Wspaniała seria dobiegła końca
- Szczegóły
- Opublikowano: poniedziałek, 23, styczeń 2017 13:45
Ze względu na bogatą historię starć obu drużyn oraz sytuację pomiędzy nimi (zajmują dwa pierwsze miejsca w tabeli grupy D II ligi), starcie to było nazywane hitem tego weekendu. Już na półtora godziny przed rozpoczęciem meczu, hala zaczęła zapełniać się kibicami Górnika, a w powietrzu czuć było wagę tego spotkania. Głośność dopingu oraz ilość fanów na trybunach sprawiały, że atmosfera przypominała tę z parkietów PLK.
W startowej piątce Trójkolorowych znaleźli się Wojciech Jakubiak, Dominik Wilczek, Maciej Krakowczyk, Tomasz Żeleźniak i Aleksander Dziewa. W przeciwieństwie do pierwszego starcia obu drużyn w Kosynierce, wrocławianie weszli w mecz bardzo spokojnie i nie ulegli presji trybun. Cierpliwie rozgrywane akcje w ataku skutkowały otwartymi pozycjami na obwodzie, to z kolei pozwoliło gościom trafić trzy trójki i wyjść na kilkupunktową przewagę. Pod koniec pierwszej kwarty zawodnicy Górnika przyspieszyli jednak swoją ofensywę i odrobili straty, doprowadzając do remisu 15:15.
Przez pierwszą część drugiej ćwiartki gra toczyła się punkt za punkt. Dopisanie kolejnych oczek do konta swojej drużyny sprawiało obu ekipom dużą trudność. Widać było, że zarówno Górnicy jak i Wojskowi zdawali sobie sprawę z faktu, iż pozwolenie, by rywal odskoczył na kilka punktów może okazać się zgubne. Oba zespoły stawiały więc na bardzo dokładną, solidną defensywę, w efekcie czego oczka zdobywały głównie z linii rzutów osobistych. Niestety na kilka minut przed przerwą Trójkolorowi zaczęli mieć poważne problemy z penetracją strefy podkoszowej , Górnik zaczął za to odjeżdżać. Najpierw Rafał Niesobski sfiniszował alley-oopa, potem Marcin Wróbel dołożył efektowny wsad i nagle przewaga gospodarzy urosła do siedmiu punktów. Do przerwy prowadzili 32:25.
Niestety, w trzeciej kwarcie gra gości wyglądała jeszcze gorzej. Wrocławianie mieli olbrzymi problem z wyprowadzeniem któregoś z zawodników na otwartą pozycję rzutową i w ciągu dziesięciu minut z trudem uzbierali tyle samo oczek. Gospodarze kontynuowali natomiast swoją skuteczną grę w ofensywie. Do punktów zdobywanych przez brylującego pod koszem Piotra Niedźwiedzkiego dołożyli też dwie trójki i przed ostatnią częścią gry prowadzili już 13 oczkami.
Górnicy czwartą kwartę rozpoczęli od udanego, niezwykle efektownego alley-oopa zakończonego wsadem. Chwilę potem kolejne punkty dołożył Piotr Niedźwiedzki i było już 52:35 dla gospodarzy. To był ostatni dzwonek dla wrocławian, by obudzić się i wrócić do gry. Tak też się stało. Podopiecznym Dominika Tomczyka udało się wreszcie przełamać ofensywną niemoc i zaczęli seryjnie zdobywać punkty. Przez następne kilka minut zaliczyli serial 24-7. Każdy z zawodników znajdujących się na parkiecie dał coś od siebie i na trzy minuty przed końcem meczu, po efektownej dobitce Mateusza Stawiaka na tablicy widniał wynik 59:59. Gospodarze wzięli się w garść i zdobyli 6 punktów z rzędu, a do końca pozostała nieco ponad minuta. Na 1:03 przed ostatnią syreną Wojtek Jakubiak trafił za trzy i jasne stało się, że Trójkolorowi muszą obronić następną akcję rywala i zdobyć punkty, by myśleć o zwycięstwie. Pierwszą część planu przechwytując piłkę wykonał Dominik Wilczek, niestety w kontrze Michał Musijowski spudłował layup i piłka ponownie była w rękach wałbrzyszan. Po wznowieniu gry Piotr Niedźwiedzki dołożył kolejne dwa oczka i Górnik był już niemal pewny zwycięstwa. Po chwili Aleksander Dziewa nie trafił pod koszem a faulowany po drugiej stronie parkietu Rafał Glapiński dołożył dwa oczka z linii rzutów osobistych i było po meczu. Po niezwykle wyrównanym i zaciętym spotkaniu górą okazali się gospodarze, którzy wygrali 70:63.
- Początek w naszym wykonaniu wypadł dobrze, narzuciliśmy własny styl gry. Końcówka pierwszej kwarty była już jednak nieco gorsza, Górnik dogonił nas i był remis 15:15. Następne dwie ćwiartki nie wyglądały najlepiej w naszym wykonaniu. Gospodarze w tych dwóch odsłonach grali po prostu szybciej, biegali do kontrataków, penetrowali, rzucali za trzy. Problemy z wjazdem pod kosz z naszej strony być może wynikały z presji, być może ze „strachu” przed potężnym Bochenkiewiczem czy wielkim Niedźwiedzkim, może to tak na nas niestety przez chwilę podziałało. Czwartą kwartę zaczęliśmy od straty 13 punktów, ale cała drużyna wzięła ciężar gry na siebie. W końcówce zabrakło szczęścia, ale daliśmy z siebie wszystko. Ostatnich sekund nie rozegralibyśmy inaczej – komentował spotkanie kapitan Wojciech Jakubiak.
Rzeczywiście, jeśli można mieć do wrocławian o coś pretensje, to za dużo słabszą drugą i trzecią kwartę. Czwarta ćwiartka pokazała jak duży potencjał drzemie w drużynie i jak szybko jest w stanie dźwignąć się z kolan. Kluczowego rzutu nie zdołał jednak trafić Michał Musijowski i Górnicy dopięli swego. Jakubiak był najlepszym zawodnikiem Trójkolorowych – zdobył 19 punktów i trafiał do kosza w najważniejszych momentach meczu, utrzymując swoją drużynę w grze. Poza nim nikt nie zaliczył dwucyfrowej zdobyczy punktowej. Po stronie wałbrzyszan kluczowy okazał się środkowy Piotr Niedźwiedzki – autor 22 punktów i 11 zbiórek. 17 punktów i 8 zbiórek dołożył obwodowy Rafał Niesobski. Górnik wygrał to spotkanie przewagą w strefie podkoszowej. Wyżsi i silniejsi fizycznie rywale dominowali w polu trzech sekund nie tylko w akcjach ofensywnych. Walkę o deskę wygrali aż 19 zbiórkami.
Śląsk poniósł pierwszą w sezonie porażkę, ale wciąż pozostaje liderem grupy D w II lidze z przewagą jednego oczka nad Górnikiem. Następny mecz zagra w środę 1 lutego o godzinie 19. z BC Obrą Kościan. Już teraz zapraszamy do Kosynierki. Hej Śląsk!
Adrian Łysek