- Szczegóły
-
Opublikowano: czwartek, 06, marzec 2014 11:48
Przed sobotnim spotkaniem przeciwko Treflowi Sopot porozmawialiśmy z kapitanem naszych najbliższych przeciwników – Marcinem Stefańskim. Były gracz Śląska analizuje mocne i słabe strony naszej drużyny, a także mówi o celach swojego zespołu na dalszą część sezonu.
W sobotę mecz Śląsk – Trefl, będziesz mieć okazję znów zagrać we Wrocławiu – lubisz tu przyjeżdżać?
Tak, to będzie pierwszy taki mecz po dłuższej przerwie, gdy Śląska nie było w ekstraklasie. Bardzo lubię przyjeżdżać do Wrocławia, studiowałem tu, ukończyłem AWF. Mam też wielu znajomych w tym mieście, których zawsze miło odwiedzać. Cieszę się, że przyjeżdżam.
Trefl przyjeżdża do Wrocławia jako zdecydowany faworyt. Śląsk, osłabiony kontuzjami, będący już praktycznie bez szans na czołowa szóstkę wydaje Ci się łatwym kąskiem?
Myślę, ze Śląsk będzie groźny u siebie. Ma świetnych kibiców, którzy potrafią być szóstym zawodnikiem. Na pewno nie będzie skazany na pożarcie, mimo że jesteśmy dużo wyżej od nich w tabeli. A Śląsk ciut szans by być w tej pierwszej szóstce jeszcze ma.
W pierwszym meczu obu ekip, to Trefl był górą, fot. Dominik Sadowski
W pierwszej rudzie, w Sopocie, Śląsk postawił wam trudne warunki, prowadząc nawet do przerwy. Co możesz powiedzieć o grze wrocławian na podstawie tamtego meczu i całego sezonu?
To prawda, w pierwszym meczu mieliśmy problemy, zagraliśmy bardzo słabo w pierwszej połowie, w drugiej zdecydowanie lepiej to wyglądało, dzięki temu wygraliśmy. Śląsk ma dobrych zawodników, którzy potrafią przechylić szalę meczu na swoją stronę. Tak jak powiedziałem wcześniej, szczególnie u siebie mogą być bardzo groźni.
Czego Twoim zdaniem brakuje Śląskowi, by grał chociażby tak, jak Ty byłeś w tej drużynie, byliście wtedy 3 czy 4 drużyną w kraju? Może właśnie Marcina Stefańskiego w składzie?
Ale mają Radka Hyżego! (śmiech) Myślę, że brakuje stabilności. Potrafią zagrać naprawdę bardzo dobre mecze, jak w półfinale i finale Pucharu Polski, które sam oglądałem. Grali wtedy na naprawdę wysokim poziomie, a zaraz potem przegrali kolejne spotkania w lidze. Dużo słabiej zagrali w Gdyni. Brakuje tej stabilizacji formy, mają takie wahania – raz dobrze, raz źle. Dlatego wcale nie jest powiedziane, że są skazani na porażkę z nami.
Celem WKS-u był awans do szóstki, a jakie cele ma Trefl? Patrząc na wasze ostatnie wyniki (6 zwycięstw z rzędu) – mierzycie w mistrzostwo.
(śmiech) Mistrzostwa Polski nie mam. Mam wicemistrzostwo, mam brązowy medal, Puchar Polski, Superpuchar, ale tego mistrzostwa nie mam. Życzyłbym sobie i swojej drużynie, żebyśmy to zdobyli, jednak do tego bardzo daleka droga. Tak naprawdę nie zaczęły się jeszcze nawet „szóstki”, więc trudno mówić o czymkolwiek. Trener zawsze powtarza, żebyśmy się koncentrowali na następnym meczu. Dla nas najważniejsze jest teraz, żeby wygrać ze Śląskiem Wrocław. Co będzie dalej – wyjdzie w praniu.
Trefl na koniec rundy zasadniczej zapewne będzie w czołówce tabeli i w play-offach zmierzy się z drużyną z dolnej części ósemki, być może Śląskiem Wrocław. Co sądzisz o takim scenariuszu?
Pamiętam, że 2 sezony temu w pierwszej rundzie play-off graliśmy we Wrocławiu i nie było nam łatwo, ale wygraliśmy. Potem doszliśmy aż do finału gdzie minimalnie, 3 do 4, przegraliśmy z Asseco. Więc mogłoby tak być i w tym roku, wtedy Trefl by zdobył wicemistrzostwo Polski.
Rozmawiał Jędrzej Rybak