Amerykański Ukrainiec
- Szczegóły
- Opublikowano: środa, 25, luty 2015 10:51
Mama chciała wybić mu koszykówkę z głowy, ale on chodził i na halę, i na fizykę. W poszukiwaniu swojego miejsca tułał się po świecie od dziewiątego roku życia. Gdy się już ożenił i grał w Doniecku, wystrzały i wybuchy zmusiły go do ponownej emigracji. I tak trafił do Śląska.
Dla rodziców pierworodnego syna zawsze najważniejsza była jego edukacja: - Nauka przede wszystkim, Denis – powtarzali dziewięciolatkowi jak mantrę. Teraz wspomnienia z dzieciństwa spędzonego w Charkowie rozmywają się jak sen. Nie był to koszmar, ale rodzina Ikovleva nie żyła też w krainie mlekiem i miodem płynącej. Pamięta ksiązki i - jak przez mgłę - wycieczki do Polski, bo dziadek jest z Lwowa i ma polskie korzenie. Gdy jednak w 1995 roku pojawiła się okazja do rozpoczęcia nowego etapu, daleko od Ukrainy i z lepszą pracą, nie wahali się długo. Wsiedli w samolot i po kilkudziesięciogodzinnej podróży wylądowali w Nevadzie, nieopodal granicy z Californią, u podnóży gór Sierra Nevada.
Obraz Kobe Bryanta
Spokojny i cichy Denis trafił do niewielkiej szkoły w Reno. – W Ameryce sport jest częścią kształcenia. Zostałem przedstawiony koszykówce – wspomina. Ale nie tylko jej. Próbował sił w futbolu amerykańskim, biegał przełaje, skakał w wzwyż. Na pierwszym miejscu był futbol, ale do częstszego grania w kosza stale namawiali go koledzy. W końcu im uległ, bo do przepychania się z jajowatą piłką był za słaby fizycznie: - Gdy miałem piętnaście lat przekonałem się, że to nie dla mnie. Byłem szczupły i wysoki, i coraz lepszy w basket – przyznaje. Skupił się więc na rzucaniu okrągłą piłką, o której na Ukrainie w ogóle nie miał pojęcia.
Za to jego pierwszy trener wiedział o koszykówce znacznie więcej i dostrzegł w Denisie talent. Nowicjusz oddany nowej pasji, w 5 klasie szkoły średniej zaniedbał naukę. Nie spodobało się to rodzicom, którzy nie wiedzieli, ile drzwi może w USA otworzyć sport. Dwa razy dostawał zakaz trenowania, ale wtedy interweniował trener. - Przekonywał ich, że powinienem dalej ćwiczyć, bo byłem obiecujący. Reno to, jak na Stany, małe miasteczko. Wieści szybko się rozchodzą. Mama słyszała na ulicach: Hej, Denis to twój syn? Dobry gracz! Musisz być z niego dumna. To był dla niej szok, który przekonał ją, że basket jest tam ważny – opowiada Ikovlev. Może nawet bardziej istotny niż fizyka i matematyka, które uwielbiał rokujący zawodnik. Jednakże to nauka wciąż była priorytetem. Między innymi rodzimego języka, który kiedyś miał się jeszcze przydać.
Dwa lata gry w juniorskim college’u okazały się furtką do reprezentacji Uniwersytetu Nevada i tym samym NCAA. W latach 2005-2007 drużyna Denisa zajmowała miejsce w Top 25, brała udział w prestiżowym turnieju March Madness. Ikovlev rywalizował z obecnymi lub byłymi zawodnikami NBA: Arronem Afflalo, Joey Dorsey’em czy Jordanem Farmarem. – Dzięki temu rozszerzałem wachlarz umiejętności. Nasza konferencja nie była tak silna jak inne, brakowało w niej późniejszych świetnych graczy, ale było parę niezłych gości: Quinton Hosley na przykład, lub Jaycee Carroll, który teraz nieźle radzi sobie w Realu Madryt – wylicza Denis.
Niestety, pomimo tego że Ikovlev w młodości trenował skok wzwyż, poprzeczki profesjonalnej amerykańskiej koszykówki nie przeskoczył. Choć wpatrywał się w Kobe Bryanta jak w obraz, marzenie o NBA pozostało tylko marzeniem. Brakowało statystyk i umiejętności. Mógł zostać na zapleczu najlepszej ligi świata, ale pensja z D-League go nie zadowalała. Denis poważnie rozważał definitywny rozbrat z koszykówką. I wtedy zadzwonił telefon… z prawie całkiem zapomnianej Ukrainy.
Konflikt i samolot do Stambułu
Ścisły umysł Ikovleva potrzebuje klarownych odpowiedzi na wszystkie nurtujące go pytania. – Odessa chce, żebyś dla nich grał – ogłosił jego agent. Wtedy na Ukrainie za trafianie do kosza płaciło się sowicie. Nie były to góry złota, ale pensje były kilkukrotnie wyższe niż teraz w Polsce. 21-letni wówczas Ukrainiec z paszportem USA skorzystał z oferty, zostawił rodziców i młodszego brata w Stanach i w 2007 roku wrócił do ojczyzny.
