RZUT OKA: ZIELONA GÓRA ZA WYSOKA
- Szczegóły
- Opublikowano: poniedziałek, 25, listopad 2013 14:53
FAKT: Niedzielny mecz był pojedynkiem najbardziej utytułowanego zespołu w Polsce z aktualnym mistrzem kraju. Stelmet wygrał czwarty mecz z rzędu, a dla Śląska była to druga z kolei porażka w Tauron Basket Lidze.
ZAWODNICY: Paweł Kikowski pokazał, że nie jest tylko i wyłącznie zawodnikiem czwartej kwarty. Grał wspaniale od początku meczu, brał na siebie ciężar gry w ataku i starał się jak mógł utrudniać życie najlepszemu strzelcowi gości, Christianowi Eyendze. Kikowski był najskuteczniejszym koszykarzem na boisku. Zdobył 22 punkty (6/12 z gry, 7/8 z linii osobistych), miał 4 zbiórki, 3 asysty i 2 przechwyty. Na wyróżnienie zasłużył także Dominique Johnson, który z 15. punktami był drugim strzelcem Śląska. Wprawdzie nie trafiał trójek (1/7), ale często i skutecznie rzucał osobiste (6/6). Kiedy Kiko odpoczywał, to właśnie on starał się brać odpowiedzialność i podejmować rzutowe decyzje.
Paweł Kikowski, fot. Norbert Bohdziul
Pod nieobecność Przemysława Zamojskiego najwięcej punktów (20) dla Stelmetu zdobył były gracz NBA, Christian Eyenga,który miał wiele okazji do gry 1 na 1 z niższym Kikowskim, Maleseviciem czy Mroczkiem-Truskowskim. Pod koszami dzielił i rządził, wrocławianie nie potrafili go zatrzymać. Dodatkowo był niesamowicie skuteczny. Spudłował tylko raz, przy próbie rzutu za trzy. 3 bloki, 6 zbiórek, 2 przechwyty i tyle samo asyst również przemawiają same za siebie. Niski skrzydłowy z Kongo dostał wielkie wsparcie od rezerwowych. 13 punktów rzucił wychowanek Śląska Wrocław, Kamil Chanas, tyle samo zdobyłErving Walker (drugi najniższy gracz ligi – 173 cm), 10 dołożył Aaron Cel. Tempo gry kontrolował pierwszy rozgrywający, Łukasz Koszarek – 5 asyst, 8 punktów i 6 zbiórek.
USŁYSZANE: „Wygraliśmy i to jest najważniejsze. Śląsk się postawił i walczył, nie mogliśmy odskoczyć na dużą liczbę punktów, ale kontrolowaliśmy wynik.” – Kamil Chanas
STATYSTYKA-KLUCZ: Ławka Śląska Wrocław vs rezerwowi Stelmetu 14-39. Skuteczność rzutów z gry: Śląsk – 39,1%; Stelmet – 50%.
PUNKT ZWROTNY: Dwunastopunktowa seria Stelmetu z drugiej kwarty, bezpośrednio po wyjściu Śląska na jednopunktowe prowadzenie. 12 oczek bez odpowiedzi doprowadziło do wyniku 41-30 dla zespołu z Zielonej Góry.
NA PLUS: Atakowanie tablic i walka o zbiórki. Śląsk z pełną determinacją starał się ponowić każdą nieskuteczną akcję ofensywną oraz zastawić bronioną deskę. WKS zebrał 9 piłek w ataku. Na to samo pozwolił przeciwnikowi tylko 4 razy. Koszykarze Lazicia przegrali statystykę zbiórek 30-31, ale jest to tylko skutek 50 procentowej skuteczności rzutów z gry Stelmetu. Szczególnie aktywni w tym aspekcie gry byli: Sulima (7), Gabiński (6), Gibson (5) i Kikowski (4). Krzysztof Sulima zebrał piłkę nawet po swoim niecelnym rzucie osobistym, co na parkietach całego świata zdarza się niezwykle rzadko.
DO POPRAWY: Mało agresywni i skuteczni podkoszowi w grze 1 na 1, zarówno w ataku, jak i w obronie. Wysocy gracze Śląska zdobyli razem 12 punktów, znów często pudłując proste rzuty. Po drugiej stronie boiska pozwolili rywalom na 45 oczek (w tym 20 skrzydłowego Eyengi, który jednak większość rzutów trafiał z trumny lub stref tuż za polem trzech sekund). Wyraźnie brakuje centra lub silnego skrzydłowego, na którego mogły by być grane akcje, i na którym można by oprzeć część gry Śląska Wrocław. Indywidualne akcje tyłem do kosza to wciąż poważny problem WKS-u.
