- Szczegóły
-
Opublikowano: poniedziałek, 24, marzec 2014 12:09
Mecz mógł rozstrzygnąć się wcześniej, ale Robert Skibniewski pomylił się z linii rzutów wolnych. Jednym celnym osobistym dał jednak Śląskowi dogrywkę, której bohaterem został Paweł Kikowski. Krytycznym okiem sprawdźmy, dlaczego dodatkowy czas gry był w ogóle konieczny.
FAKT: Śląsk znów pokonał Stabill, w trzecim już spotkaniu obu drużyn Tarnobrzeg był najbliżej sprawienia niespodzianki – uległ minimalnie, 89:90, dopiero w dodatkowych pięciu minutach. WKS pierwszy raz w sezonie wygrał dogrywkę. Wcześniej przegrywał ją z Rosą Radom i Stelmetem Zielona Góra. Dla wrocławian był to drugi z rzędu mecz bez porażki.
Brakowało mu tylko peleryny Supermana, fot. Norbert Bohdziul
ZAWODNICY: Pięć trójek, 7/11 z gry, 21 punktów (7 w dogrywce!), a co najcenniejsze, rzut dający Śląskowi dwa punkty. To dorobek Pawła Kikowskiego, bohatera niedzielnego popołudnia. Oprócz niego wyróżnił się Dominique Johnson, najlepszy strzelec Śląska, który 15 z 22 oczek rzucił po pierwszej połowie spotkania. Amerykanin miał też 7 zbiórek, z czego aż 4 w ofensywie. Bez uwagi nie noże przejść także podwójna zdobycz Paula Millera – 12 punktów i 11 desek. Pierwszoplanowe postacie 9-cioma oczkami i 7-mioma zbiórkami wspomógł z ławki Michał Gabiński, który grał prawie 25 minut, bo słabiej dysponowany był Jakub Parzeński.
Liderzy Tarnobrzega byli nieskuteczni z gry: Andrew Fitzgerald – 5/16, Chaisson Allen – 5/14, Kevin Goffney – 3/13. Niekiedy nieprawdopodobne rzuty na punkty zamieniał za to Reggie Hamilton, zdobywca 25 oczek (5/8 zza łuku). Po 10 punktów, przy niezłej skuteczności, dołożyli Krzysztof Krajniewski i Nicchaeus Doaks.
USŁYSZANE: „Zwycięstwo – to bardzo, bardzo cieszy, po dogrywce jeszcze bardziej. Mieliśmy w regularnym sezonie dwie dogrywki, których nie udało się skończyć. Dzisiaj ręka Kiko nie zadrżała i wpadło zwycięstwo. Wygraliśmy dzięki niemu.” – Jerzy Chudeusz
STATYSTYKA-KLUCZ: Wizyta Jeziora miała być jedną z łatwiejszych przepraw w szóstkach. Tak się nie stało, ponieważ Śląsk dopuścił do 18 punktów drugiej szansy. To oczywiście skutek 20 zbiórek ofensywnych Tarnobrzega. – To katastrofalna sytuacja. Myślę, że ten mecz nie musiał się rozstrzygać przedłużeniem, tylko w regulaminowym czasie powinnyśmy byli wygrać – komentował wrocławski szkoleniowiec.
PUNKT ZWROTNY: Chaisson Allen zablokował na obwodzie Domniqua Johnsona, Stabill ruszył z kontrą, która przyniosła dwa rzuty osobiste. Doaks trafił tylko raz i na 37 sekund przed końcem dogrywki Śląsk przegrywał jednym punktem. Wtedy skutecznym wejściem pod kosz z prawej strony prowadzenie odzyskał Robert Skibniewski. Zostało 20 sekund, a Śląsk znów był oczkiem do tyłu, bo Hamilton właśnie trafił z półdystansu z okolic linii osobistych. Trener Chudeusz poprosił o czas. Piłkę dostał Skibniewski, próbował grać na zasłonie z Millerem, ale kozłowania było za dużo i gdy już się wydawało, że ostatnia akcja spełznie na niczym, piłkę dostał Kikowski, który nie zastanawiał się długo, minął zagapionego Piotra Pandurę, zatrzymał się, wyszedł w górę i trafił z sześciu metrów! Na tablicy zapalił się wynik 90:89, który nie zmienił się przez ostatnie 3,5 sekundy meczu.
"DJ" trafiał ważne wolne w końcówce IV kwarty, fot. Norbert Bohdziul
NA PLUS: Pierwszy raz w sezonie Śląsk wygrał dogrywkę, choć nie bez problemu. Szybko uzyskał w niej 6-punktowe prowadzenie, które równie rychło stracił, ale liczy się efekt finalny. W końcu możemy pochwalić skuteczność: 50,8% z gry, 42,9% za trzy.