Odessa, Zaporoże, Kijów, Jużne, Czerkasy i wreszcie Donieck. Zeszło siedem lat, w międzyczasie zakochał się i ożenił z Eleną Ikovlevą. Zdobył Puchar Ukrainy i ogrywał się na arenie europejskiej w barwach BSK Kijów. Zmieniał kluby jak rękawiczki, aż trafił do BC Donieck. Nie mógł przewidzieć, że udany sezon 2013/2014 skończy się przedwcześnie.
Zamieszki na Majdanie spadły na kraj i Denisa jak grom z jasnego nieba. I to wtedy, kiedy w Soczi płonął olimpijski znicz pokoju. Tego Ikovlev nie może odżałować do dziś. W trosce o życie i zdrowie ukochanej oraz swoje w marcu opuszcza pogrążony w niebezpieczeństwie Donieck. Wujek i ciotki mieszkają w Charkowie i Kijowie, gdzie jest spokojniej, więc siostrzeniec do Stambułu ich nie zabiera. W Turcji Elenie i Denisowi pomagają przyjaciele. Małżeństwo wynajmuje mieszkanie, a koszykarz rozgląda się za nowym klubem, bo trwa jeszcze okno transferowe.
- To było trudne lato – przyznaje. - Po tym, jak potoczyły się te wszystkie złe rzeczy na Ukrainie, po tym, co działo się w Doniecku, nie chciałem tam zostawać. Ale w Turcji nikt mnie nie znał, bo w europejskich pucharach wchodziłem na boisko w roli rezerwowego, dostawałem ledwie kilkanaście minut.
Kimże on właściwie jest?
I znów agent Ikovleva odbiera niespodziewany telefon. – Śląsk Wrocław chce Cię sprawdzić, dzwonił trener Rajković, któremu podobałeś się, grając przeciwko Turowowi Zgorzelec rok temu w VTB – przekazuje wieści Stanislav Ryzhov. Światełko w tunelu, pakowanie walizek i za chwilę lądowanie na Strachowicach. Ale sezon już za pasem, a Denis nie miał piłki w rękach przeszło pół roku.
„Ikovlev? Podobno ma braki kondycyjne. I kimże on właściwie jest?” Spece od koszykówki i kibice nie kryli wątpliwości.
Denis na początek opowiedział, kim nie jest: - Nigdy nie byłem liderem w szatni i nie jestem zbyt wygadany. Jeżeli mogę przewodzić na boisku, to tym, jak gram, jaki wkładam trud w każdy mecz. Lubię korzystać ze swoich przewag. Kiedy widzę, że mam mniejszego obrońcę, gram tyłem do kosza. Gdy mam nieco wolnego miejsca, trafiam za trzy. Staram się odpowiadać na potrzeby trenera.
- To dobrze, bo potrzebuję zadaniowca, który potrafi bronić – powiedział Emil Rajković, dając szansę amerykańskiemu Ukraińcowi.
Dwa dni przed Superpucharem z Turowem 28 letni zawodnik podpisał kontrakt, stając się ostatnim, ważnym elementem w układance nowego trenera 17-krotnych mistrzów Polski. W starciu inaugurującym sezon Ikovlev wyszedł w pierwszej piątce, zdobył 11 oczek i 6 desek. W ligowych meczach rzuca średnio 9,4 punktu i zbiera prawie 4 piłki. Nie to jednak stanowi jego największą wartość. Potrafi wyłączyć z gry gwiazdy PLK – znanego mu dobrze Quintona Hosley’a ze Stelmetu czy Kyle Shiloha z Czarnych. – Na ślubie tego drugiego byłem nawet świadkiem – przytacza niski skrzydłowy Śląska.
Elena i Denis we Wrocławiu czują się jak ryby w wodzie. Mieszkają niedaleko Mieszczańskiej, mają sąsiada, kolegę z drużyny, Aleksandra Mladenovicia. Ale najbardziej przywiązani są do chow-chowa, z którym często spacerują po okolicy: - Miasto jest niesamowite, piękne. Żartuję, że nasz pies jest celebrytą, bo jego zdjęcia są po prostu wszędzie. A tak szczerze, to chyba czas pomyśleć o dzieciach.
Koszykarze mają sporo wolnego czasu pomiędzy treningami. Gdy w życiu Ikovlevów pojawią się dzieci, ten czas się skurczy. Para stara się więc każdą chwilę poświęcać pasjom. – Elena jest świetną kucharką. Zapraszamy znajomych na kolacje. Przed Bożym Narodzeniem w jej kunszcie przyszli zasmakować kumple ze Śląska – komplementuje wybrankę Denis. Który, kiedy pani Ikovleva czaruje w kuchni, utwierdza się w przekonaniu, że jest raczej domownikiem niż wielce rozrywkowym facetem: - Siedzę w nowych technologiach. Nie studiowałem informatyki, a inżynierię, bo nie wiedziałem, że tak interesować mnie będzie wszystko, co związane z komputerami i telefonami. Teraz spodobało mi się programowanie, ostatnio nauczyłem się tworzyć strony internetowe. Wpajana przez rodziców potrzeba ciągłej nauki nie poszła w las. A i w koszykarskim Śląsku są z niego zadowoleni.
Błażej Organisty
Część praw zastrzeżonych, Błażej Organisty, CC-BY-ND 3.0 Polska