Zabójcza końcówka Śląska
- Szczegóły
- Opublikowano: poniedziałek, 07, listopad 2016 11:17
Przyjechali, zobaczyli, zwyciężyli. Tak pokrótce można podsumować wyjazdowe spotkanie Śląska Wrocław z Obrą Kościan, które goście wygrali aż 78:56. Gospodarze w tym meczu jedynie miewali dobre okresy gry – na początku meczu czy momentami w trzeciej i czwartej kwarcie. Przez resztę starcia dominacja Trójkolorowych była bezdyskusyjna.
Zawodnicy z Kościana rozpoczęli spotkanie od trzech trafionych trójek z rzędu i szybko wyszli na prowadzenie 10:2. Przerwa na żądanie wybudziła jednak z letargu gości i Ci z czasem zaczęli przejmować kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie. Po raz kolejny rywalom we znaki dawał się Jakub Musiał, który po trafieniu dwóch trójek z rzędu miał już na koncie 7 punktów. Chwilę później Maciek Krakowczyk w sposób wzięty rodem z NBA zapakował piłkę do kosza, wysyłając przy okazji obrońcę miejscowych na plakat. Trójkolorowi wizualnie prezentowali się dużo lepiej, ich przewaga cały czas wynosiła jednak jedynie około 10 oczek. Kościanie odgryzali się zaczepnymi akcjami i, co warte podkreślenia, dobrą skutecznością zza łuku. Do szatni schodzili jednak przegrywając 32:41.
Początek drugiej połowy należał do gospodarzy tak samo jak początek spotkania. Ślązacy przez dobrych kilka minut nie byli w stanie zdobyć punktu, a gdy już to się udało, rywale dogonili ich i po runie 11:2 doprowadzili do remisu 43:43. Autorem serialu punktowego dla Obry był przede wszystkim jej zdecydowany lider i największa gwiazda – Waldemar Kabat. Na początku trzeciej kwarty zaliczył dwa przechwyty i dwie niezwykle efektowne akcje 2+1, czym poderwał zgromadzoną w hali przy ul. Mickiewicza i na nowo wlał nadzieję w serca zgromadzonych tam kibiców. Po raz kolejny dobrą reakcją wykazali się jednak trenerzy Śląska, którym ponownie udało się wybić gospodarzy z rytmu. Jak się okazało – już do końca meczu. Od tego momentu to Trójkolorowi zaczęli punktować, praktycznie nie dopuszczając przy okazji do czystych pozycji i trafionych rzutów rywala. Po słabszej pierwszej połowie do gry powrócił Olek Dziewa, autor 14 punktów. Swoje dołożyli też Mateusz Stawiak (14 pkt) i Sebastian Bożenko (7 pkt). Na kilka minut przed zakończeniem spotkania przewaga Śląska wynosiła już ponad 20 punktów i siódme z rzędu zwycięstwo stało się faktem.
- Może się wydawać, że był to jeden z łatwiejszych dla nas meczów, ale wcale tak nie było. Początek spotkania był trudny. Może przez to, że nie wyszliśmy do końca skoncentrowani. Były takie momenty, że Kościan przeważał, miał kontry, akcje 2+1. Na szczęście trenerzy ogarnęli to, w przerwach powiedzieli co zrobić i wróciliśmy do gry. Za tydzień czeka nas trudny mecz. Stal Ostrów ma dobrą obsadę pod koszem, obwód też całkiem mocny. Przeciwnik będzie klasowy. Będziemy walczyć – mówi Maciej Krakowczyk.
WKS jest jedną z trzech niepokonanych dotąd ekip w II lidze. Nie może to jednak oznaczać, że wrocławscy koszykarze mogą się poczuć zbyt pewnie. Każdy mecz, zwłaszcza na wyjeździe, to kolejny egzamin dojrzałości i rozwoju młodego zespołu. Tym bardziej, że przed Trójkolorowymi podróż do Ostrowa Wielkopolskiego, gdzie rywalem będzie jedna z najsilniejszych drużyn w lidze, druga obecnie w tabeli Stal. Jednak zeszłotygodniowe ciężko wywalczone zwycięstwo z rywalem na podobnym poziomie czyli Górnikiem Wałbrzych na pewno pozwala patrzeć z optymizmem w przyszłość. Hej Śląsk!
Aleksander Dziewa (14 pkt, 10 zb), Mateusz Stawiak (14 pkt, 5 zb), Mikołaj Ratajczak (7 pkt, 8 zb, 4 ast), Maciej Krakowczyk (12 pkt, 9 zb).
Adrian Łysek