DO POPRAWY: Na pomeczowej konferencji Jerzy Chudeusz i Paweł Kikowski podkreślali, że główną przyczyną słabszej gry były zbiórki w ataku Tarnobrzega. Zaznaczali, że strata tylu punktów z ponowienia jest w następnych meczach niedopuszczalna. – Na pewno też straty, które popełnialiśmy. Dzięki nim Stabill miał okazję przejść szybciej do ataku – dodał „Kiko”.
DOBRY RUCH: Po meczu z AZS-em Adrian Mroczek-Truskowski chwalił to, że Śląsk czasami gra piątką składającą się z samych Polaków, co nie zdarza się w PLK zbyt często. I choć z Jeziorem polski skład przez 3 minuty i 40 sekund był 5 punktów na minusie, trzeba się zgodzić z kapitanem, że jest to odważny i dobry ruch Jerzego Chudeusza.
ZŁE ZACHOWANIE: Drugi raz z rzędu Śląsk ma problemy na początku meczu. Otwarcie z Koszalinem: 0:9, początkowe minuty pierwszej kwarty z Tarnobrzegiem: 2:10. Zamiast narzucić własne tempo i warunki gry, wrocławianie jakby spali na parkiecie, czekając na to, co zaoferuje przeciwnik. Szósty raz z kolei Wrocław był w pierwszej kwarcie gorszy od rywala i później musiał gonić wynik.
USŁYSZANE II: „Przede wszystkim czas był po to, aby wyprowadzić piłkę i żeby Skiba łatwo ją dostał. Była opcja gry pick and rolla na szycie z Milerem albo przeniesienia piłki na słabą stronę, gdzie Kiko miał ją dostać na otwartej pozycji, żeby szukać okazji do rzutu i Skiba zagrał w ten sposób, a Kiko to wykorzystał.” – Jerzy Chudeusz o ostatniej akcji meczu.
WOKÓŁ PARKIETU: Godzina, deszczowa pogoda i klasa przeciwnika spowodowały, że frekwencja na trybunach była najmniejsza w sezonie. Ci, którzy przyszli, dopingowali z ochotą. Zawodników i cheerleaderki, które – w dziecięcym pokazie tańca – kilka razy zastąpiły kilkanaście lat młodsze koleżanki. Koszykarze zrobili małe zamieszanie organizacyjne, bo przed rzutami Skibniewskiego na zakończenie regulaminowego czasu gry za szybko wbiegli na parkiet, przeszkadzając nieco tancerkom rozwinąć skrzydła. Na konferencji prasowej krótkiej i zabawnej lekcji poprawnej polszczyzny trenerowi udzielił zawodnik:
- Drużyna z Tarnobrzega…Dobrze powiedziałem? – zastanawiał się Chudeusz – z Tarnobrzegu…?
- Z Tarnobrzega – zapewniał Kikowski.
- Z Tarnobrzega – zgodził się trener.
- Z Kołobrzegu.
- Z Kołobrzegu. Dobrze, ok, dziękuję, Kiko.
Pani Miller i partnerka Danny'ego Gibsona, fot. Norbert Bohdziul
PODSUMOWANIE: Niedzielne, deszczowe tempo, niemrawy styl i nudnawe zawody, zakończone emocjonującą dogrywką. Danie główne niezbyt smaczne, ale deser palce lizać! Śląsk po raz kolejny pokazał, że męczy się z problemem przystosowania się poziomem do przeciwnika. Nie potrafi grać na 100% możliwości ze słabszym rywalem, stąd nerwy w końcówce, które udzieliły się nawet doskonale rzucającemu osobiste Skibniewskiemu, który stanął przed szansą wyprowadzenia drużyny na punkt przewagi, ale doprowadził jedynie do remisu. Szkoda, że w obliczu napiętego terminarzu, w rotacji Śląska było tylko ośmiu zawodników (bo Parzeński jak usiadł na ławkę po 3 minutach, tak z niej już nie wstał). Ważne jednak, że w dogrywce lepszy był WKS i dwa punkty zostały nad Odrą.
USŁYSZANE III: „Jeden błąd w obronie zadecydował, że przegrywamy. Przy sytuacji, kiedy pick and rolle Skibniewskiego nie przyniosły efektu, złapał piłkę i nie miał już kozła, wszyscy zawodnicy obwodowi powinni być kryci, odcięci, a jeden z nas tylko obserwował – zabrakło doświadczenia.” – Dariusz Szczubiał, trener Jeziora.
KOLEJNE MECZE: Przed Śląskiem podróż nad morze i seria pięciu wyjazdowych konfrontacji. Kolejny mecz już w środę, 26 marca, o 19:00 z Kotwicą Kołobrzeg. Trzy dni później WKS przeniesie się do Gdańska, aby zmierzyć się z Polpharmą.
Błażej Organisty