GRAJĄC PRZECIWKO SHAQ’OWI NIE MOŻNA OKAZAĆ CHWILI SŁABOŚCI – WYWIAD Z KYRYŁO FIESENKO
- Szczegóły
- Opublikowano: niedziela, 10, listopad 2013 14:25
"Fes" obecny w szatni Śląska przed meczem z Czarnymi, fot. Norbert Bohdziul
Jakie są Twoje pierwsze wrażenia z pobytu w Polsce?
Kyryło Fiesenko: Szczerze mówiąc czuję się bardzo dobrze, to miejsce przypomina mi to, z którego pochodzę. Nie miałem jeszcze czasu aby lepiej poznać miasto, ale napewno nadrobię zaległosći.
Czy przed przyjazdem wiedziałeś coś o stolicy Dolnego Śląska?
- Organizowaliśmy razem Euro2012, wiem że były tutaj rozgrywane mecze. Zdawałem sobie sprawę, iż przez język którym się posługuję, pomoże mi to w komunikacji.
Rozumiem, że nie obawiałeś się aklimatyzacji w obcym kraju?
- Tak jak już wspomniałem, czuję się tu jak u siebie w domu. Jestem profesjonalnym zawodnikiem, takie prowadzimy życie, musimy zmieniać miejsce swojego zamieszkania, dla mnie to nic nowego. Jedyną różnicą jest tymczasowy brak znajomych, wierzę iż szybko się to zmieni.
W piątek, Śląsk Wrocław odnióśł bardzo ważne zwycięstwo w meczu z Czarnymi. Co możesz powiedzieć o tym spotkaniu?
- Było zwariowane, przeżywaliśmy wiele wzlotów i upadków. Na nasze szczęście ostatecznie odnieśliśmy zwycięstwo. Nie można było narzekać na brak emocji. Chciałbym podkreślić jak bardzo pomogli nam w tym Nasi kibice, doping na tym meczu był po prostu niesamowity, nie mogę się doczekać aby zagrać dla wrocławskiej publiczności!
Wielu z nich liczyło na Twój występ.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Przyleciałem do Wrocławia niecałe 20 godzin przed meczem, mój występ nie byłby najlepszym pomysłem. Obiecuję, iż w następnym meczu pokażę na co mnie stać!
Kyryło Fiesenko, fot. Norbert Bohdziul
- Zgadza się, zawsze byłem nieco większy od moich kolegów. Nie przypuszczałem jednak wtedy, że wyrosnę aż tak bardzo (śmiech).
W jakim wieku zacząłeś swoją przygodę z basketem?
- Miałem 8 lat, podszedł do mnie nauczyciel wychowania fizycznego i zaprosił mnie na trening.
Swoją profesjonalną karierę zacząłeś w klubie Azovmash Mariupol (2003-2006). Jak wspominasz tamte czasy?
- Miałm 15 lat, był to mój pierwszy klub. Wygrałem z nim kilka tytułów młodzieżowych mistrzostw Ukrainy, awansowaliśmy do 1. Ligi. Dla młodego zawodnika są to wielkie sukcesy, chyba wtedy zrozumiałem, że mogę być naprawdę dobry.
Następnie występowałeś w zespole Cherkaski Monkeys. To tam zrobiłeś największy postęp, zaraz potem trafiłeś do NBA.
- Zgadza się. Bardzo dobrze wkomponowałem się w ten zespół. Wniosłem bardzo dużo dobrych emocji, rozgrywałem rewelacyjny sezon. To właśnie wtedy zaczęli się mną interesować agenci czy skauci z NBA. Tak dostajesz się do najlepszej ligi świata!
Zostałeś wybrany z 38. numerem przez Philadelphia 76ers. Jak to jest być częścią draftu?
- Aż ciężko to opisać, jest to wspaniałe uczucie. W jednym momencie wszytkie Twoje marzenia się spełniają. Prawdę mówiąc, byłem tak podekscytowany oraz szczęśliwy, iż połowy loterii nie pamiętam (śmiech). Był to jeden z najlepszych dni w moim życiu!
