- Szczegóły
-
Opublikowano: czwartek, 05, grudzień 2013 08:01
Na 1,7 sekundy przed ostatnią syreną rzut Danny’ego Gibsona zapewnił Śląskowi sensacyjną wygraną nad wicemistrzem Polski ze Zgorzelca 70:69! Dzięki tej wygranej wrocławianie awansowali na czwartą pozycję w tabeli.
Na nieco ponad 2 minuty przed końcem meczu Śląsk przegrywał z Turowem czteroma punktami.
Radosław Hyży trafił hakiem, po raz kolejny podrywając kolegów do wzmożonej walki. Skibniewski dorzucił 2 osobiste i był remis po 68. Turów próbował odpowiedzieć rzutami za 3, ale i Filip Dylewicz, i Nemanja Jaramaz pudłowali. Gospodarze mogą szczególnie żałować tej drugiej akcji. Mieli na nią całe posiadanie, ale ewidentnie się zagapili. Rzut Jaramaza był wymuszony, pod presją upływających, ostatnich dla zgorzelczan, 24 sekund.
Rzut Danny'ego Gibsona przesądził o wygranej Śląska, fot. Jacek Rydecki
Wtedy, gdy na zegarze pozostało nieco ponad 8 sekund, błyskawicznie do ataku przeszli goście. Danny Gibson rzucając spod linii końcowej, a sprzed nosa Damiana Kuliga zdobył 2 punkty, wyprowadzając Śląsk na prowadzenie 70:68. Na zegarze zostało dokładnie 1,7 sekund…
Trener Turowa Miodrag Rajković zdecydował się poprosić o przerwę na żądanie. A właściwie to o dwie, dlatego, niczym w NBA, 2 sekundy w praktyce trwały kilka minut. Po wznowieniu gry gospodarze sprytnie zagrali na Damiana Kuliga, który faulowany przez Gabińskiego stanął na linii rzutów wolnych. Najlepszy gracz TBL w listopadzie nie udźwignął jednak presji wyniku i przestrzelił pierwszy rzut osobisty, drugi zamienił na jeden punkt.
Gdy wydawało się, że jest po meczu, a Śląsk musi jedynie wprowadzić piłkę do gry, niespodziewanie PGE Turów miał jeszcze jedną szansę na oddanie zwycięskiego rzutu, bo w wyniku nieporozumienia pomiędzy wznawiającym grę Hyżym i Kikowskim piłka wybijana przez tego pierwszego wylądowała poza boiskiem. Ostatni rzut meczu oddał Jaramaz, ale i ta próba przeleciała nad obręczą. Śląsk walką i zaangażowaniem wydarł rywalom zwycięstwo! Sukces, jak zwykle, miał wielu ojców.
Już pierwsza kwarta wskazywała, że cały mecz może toczyć się kosz za kosz. Zespoły obydwu serbskich trenerów zaczęły chaotycznie i nerwowo. Emocje udzieliły się nawet doświadczonemu Skibniewskiemu, który przestrzelił 2 dwutakty. Od początku na parkiecie rozgorzała zacięta walka. Szczególnie twardo było pod koszami. Po 6 minutach Turów miał już 5 przewinień, ale Śląsk nie potrafił zamienić tej sytuacji na rzuty osobiste. Od trzech koszy, wprowadzając się w zawody, rozpoczął center gospodarzy, Ivan Zigeranović, obsługiwany podaniami przez Łukasza Wiśniewskiego.
Nie pozwalał również zapomnieć o sobie najlepszy strzelec PGE Damian Kulig. Milivoje Lazić był zmuszony do sporej rotacji w składzie. Posyłał w podkoszowy bój to Parzeńskiego w parze z Hyżym, to Thompsona wespół z Gabińskim. W pierwszej kwarcie grało aż 10 zawodników WKS-u. Dzięki wreszcie udanym akcjom Skibniewskiego i Kikowskiego Śląsk był w grze. Przegrał kwartę tylko dlatego, że Filip Dylewicz pod presją obrońcy trafił trójkę z lewego „zera” równo z końcową syreną.
