RZUT OKA PO MECZU: WYGRAŁ PRAWDZIWY ZESPÓŁ

Gra kosz za kosz, niesamowite emocje, nerwy i walka o każdą piłkę. Następnie szampan, okrzyki radości, śpiew i niekończąca się radość. Tak pokrótce można streścić Finał IMBC. Po dramatycznym spotkaniu Śląsk Wrocław pokonał Turów Zgorzelec 90:87 zdobywając po raz 14. Puchar Polski. "Gabi" po kolejnej celnej trojce, fot. Norbert Bohdziul FAKTY: Śląsk Wrocław wygrał Intermarché Basket Cup 2014! Stabilna forma w dwóch spotkaniach pozwoliła wygrać w półfinale z Anwilem Włocławek 82:69, w finale natomiast po zaciętym spotkaniu wygraliśmy z PGE Turowem Zgorzelec 90:87. Jest to 14-sty zdobyty Puchar Polski w historii Śląska Wrocław, pierwszy od 2005 roku. MVP finału został Michał Gabiński ZAWODNICY: Najlepszym strzelcem Śląska był – MVP – Michał Gabiński, autor 21-oczek. „Gabi” spędził na parkiecie prawie 30 minut, grając na skuteczności 63,6 % (7/11 z gry) zanotował również 6 zbiórek. Po 14 punktów na swoim koncie mieli również szalejący Robert Skibniewski (60% z gry, 3/5) i Paul Miller (66,7%, 6/9 z gry). W drużynie gości nie zawiedli liderzy: J.P Prince (20 pkt. 6zb.), Filip Dylewicz (19 pkt. 6 zb.), Łukasz Wiśniewski (15 pkt.) i wszechstronny Damian Kulig (14 pkt. 6as. i 12 zbiórek). USŁYSZANE: – Wydaje mi się, że to spotkanie było chyba najlepszym w mojej całej dotychczasowej karierze. Cieszę się, że stało się to we Wrocławiu. Naprawdę nie było łatwe, to wielka rzecz – mówił po spotkaniu Michał Gabiński. STATYSTYKA-KLUCZ: Przede wszystkim skuteczne rzuty: Śląsk 49,2% (30/61 z gry), PGE Turów 43,8% (28/64 z gry). PUNKT ZWROTNY: Trójki w czwartej kwarcie: Johnsona, Gabińskiego i jeszcze raz Gabińskiego – z faulem – dały 8-punktową przewagę „Trójkolorowym” . Turów znów ruszył do gonitwy, trafiali Dylewicz, Wiśniewski i Prince. Na ponad minutę przed końcem goście przegrywali już tylko jednym oczkiem. W przeciwieństwie do przegranego spotkania z Rosą, wrocławianie nie dali sobie jednak wyrwać zwycięstwa. Arcyważne trafienie za 2 Gibsona i jego celne osobiste, znów gwarantowały horror w końcówce. Na nasze szczęście niecelny rzut za 3 oddał Mike Taylor. Piłkę zebrał nasz MVP, który bardzo pewnie wykonał 2 osobiste. Śląsk od początku spotkania nie oddał gościom prowadzenia i sprawił ogromną sensacje zdobywając Puchar Polski. USŁYSZANE II: – Bardzo cieszy mnie to, że zagraliśmy 2 mecze 1 po drugim na niezłym poziomie (…)Były bardzo dobre momenty gry w ataku i tak jak zawsze powtarzam, z dobrego ataku wynika dobra defensywa – komentował po spotkaniu Jerzy Chudeusz. NA PLUS: Cała drużyna zagrała jak monolit. Mocna koncentracja i obrona od początku spotkania sprawiały, ze zespół grał spokojnie i kontrolował sytuacje w dwumeczu. Suli zaliczył w finale 9 punktów i 9 zbiórek, fot. Norbert Bohdziul DO POPRAWY: Jak mawia wrocławski szkoleniowiec „Zwycięzców się nie sądzi” . Nikt z kibiców Śląska na pewno by się nie obraził, gdyby wszystkie mecze do końca sezonu wyglądały w naszym wykonaniu tak jak turniej Final Four w hali Orbita. DOBRY RUCH: Robert Skibniewski, Krzysztof Sulima i bohater turnieju – Michał Gabiński – udowodnili, ze nie są w Śląsku przez przypadek i mogą pomóc kolegom z drużyny zarówno w ataku jak i w obronie. Razem trójka naszych zawodników, tylko w meczu finałowym zdobyła 44 punkty. ZŁE ZACHOWANIE: Nieudany finał Nikoli Malesevicia. Jako jedyny zawodnik w ekipie „Wojskowych” nie zdobył żadnego punktu. Spędził na parkiecie blisko 5 minut, oddał 2 niecelne rzuty i zaliczył 1przechwyt. WOKÓŁ PARKIETU: Miodrag Rajković bardzo ekspresyjny serbski szkoleniowiec Turowa wymachiwał rękoma, wrzeszczał na swoich zawodników uderzając raz za razem z dużym impetem w stojący obok niego baner. Jego ciągłe pretensje i lamenty w kierunku sędziów spowodowały faul techniczny dla Turowa w niezwykle ważnym momencie. Trener z nienajlepszej strony pokazał się również na pomeczowej konferencji prasowej, gdzie mimo próśb prowadzącego z przekorą nie odpowiadał na pytania dziennikarzy do mikrofonu pytając co rusz: „A kim ty w ogóle jesteś?!” USŁYSZANE III: – Przegraliśmy i gratulujemy Śląskowi zdobycia Pucharu Polski. Na nasze niewielkie usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że w tym sezonie rozegraliśmy już wiele spotkań i byliśmy dzisiaj trochę zmęczeni. Trudno wygrać mecz, kiedy na początku rywal odskakuje na 10 punktów. Później jest loteria, raz wyjdzie raz nie. Dzisiaj nie wyszło – podsumował Rajković. PODSUMOWANIE: Śląsk w całym Final Four sprawił niespodziankę pokonując teoretycznie mocniejsze od siebie drużyny. Zespół pokazał charakter i chemię, która jak widać utworzyła się w drużynie. Każdy zawodnik wychodzący z ławki rezerwowych na parkiet jest w stanie odmienić losy spotkania i pomóc kolegom w odniesieniu zwycięstwa. Cieszy fakt, iż każdy gracz w drużynie dostał szansę na grę i co najważniejsze myśl trenerska oraz doświadczonego trenerów Chudeusza i Jankowskiego przynosi wymierne efekty. Wielki mecz i wielkie zwycięstwo Śląsk zawdzięcza zespołowej grze, skutecznej ofensywie i celnym rzutom w kluczowych momentach. KOLEJNE MECZE: Następne spotkanie o ligową szóstkę już w najbliższą sobotę w Zielonej Górze. Stelmet zaliczył ostatnio wpadkę przegrywając swój mecz pucharowy ze Stabillem Jezioro Tarnobrzeg o wejście do finałowego turnieju we Wrocławiu. Mistrz Polski w spotkaniu ze Śląskiem będzie chciał wymazać z pamięci kibiców ostatnią niechlubną klęskę i zapewne wyjdzie na to spotkanie mocno zmotywowany. Śląsk zrobił z kolei więcej, niż ktokolwiek by się tego po nich spodziewał. A grając na luzie – jak w ostatni weekend – może wygrać z każdym, co przecież już udowodnił. Marcin Poręba

Tabela

WKS Tabela