Deklasacja w Kątach, czas na II rundę
- Szczegóły
- Opublikowano: niedziela, 19, marzec 2017 18:41
Pierwszy mecz play-off w Kosynierce pomiędzy Śląskiem Wrocław a Polkątami Maximus Kąty Wrocławskiego był dosyć wyrównany, co mogło zwiastować jeszcze trudniejsze starcie w hali przeciwnika. Wojskowi byli jednak mocno zdeterminowani, by zmazać nienajlepsze wrażenie z ostatniego starcia i od początku stłamsić rywala. Już pierwsze akcje przyjezdnych pokazały, że przyjechali oni do pobliskiego miasta, by postawić sprawę jasno i pokazać, która drużyna jest lepsza.
Aleksander Dziewa rozpoczął mecz od 6 zdobytych z rzędu punktów, po chwili dwie trójki dołożył Maciej Krakowczyk i ilość oczek po stronie Śląska szybko zaczęła rosnąć. Świetnie funkcjonowała zarówno ofensywa jak i defensywa. Gospodarze podobnie jak ostatnio pozycji do rzutów szukali sobie głównie na półdystansie, ale świetna rotacja w obronie i błyskawiczne zamykanie przestrzeni po stronie Trójkolorowych sprawiło, że rywale popadli w prawdziwą rzutową niemoc. W pierwszej kwarcie zdobyli tylko 8 punktów, przy aż 28 Śląska.
Zawodnicy Kątów ocknęli się nieco w drugiej części gry. W ciągu kolejnych dziesięciu minut zanotowali już 18 oczek, dwa więcej zdobyli jednak Wojskowi. Na parkiecie pojawili się rezerwowi m.in. Sebastian Bożenko czy Olaf Wysocki i wszyscy wywiązali się z powierzonej sobie roli. Do przerwy na tablicy widniał wynik 46:28 dla Śląska, ale w gospodarzach wciąż tlił się jeszcze płomyczek nadziei.
Trzecią kwartę rozpoczęli oni od serialu punktowego 9-2, zmniejszając przewagę gości do 11 punktów. Publiczność, która stale wspierała swoich zawodników wpadła w euforię i zaczęła coraz realniej wierzyć w odwrócenie losów tego spotkania. Niestety z ich wyobrażeniami szybko i brutalnie rozprawili się Wrocławianie. Najpierw Dominik Wilczek w ciągu pół minuty trafił dwie trójki z narożnika, a chwilę potem błyskawiczną kontrę potężnym wsadem wykończył Mateusz Stawiak. To był jedyny moment tego meczu, w którym gospodarze mogli poczuć krew. Szybka reakcja podopiecznych Dominika Tomczyka, sprawiła jednak, że przewaga Trójkolorowych znów urosła do około 20 punktów i obraz gry wrócił do tego sprzed trzeciej kwarty.
Ostatnia ćwiartka była formalnością. Więcej minut dostali wracający po kontuzji Mikołaj Ratajczak, czy rzadko dotychczas pojawiający się na parkiecie Michał Sasik. Oboje w ostatniej kwarcie trafiali do kosza, dzięki czemu każdy zawodnik znajdujący się w kadrze meczowej Śląska mógł pochwalić się po tym meczu zdobyczą punktową. Ostatecznie Trójkolorowi wygrali aż 40 oczkami – 96:56.
- Chcieliśmy pokazać, kto tak naprawdę rządzi. Nie po to pracowaliśmy cały sezon, żeby w pierwszej rundzie play-off zagrać nieco słabiej. Musieliśmy też wysłać impuls do całej Polski, że nie można nas lekceważyć. Zakładaliśmy, że w pierwszą kwartę wejdziemy od razu z impetem i to się udało. Zwycięstwo nie było chyba przez ani moment zagrożone, może w trzeciej kwarcie zawodnicy Kątów trafili z rzędu trzy trudne rzuty ale nie czuliśmy ani przez chwilę, że wygrana może nam uciec. Mamy jedenastu, dwunastu ludzi do grania i każdy może wejść z ławki i pomóc drużynie. Nie myślimy na razie o tym, kto będzie naszym następnym rywalem. Nie patrzymy na to. Po prostu musimy grać swoje, wygrać wszystkie kolejne mecze i awansować do I ligi – mówił po spotkaniu kapitan drużyny, Wojciech Jakubiak.
Ze względu na dużą rotację składem i podział minut, w drużynie wrocławian ciężko dopatrywać się wybitnych zdobyczy statystycznych. Jedyne double-double na poziomie 11 punktów, 10 zbiórek i 3 asyst zaliczył Maciej Krakowczyk. Aleksander Dziewa skończył spotkanie z 18 punktami, Dominik Wilczek – z 17 oczkami na koncie (4/7 zza łuku). Na wyróżnienie zasługują jeszcze Wojtek Jakubiak (6 punktów, 7 asyst) i Michał Musijowski (5 punktów, 6 asyst, 4 zbiórki).
Niewiadomo na razie kto będzie kolejnym rywalem Śląska. Weegree AZS Politechnika Opolska wygrała wczoraj u siebie 85:54 z MCKiS Termo-Rex Jaworzno i wyrównała tym samym stan rywalizacji. Spotkanie, które rozstrzygnie kto awansuje do drugiej rundy zostanie rozegrane w środę. Trzy dni później, w sobotni wieczór w Kosynierce podejmiemy drugiego przeciwnika w drodze do awansu. Hej Śląsk!
Adrian Łysek