Radosław Hyży rozegrał najlepsze spotkanie w tym sezonie, fot. Jacek Rydecki
Druga kwarta przyniosła pewne nowości w grze Śląska. Gibson próbował grać „pick and rolle” z Sulimą, inni często wchodzili pod kosz, a Hyży ustawiał się tyłem do kosza i starał się grać indywidualne akcje, które przynosiły skutek. Podobnie Malesević, który zdobył w zbliżony sposób 4 punkty. W ekipie Turowa przestał trafiać Kulig (w tej kwarcie 0/4 z gry).
Gospodarze nie bardzo wiedzieli, kto może dostarczać im punkty. A gości do boju energią i determinacją zachęcał Hyży, który niczym niegdyś Dennis Rodman, rzucając się za linię boczną, uratował piłkę po niecelnym rzucie Skibniewskiego. Chciało by się powiedzieć: stara gwardia nie rdzewieje, bo z biegiem minut i rozgrywający WKS-u grał coraz lepiej. A Hyży tymczasem skończył połowę z dorobkiem 5 punktów (później dołożył jeszcze 6) i 4 zbiórek (skończył z 8.). 11 punktów drugiej szansy Śląska, świadczyło o wielkiej woli zwycięstwa. Turów jednak nie ustępował i do przerwy był remis 39:39.
Kosz za kosz, punkt za punk, faul za faul. Tak toczył się mecz przez całą trzecią i czwartą kwartę aż po samą końcówkę. Wiele przepychanek pod koszami, sędziowie raz po raz gwizdali faule bez piłki. Problemy z przewinieniami mieli Johnson, Sulima i Thompson. Gabiński pudłował trójki. Śląsk miał pewne problemy, ale… na kłopoty Radosław Hyży. 2 punkty spod kosza, kolejne 2 z kontry. Wymusił też ofensywne przewinienie na Kuligu. Koszykarze Turowa mieli powody do niezadowolenia. Zaskoczeni postawą przeciwnika, nie trafiali otwartych pozycji (35,1% z gry) Doszły do tego kłopoty ze zbyt dużą liczbą indywidualnych przewinień. Nie pomogły też 2 trzypunktowe rzuty Kikowskiego, które dały Śląskowi czteropunktowe prowadzenie na koniec trzeciej kwarty.
Amerykanie Turowa, Prince i Taylor grali w czwartej odsłonie z czteroma faulami, więc ciężar gry wziął na siebie Filip Dylewicz (11 punktów i 10 zbiórek). W ekipie z Wrocławia ożywił się Dominique Johnson. Cichym, aż do ostatnich sekund, bohaterem był Gibson. Skuteczny dotąd tylko w Orbicie, tym razem na wyjeździe rzucał prawie doskonale (6/7 z gry), zdobywając 16 punktów.
W ostatnich minutach znów wkradły się nerwy. Kikowski niepilnowany nie trafił spod kosza, z drugiej strony Taylor przestrzelił treningowy rzut. Oba zespoły popełniły błędy 24 sekund. To Śląsk miał jednak pierwszoplanowego, głośnego bohatera, Radosława Hyżego. Jego energia i determinacja ciągnęły do walki cały zespół. Trafił hakiem, a zaraz potem wywalczył pod własnym koszem zbiórkę, drugi raz ofiarnie nurkując na parkiet.
Wojownicy z Wrocławia od okupionego sporą ilością potu zwycięstwa rozpoczynają zatem serię wyjazdowych meczów. A w Zgorzelcu długo po spotkaniu przyjezdni z Wrocławia kibice skandowali tak dobrze znane im imię i nazwisko: Radosław Hyży!
PGE Turów Zgorzelec – WKS Śląsk Wrocław 69:70 [28:25, 11:14, 15:19, 15:12]
Punkty dla Śląska: Gibson 16 (1), Hyży 11, Skibniewski 10, Kikowski 9 (2), Malesević 8, Johnson 6, Mroczek-Truskowski 4, Thompson 4, Gabiński 2, Sulima, Parzeński
Punkty dla Turowa: Wiśniewski 14 (1), Dylewicz 11 (1), Jaramaz 9 (1), Taylor 9 (1), Kulig 9 (1), Zigeranović 8, Prince 5, Barone 4, Krestinin
Błażej Organisty