Jak zniosłeś przenosiny za Ocean, miałeś wtedy zaledwie 20 lat. Nie obawiałeś się trudności z aklimatyzacją?
- Oczywiście, zdawałem sobie sprawę, że nie będzie łatwo. Tego jednak chciałem najbardziej na świecie. Było to moje największe marzenie. Nie możesz się wtedy niczego obawiać, musisz taką szanse wykorzystać. Moja znajomość języka, pozwoliła mi na szybkie wkomponowanie się w otoczenie.
W swoim debiucie, zdobyłeś 7 punktów, zebrałeś z tablic 6 piłek i rozdałeś 1 asystę. Jak wspominasz to spotkanie?
- To był niesamowity mecz, chociaż podobnie jak w przypadku draftu, poprzez emocje które się udzielały, nie za bardzo go pamiętam (śmiech). To co pozostało w mojej pamięci, to moment w których wychodzę na parkiet, potem działa się już magia (śmiech). Jest to kolejny z najlepszych dniu w moim życiu!
Kto był Twoim najlepszym kumplem w zespole z Utah?
- Zdecydowanie Andrei Kirlienko. Mówię biegle po rosyjsku, więc nie mieliśmy problemów z komunikacją. Bardzo lubiłem się też z Deronem Williamsem.
Co powiesz o różnicach między koszykówką europejską a tą w USA?
- I tu i tu gra się w tą samą gre. Dziesięciu graczy na boisku, dwa kosze i jedna piłka. W Europie stawia się jednak bardziej na zespołowość, trzyma się ustalonych zagrywek. W Stanach wykorzystuje się umiejętności poszczególnych graczy w grze 1na1.
Fes zapowiada grę w nastepnym spotkaniu Trójkolorowych, fot. Norbert Bohdziul
Jak to się stało, że ktoś z takimi warunkami fizycznymi jak ty nie zawojował NBA?
- Podczas moich występów dla kadry narodowej, doznałem nieciekawej kontuzji (rozdarcie łąkotki). Po tym urazie było mi bardzo ciężko, nie mogłem powrócić do dyspozycji, jaką prezentowałem przed tym zdarzeniem.
Przeciwko komu, najciężej Ci sie grało?
- Zdecydowanie Yao Ming oraz Shaquille O’Neal. Ci kolesie to prawdziwe bestie! Musisz jednak wyjść na parkiet i traktować ich bez żadnego szacunku, nie okazać żadnej słabości, pójść z nimi na wojnę! Tak też zrobiłem, przeciwko pierwszemu, wykręciłem swoje pierwsze double-double!
Co w takim razie będziesz chciał wnieść do zespołu Śląska?
- Napewno doświadczenie, twardą walkę na tablicach i mocną obronę. Wolałbym jednak pokazać to na boisku, dlatego już w następnym spotkaniu pokaże na co mnie stać!
Jakim jesteś typem zawodnika?
- Myślę, że walczakiem, sporo upycham się pod basketem, aby znaleźć się w jak najlepszej pozycji. Uwielbiam grać tyłem do kosza, wykorzystywać swoje umiejętności w grze 1na1.
Co robisz w wolnym czasie?
- Czytam wiele książek, uwielbiam też gry komputerowe – League of Legends czy Counter Strike to pozycje które najczęściej wybieram. Lubię wyjść wieczorem na miasto, spotkać się ze znajomymi.
Slyszałem, że wszystkie Twoje numery na koszulkach w których grałeś da się podzielić przez 4. O co chodzi?
- (śmiech) Faktycznie tak jest, sam jednak nie wiem kiedy się to zaczęło. Najpierw był numer 4, potem 8, stwierdziłem, iż trzeba trzymać się tradycji, następnie przyszły 12, 16 i 44. Teraz w Śląsku otrzymałem 22, ale myślę, że to przeżyję (śmiech).
Co z Twoim prawem jazdy?
- Nie mam go. Nigdy nie interesowałem się samochodami, dlatego nie specjalnie mi na nim zależało. Od najmłodszych lat wolałem spędzać czas grając na komputerze. Może kiedyś się to zmieni.
Masz jakiś pseudonim?
- „Fes“.
Rozmawiał Michał Urbańczyk