To nie tak miało być...
- Szczegóły
- Opublikowano: sobota, 10, październik 2015 19:59
Tylko sześciu zawodników grających w meczu, czterech będących na boisku pełne 40 minut, ostatnia pozycja w tabeli, naprzeciwko najbardziej utytułowany klub w kraju i... zwycięstwo 105:91! Tak było w ubiegłym sezonie, gdy Śląsk przyjechał do Tarnobrzega na mecz z ówczesnym Jeziorem, dziś grajacym już pod tradycyjną nazwą "Siarka". Było to szóste starcie tych zespołów na ekstraklasowych parkietach i dopiero pierwsza wygrana tarnobrzeżan. Na inaugurację sezonu podopieczni Mihailo Uvalina przyjechali zdominować Siarkę i... zrobić wszystko, by nie powtórzyła się historia z poprzedniego spotkania w tarnobrzeskiej hali MOSiRu-u...
Pierwsza połowa meczu pokazała jednak, że opinia trenera (zarazem prezesa) Siarki, Zbigniewa Pyszniaka - "Porównując przygotowania do tamtego i tego sezonu, teraz jest znacznie lepiej" - wcale nie jest opinią na wyrost. Gospodarze grali nieźle, dobrze sprawowali się ich amerykańscy gracze i wobec słabej dyspozycji rzutowej Śląska (8/24 za dwa) - do przerwy to Siarka wygrywała 39:36. Radosław Hyży mówił przed meczem, że "Siarka gra w taki sposób, że musimy ich zdominować." To się dzisiaj nie udawało. Na pewno Mihailo Uvalinowi w meczowej rotacji mogło brakować Anthony'ego Smith'a, który ze względu na uraz nie pojechał z drużyną do Tarnobrzega.
Momentami chaotyczna gra w ataku i słaba skuteczność wrocławian nie pozwalała osiągnąć większej przewagi nad rywalem. A gdy na początku drugiej połowy gospodarze zanotowali serię 7:0, zrobiło się już 46:39 dla graczy trenera Pyszniaka. Na szczęście WKS nie pozwolił Siarce odjechać jeszcze dalej i dzięki dobrej grze Maddena oraz Williamsa, na ostatnią kwartę Trójkolorowi schodzili ze stratą tylko dwóch oczek. Od pierwszych minut spotkanie było bardzo wyrównane i nic w tej kwestii nie zmieniło się do samego końca. Czekała nas wyrównana, emocjonująca końcówka...
Przed ostatnimi minutami za piąty faul "spadł" z parkietu Kovalenko, co jeszcze utrudniło zadanie Śląskowi. Na szczęście rozstrzelał się niewidoczny w pierwszej połowie Chanas, trafiając raz za razem i nie pozwalając uciec gospodarzom. Siarka nie spuszczała jednak z tonu, pod koszem straszył Robbins (w całym meczu 10 punktów, 14 zbiórek i 8 bloków), a na obwodzie duet Zalewski-Młynarski (obaj po trzy trójki w meczu). Minutę przed końcem było 73:73. Na prowadzenie Śląsk wyprowadził Heath, trafiając jeden rzut wolny. W następnej akcji WKS nieumiejętnie zastawił jednak tablicę i pozwolił Wallowi na celną dobitkę. 19 sekund przed końcem jednym punktem prowadzili gospodarze, ale piłkę miał Śląsk. Jankowski nie trafił za trzy, po szybkim faulu Wall spudłował oba wolne i Chanas rozpaczliwym rzutem z ponad 8 metrów próbowował odwrócić losy meczu. Nie odwrócił...
Niespodziewana porażka na start boli tym bardziej, że Siarka nie zagrała wielkiego spotkania. Śląsk powinien trafiać częściej (tylko 38% z gry) i nie doprowadzić do tak nerwowej końcówki. Niestety Tarnobrzeg znów okazał się dla WKS-u nieszczęśliwym miejscem. Aż dzisięciu zawodników na boisku mogło pochwalić się podwójną zdobyczą, po pięciu z każdej ekipy. W Śląsku double-double zaliczył Jarvis Williams, do 15 punktów dokładając 10 zbiórek i 5 asyst. Trzeba jednak zaznaczyć słabą skuteczność naszego centra - 5/18 z gry. Dobre zawody rozegrał Rashad Madden, zdobywca 15 oczek, 9 zbiórek i 5 asyst. Nie wystarczyło to jednak do zwycięstwa. Szansa na nie już w najbliższą środę - Śląsk o 19 zagra w Radomiu z miejscową Rosą.
Jędrzej Rybak
Siarka Tarnobrzeg - WKS Śląsk Wrocław 75:74 (17:21, 22:15, 22:23, 14:15)
Siarka: Młynarski 15(3), Harris 14(2), Bell 13, Robbins 10, Wall 10, Zalewski 9(3), Patoka 4, Paul
Śląsk: Williams 15, Madden 15(1), Chanas 11(3), Kovalenko 11, Heath 11, Jankowski 9(3), Sutton 2, Stawiak, Jarmakowicz, N.Kulon