja piłki do ataku pozycyjnego. Te elementy już funkcjonowały, ale nie w dzisiejszym meczu. Atak pozycyjny, niedokładności gry w tym aspekcie. Nie mówię tu o skuteczności bo to inna kwestia, ale chodzi mi o organizację gry. Zawsze powtarzam drużynie, że jak gramy dobrze w ataku – mądrze i cierpliwie – bo jak nie ma kontry, to trzeba umiejętnie wyprowadzać zawodników na pozycję – wtedy pomaga to zorganizować grę w obronie. A my dzisiaj dostaliśmy, jak to się mówi, zupełnie frajerskie punkty. Po naszych atakach, nieudanych rzutach przeciwnik łatwo zdobywał punkty, bo my nie ustawialiśmy obrony. Zatem, wracając znów do podstaw, trzeba wszystkie te rzeczy ustabilizować i przygotować się z myślą o kolejnej drużynie przeciwnej, którą będą Czarni Słupsk.” DOBRY RUCH: Przez długie minuty drugiej kwarty na boisku grała rezerwowa piątka Śląska. Ta część gry zakończyła się wynikiem 23:15 dla gospodarzy. Mecze na własnym parkiecie z niżej notowanymi przeciwnikami, które w dodatku od samego początku układają się po myśli faworyta, to zawsze doskonała okazja, aby więcej pograli zmiennicy. Jerzy Chudeusz nie boi się z nich korzystać, często próbując różnych personalnych ustawień i rozwiązań. Śląsk wydaje się być drużyną, w której koszykarze znają swoją wartość i każdy jest w stanie zagrać na podobnym poziomie. W meczu z Kołobrzegiem punktowali wszyscy, za wyjątkiem Maksyma Kulona, który jako jedyny nie pojawił się na placu gry. ZŁE ZACHOWANIE: Cichy mecz Dominiqua Johnsona – 1 oddany, niecelny rzut z gry i 1/2 z linii osobistych. Na szczęście na wysokości zadania stanął Skibniewski, który już po pierwszej połowie miał na koncie 12 punktów. W cieniu kolegów grał także, zwykle bardziej aktywny i agresywny, Nikola Malesević , który oddał 2 rzuty z gry, zdobywając w meczu 3 oczka. Koszykarze Śląska często przestrzelali z wolnych pozycji, na co po meczu narzekał Paweł Kikowski. Szczególnie nieskutecznie rzucali za 3. Na punkty zamieniali tylko co czwartą próbę zza łuku (6/23). Ale jak powiedział trener Chudeusz, skuteczność czasami jest, a czasami jej po prostu nie ma. USŁYSZANE II: „Cóż, trochę się dzisiaj spociliśmy, ale nie zagraliśmy tak, jakbyśmy chcieli. Na pewno nie satysfakcjonuje nas styl dzisiejszej gry , ale liczy się zwycięstwo – o to nam chodziło. Było dzisiaj dużo otwartych pozycji, z których nie trafialiśmy, może dlatego mecz był senny. Chcieliśmy się odkuć po porażce w Kołobrzegu. Tu od początku prowadziliśmy, przewaga cały czas oscylowała na poziomie dziesięciu punktów, więc może dlatego nie graliśmy tak dobrze.” – Paweł Kikowski WOKÓŁ PARKIETU: Mecz zaczął się od głośnej prezentacji wszystkich zawodników Śląska, którzy po kolei wybiegali na środek parkietu. Później było cicho przez minutę, ponieważ organizatorzy chcieli uczcić śmierć trzech koszykarzy zaprzyjaźnionej z TBL ligi czeskiej, którzy zginęli w wypadku samochodowym. "Gabi" przysporzył kolegom z drużyny wiele radości, fot. Norbert Bohdziul W pomeczowym sprawozdaniu napisaliśmy, że spotkanie bardziej przypominało piknik niż mecz koszykówki. Dowody można było znaleźć bezpośrednio na parkiecie. Paul Miller zapomniał, że faul w akcji przy niecelnym rzucie za 2 jest karany parą osobistych. Wskakując w trumnę zebrał piłkę po pierwszej, spudłowanej próbie Bigusa. Gracza, którego okrzykami skierowanymi bezpośrednio w jego stronę, skutecznie dekoncentrowały dzieci siedzące pod koszem. Rafał Bigus próbował nawet zamienić z nimi kilka słów, ale musiał szybko wracać do swoich koszykarskich obowiązków. Na koniec meczu rezerwowi Śląska wyskoczyli z ławki jak oparzeni, bo Michał Gabiński ni stąd, ni z owąd popisał się oburęcznym wsadem, uprzednio mijając kryjącego go obrońcę. Zaraz później znów rozbawił kolegów, trafiając piłką z otwartej pozycji w rogu w bok tablicy. Piknik zakończył Krzysztof Sulima. Jego rzut z półdystansu minął wszystko, przelatując obok obręczy. Sulima po meczu integrował się z kibicami. Skandował: „Cała Polska!”, a fani odkrzykiwali: „W cieniu Śląska!”. Udany piknik, na którym chyba wszyscy dobrze się bawili. PODSUMOWANIE: Śląsk Wrocław prowadził z Kotwicą Kołobrzeg od początku do końca. Już zupełnie rozluźnieni gospodarze przegrali trzema punktami tylko ostatnią kwartę. Śląsk kontrolował wynik bardziej zespołowymi akcjami, a Kotwica starała się odpowiadać, indywidualnymi zagraniami pojedynczych zawodników. Odniesione zwycięstwo trzeba doceniać, ale zarówno trener, jak i zawodnicy mówią o jego słodko-gorzkim smaku. Satysfakcjonuje wynik, aczkolwiek styl nie był zadawalający. Chudeusz zapowiada, że graczy czeka sporo pracy na treningach przed meczami z zespołami z czołówki. USŁYSZANE III: „Przyłączę się do słów trenera. Plan spotkania był trochę inny. Mieliśmy pokazać kibicom dobrą koszykówkę, ale wiadomo, że liczy się zwycięstwo. Musimy poprawić pewne elementy, szczególnie, że przed nami trudne spotkania. Czasami nie wychodzą pewne rzeczy, ale trzy mecze mieliśmy wygrać , wygraliśmy. Skupiamy się na dalszej robocie i górnej szóstce, w której jest ścisk, więc liczy się każdy mecz i każde zwycięstwo.” – Adrian Mroczek-Truskowski, kapitan Śląska KOLEJNE MECZE: 2 kolejne mecze Śląsk rozegra z bezpośrednimi rywalami w walce o pierwszą szóstkę ligi. Najpierw, 26 stycznia, koszykarze z Wrocławia pojadą do Słupska zmierzyć się z Czarnymi. Później, 1 lutego, wrócą do Orbity, aby podjąć na własnym parkiecie Rosę Radom. Błażej Organisty

Tabela

WKS Tabela