RZUT OKA: Trice – Wikana 15:14
- Szczegóły
- Opublikowano: niedziela, 05, kwiecień 2015 18:09
Bez Vuka, bez problemu. Śląsk nie pozostawił złudzeń beniaminkowi, wygrywając na wyjeździe 90:71. Oto skrót sobotniego meczu oraz najważniejsze statystyki, fakty i wypowiedzi.
FAKT: Nastoletni rozgrywający Marc-Oscar Sanny w debiucie w ekstraklasie przez niespełna cztery minuty gry zebrał jedną piłkę w ofensywie i raz asystował. Dostał szansę w końcówce, ponieważ w drugiej kwarcie Roderick Trice cztery razy rzucił celnie za trzy i w pojedynkę zdobył więcej punktów niż cała Wikana (15:14). Na cztery kolejki przed play-offami Śląsk, AZS i Rosa mają na koncie 18 zwycięstw.
ZAWODNICY: Double-double Rodericka Trice’a i Aleksandara Mladenovicia. Amerykanin już po pierwszej połowie uzbierał 17 oczek i 4 zbiórki. Dorobku punktowego już nie poprawił, skończył z 10 deskami i 4 asystami. Z kolei statystyki Serba to 12 oczek i 11 zbiórek, w tym 6 w ataku. Dwucyfrową zdobycz punktową zaliczyli także Ikovlev, Kinnard i Dłoniak.
15 oczek i 6 desek Roberta Lewandowskiego to najbardziej okazała pozycja w protokole po stronie Lublina. Dwoma wsadami swoją obecność zaznaczył Piotr Śmigielski, a nominalny podkoszowy Isaac Wells trafił 4 trójki.
USŁYSZANE: „Wygraliśmy, bo przez całe spotkanie graliśmy solidnie w obronie. Bardzo ważne było zatrzymanie Allena i Wellsa. Ten drugi zdobywał punkty, kiedy wynik był już przesądzony. Może to nie było trudne zwycięstwo, ale dla nas bardzo istotne.” – Emil Rajković
STATYSTYKA-KLUCZ: Skuteczność z gry: 50,7% Śląska i 36,9% Wikany, czyli tyle, ile gospodarze zanotowali w pierwszej kwarcie. W kolejnych trzech wrocławianie trafili 56% rzutów. Wobec niemrawej obrony przeciwnika, mieli sporo otwartych pozycji.
PUNKT ZWROTNY: Pierwszą kwartę dwoma punktami wygrali gospodarze, ale w drugiej Śląsk rozbił rywali 32:14.
NA PLUS: Przed meczem Jakub Dłoniak wyróżnił dwa klucze do zwycięstwa: zatrzymanie Allena i kontrataku Wikany. Lider Lublina już w pierwszej połowie stracił 5 piłek i nie dorzucił z dystansu. W całym meczu: 1/12 z gry i jedna asysta. Szybki atak beniaminka też nie działał, bo przyniósł zaledwie 5 oczek. Plan wykonany w 100%.
DO POPRAWY: W początkowych fragmentach pod koszem wrocławian długie zbiórki padały łupem zawodników Pawła Turkiewicza, bo obrońcy zapominali zastawiać rzucających. To głównie dlatego Wikana miała na koniec 11 ofensywnych desek.
DOBRY RUCH: To już cecha charakterystyczna obrony Śląska. Po rzutach osobistych WKS broni strefami na całym boisku, tzw. zoną press 2-1-2. I choć już chyba wszyscy o tym wiedzą, to niektórzy mają z tym problemy.
ZŁE ZACHOWANIE: W sobotnim meczu wszystko było jak należy, więc po co szukać dziury w całym. Jeden mały minus należy się za pierwszą kwartę, o czym wspomniał Jakub Dłoniak: - Na początku Lublin narzucił swój styl, ale później ich skuteczność i zaangażowanie były mniejsze. My łapaliśmy swój rytm i wygraliśmy zasłużenie.
USŁYSZANE II: „Trener bardzo dobrze przygotował nas na ten mecz. Wykonaliśmy wszystko, czego od nas oczekiwał.” – Robert Tomaszek
WOKÓŁ PARKIETU: Porażkę lublinian w Hali Globus oglądało 1,7 tys. widzów. Dalej od Lublina działy się ważne rzeczy dla Śląska. W Zgorzelcu Mardy Collins już w pierwszej połowie, w dużej mierze w pojedynkę, rozbił AZS. Amerykanin był nawet bliski triple-double. Polfarmex Kutno o mało nie zaskoczył Stelmetu, ale w ostatniej akcji meczu Łączyński sfaulował Robinsona, a ten 3 rzuty osobiste zamienił na punkty i zapewnił zwycięstwo gościom. W piątek wilki zjadły zęby na Rosie Radom – 78:122.
PODSUMOWANIE: Kolokwialnie mówiąc, Śląsk na pełnym luzie przejechał przez Wikanę, bo ta opór stawiała tylko w pierwszej kwarcie, w której to goście byli po prostu nieskuteczni. WKS wzmocnił obronę, Trice zaczął trafiać ze szczytu (pozycja, z której jest najskuteczniejszy) i mecz praktycznie rozstrzygnął się tuż przed przerwą. Później było świątecznie – miło, lekko i przyjemnie. 91:70 - 17-krotny mistrz Polski, nie pozostawił złudzeń beniaminkowi.
KOLEJNE MECZE: Śłąsk zagra z Dąbrową Górniczą w Orbicie 10 marca o 19.00. Pięć dni później pojedzie do Włocławka na kolejną odsłonę koszykarskiej świętej wojny!
Błażej Organisty