Wrocławianom znów zabrakło siły pod koszem, fot. Norbert Bohdziul
DOBRY RUCH: Wrocławianie do końca wierzyli w możliwość zwycięstwa. Grali z pełnym zaangażowaniem i determinacją. Wola walki była wielka od samego początku niedzielnego spotkania. Kikowski większość punktów zdobył przecież z rozciętym czołem. Ciekawy pomysł z jednoczesnym przebywaniem na parkiecie pięciu Polaków. Należy również pochwalić skuteczność z linii osobistych – 17/19. Na początku meczu pozytywne efekty przynosiły akcje Malesevicia, w których Serb w pojedynkę starał się ograć obrońcę, a obwodowi gracze czekali w rogach przygotowani do ewentualnego rzutu.
ZŁE ZACHOWANIE: Mocno dyskusyjny pomysł z ustawieniem w trzeciej kwarcie Kikowskiego na pozycji nr 3. Niższy o 8 cm zawodnik Śląska musiał kryć mierzącego 201 cm Eyengę, co parę razy skończyło się łatwymi koszami Kongijczyka. Za indywidualną postawę minus należy się Kevinowi Thompsonowi. Amerykanin przebywał na boisku 6 minut i 43 sekundy. Przez ten czas zdążył 5 razy sfaulować rywali.
USŁYSZANE II: „Nie trafialiśmy łatwych rzutów, ja sam spudłowałem trzy razy spod kosza. Brakowało nam konsekwencji i w ataku, i w obronie, gdzie zostawialiśmy strzelców na wolnych pozycjach.” – Krzysztof Sulima
WOKÓŁ PARKIETU: Derbowy mecz przeciwko aktualnym mistrzom Polski przyciągnął na trybuny wielu kibiców Śląska. Dopisali także fani Stelmetu, którzy licznie przybyli do Wrocławia, zapełniając prawie dwie trybuny Hali Orbita. Dzięki gromkiemu dopingowi sporej liczby gardeł, mecz rozgrywał się w głośnej atmosferze żywiołowego kibicowania. Była długa, trójkolorowa flaga, było konfetti. Drugi raz pokazały się także „Tauronki”, wymachujące flagami w przerwach. Tradycją jest już pozdrawianie Macieja Zielińskiego przez kibiców fan klubu z Mieszczańskiej, którzy mają swoje miejsce na trybunie K.
Oryginalnością znów popisały się tancerki Śląska. W pierwszej połowie zrezygnowały z adidasów na rzecz…butów na obcasie. Zastanawia tylko, jak mogą rytmicznie ruszać się przy dudniącej muzyce. Nagłośnienie w Orbicie wciąż pozostawia wiele do życzenia.
PODSUMOWANIE: Widać było różnicę klas obu zespołów. Śląsk niezwykle się starał, za co trzeba oddać mu honory, ale koszykarsko lepszy był Stelmet, który przez 30 min (od drugiej kwarty) w pełni kontrolował wynik meczu. Nie do powstrzymania był były zawodnik NBA, Christian Eyenga. Spora rotacja w zespole Mihailo Uvalina pozwoliła pokazać się z dobrej strony prawie wszystkim zawodnikom Zielonej Góry. Nie grał, oszczędzany na Euroligę, najlepszy strzelec – Przemysław Zamojski – którego jednak udanie zastąpili zmiennicy. Ławka Stelmetu zdobyła aż 39 punktów. Rezerwowi Śląska odpowiedzieli tylko 14 oczkami. W drużynie Lazicia świetny był Kikowski, pomagał mu Johnson, ale to było za mało na lidera Tauron Basket Ligi, który z Wrocławia wywiózł ośmiopunktowe zwycięstwo.
USŁYSZANE III: „Był to dla nas trudny i twardy mecz. Nie mogliśmy skorzystać ze wszystkich zawodników, ponieważ w tygodniu mieliśmy problemy z kontuzjami. Na treningach mieliśmy prawdziwy szpital. Nie byliśmy odpowiednio cierpliwi, graliśmy dobrze przez 20, może 25 minut. Zaprezentowaliśmy się bardzo słabo w ataku.” – Milivoje Lazić
KOLEJNE MECZE: Następny mecz w TBL Śląsk zagra z Asseco Gdynią 30 listopada o 19.30 w Orbicie. Grudzień to seria wyjazdowych spotkań. Najpierw WKS pojedzie do Zgorzelca, potem do Sopotu, a skończy meczami w Koszalinie i Włocławku. Koszykarze Śląska do Wrocławia wrócą dopiero w nowym roku.
Błażej Organisty